Z pewnością zbliżający się Dzień Kobiet, podobnie jak to miało miejsce i w poprzednich latach, będzie okazją do podjęcia debaty dotyczącej problemów, z którymi boryka się współczesna kobieta.
Chwytliwy temat
Może się jednak wydawać, że to jedynie wdzięczny temat, który od czasu do czasu warto podjąć. Kobieta przecież od wieków stanowiła źródło natchnienia dla poetów, malarzy, artystów, dziś chętnie też pojawia się na ustach polityków. Wystarczy bowiem zauważyć pewną prawidłowość, a nawet swego rodzaju zabieg marketingowy, pojawiający się w czasie kampanii wyborczych. Dobrze przecież, gdy na billboardzie polityk występuje otoczony gronem rodzinnym, dobrze, gdy w spocie reklamowym otoczony jest przez kobiety. Tym samym wysyła odbiorcom czytelny sygnał: akceptuję kobiety, doceniam ich pracę, cenię intelekt. Nie ulega wątpliwości, że na wielu płaszczyznach kobieta zdołała osiągnąć to, co jeszcze do niedawna stanowiło domenę mężczyzn. Wystarczy wspomnieć chociażby o prawie wyborczym czy wyższym wykształceniu. Wciąż przecież w świadomości przeciętnego człowieka funkcjonuje wiele stereotypów, o których warto dyskutować, z którymi należy walczyć. Taką walkę podejmują różnego rodzaju organizacje feministyczne.
Czy faktycznie w obronie?
Na pierwszy rzut oka trudno więc krytykować ich postulaty. Jednocześnie nie ulega wątpliwości, że w społeczeństwie określenie „feministka” budzi skrajne odczucia, ironiczny uśmiech czy pobłażliwe spojrzenie. Wciąż kojarzy się z kobietą, której, potocznie rzecz ujmując, w życiu nie wyszło, która nie może spełnić się na tradycyjnym dla kobiety polu, która, skrzywdzona przez mężczyznę, za cel stawia sobie walkę z każdym męskim osobnikiem. Niestety obecnie zbyt często możemy obserwować takie właśnie skrajne oblicze feminizmu. Jest on nie tyle walką o prawa dla kobiet, a walką ze światem mężczyzn. W jego imię kobieta ma za wszelką cenę dążyć do zrównania się z mężczyzną, ceną jej jest zatracenie własnej kobiecej tożsamości. Błędnie rozumiane wyzwolenie kobiety zakłada więc, że jej odrębność jest równocześnie jej słabością, a tylko to, co typowo męskie, jest właściwe. Takie działanie może więc budzić wątpliwości, czy faktycznie podejmowane jest w obronie płci pięknej.
Spojrzenie Kościoła
Alternatywą wydaje się być tzw. katolicki feminizm, którego głównym orędownikiem był Jan Paweł II. W czasie swojego pontyfikaty niejednokrotnie wracał do tematu miejsca kobiety w kościele. W liście apostolskim „Mulieris Dignitatem” z 1988 roku czytamy: „Nadeszła już godzina, w której powołanie niewiasty realizuje się w pełni. Godzina, w której niewiasta swoim wpływem promieniuje na społeczeństwo i uzyskuje władzę nigdy dotąd nie posiadaną. Dlatego też w chwili, kiedy ludzkość przeżywa tak głębokie przemiany, niewiasty przepojone duchem ewangelicznym mogą nieść wielką pomoc ludzkości, aby nie upadła”. Co istotne, Ojciec Święty zachęcał, by w dziejowym dorobku ludzkości zauważyć, dotąd pomijany, a przecież niezwykle czynny udział kobiet, których rola w przeszłości sprowadzała się do pozostawania w cieniu mężczyzn. Nie można przecież zapomnieć o ogromnej roli, jaką odgrywa kobieta w samej historii Kościoła. Wystarczy tu wspomnieć o św. Katarzynie ze Sieny, św. Teresce od Dzieciątka Jezus, które zostały wyniesione nie tylko do chwały ołtarzy, ale także otrzymały tytuł doktora Kościoła. Nie pomijał również zawodowego zaangażowania kobiet, dziękując im w Liście do Kobiet z 1995 roku za: „niezastąpiony wkład, jaki wnosi w kształtowanie kultury zdolnej połączyć rozum i uczucie w życie zawsze otwarte na zmysł „tajemnicy”, w budowanie bardziej ludzkich struktur ekonomicznych i politycznych”. Zachęcał do naśladowania postawy Chrystusa, który: „przezwyciężając obowiązujące w kulturze swej epoki wzory, przyjmował wobec niewiast postawę otwartości, szacunku, zrozumienia i serdeczności. W ten sposób czcił w kobiecie ową godność, którą ma ona od początku w planie i miłości Boga”. Właśnie kobietę nazwał „wychowawczynią do Pokoju”, warunkując światowy pokój aktem przyznania jej właściwego miejsca.
Intelekt miłości
Kobieta wyposażona jest, jak to nazwał Dante, w „intelekt miłości”, przejawiający się niezwykłą ofiarnością, wrażliwością i stałością. Jan Paweł II mówił wręcz o „geniuszu kobiety”, któremu świat najwięcej zawdzięcza. W Maryi też dostrzega on najpełniejszą realizację owego geniuszu. Oczywistym jego przejawem jest macierzyństwo, a płaszczyzną realizacji rodzina, troska o potomstwo i męża. Owy fizyczny wymiar macierzyństwa nie jest jedynym. Nie należy zapominać i o macierzyństwie duchowym, objawiającym się poprzez codzienną opiekę nad drugim człowiekiem.
„Bycie kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami” – dziś chyba trudno zgodzić się ze słowami Josepha Conrada, bowiem wszystko wskazuje na to, że kobieta XXI wieku osiągnęła już wszystko, co było w zasięgu jej możliwości. Coraz częściej docenia się jej wkład w życie rodzinne, społeczne, polityczne czy gospodarcze. Z czym zatem wciąż się boryka? Problem polega na tym, że wielu wydaje się, że znają rozwiązania wszystkich jej problemów, a wciąż niewielu pyta ją o zdanie.