Nawiązując do starego już utworu, a jednocześnie przypominając styl Pana twórczości, czy słowa: „Wszyscy jesteśmy w skowronkach” są kwintesencją Pańskiej poezji?
LAM: – Rzeczywiście, utwór „Cała jesteś w skowronkach” jest ważny. Muszę przyznać, że gdy coś tworzę, mam jakby dwa „skrzydła”. Jedno „skrzydło” stanowią wiersze refleksyjne, drugie natomiast to wiersze dla dzieci, żartobliwe, na różne okazje. Dlaczego te dwa „skrzydła”? Wraz z żoną należę do wspólnoty „Wiara i światło”, gromadzącej dzieci niepełnosprawne. To właśnie te dzieci nauczyły mnie dostrzegać różnorodność. One śpiewając np. piosenki religijne, nagle potrafią zmienić tematykę, sięgając np. do piosenek Skaldów. Wracając do „skrzydeł”, o których wspomniałem na początku, myślę, że faktycznie ptak o jednym skrzydle nie poleci, jak to mówił ks. Jan Twardowski. Podobnie jest ze mną.
Jaka jest geneza dzieła „Radość Miłosierdzia”?
JKP: – Otrzymaliśmy zamówienie na utwór od Wojciecha Nentwiga, dyrektora Filharmonii Poznańskiej, a trzeba przyznać, że zamawianie utworów rocznicowych nie jest zjawiskiem powszechnym. Właściwie to on nas do tego zainspirował. Chodziło bowiem o uczczenie okrągłej, 30. rocznicy wybrania kard. Karola Wojtyły na papieża. Wraz z Leszkiem Aleksandrem Moczulskim postanowiliśmy rozpocząć pracę, by zrealizować ten szczególny projekt. I tak zaczęło się wspólne szukanie właściwej drogi, a nie było to takie proste. Trzeba było wybrać odpowiedni rodzaj muzyki. Korzystanie z dorobku literackiego naszego Papieża uważałem za niewłaściwe rozwiązanie. Czułem, że to w ogóle nie jest ta droga. Ostatecznie obaj stwierdziliśmy, że św. siostra Faustyna i sprawa Miłosierdzia Bożego są dla naszego narodu ogromnie ważne, i jednocześnie naznaczone duchem Papieża. To przecież on wyniósł do chwały ołtarzy siostrę Faustynę, konsekrował łagiewnicką Świątynię Miłosierdzia Bożego i zawierzył świat Miłosierdziu Bożemu. Tak więc wszystko to, co jest tak ważne dla świata, wydało nam się jak najbardziej stosowne na tę uroczystość. LAM: – Kiedy mówi się o Janie Pawle II, często padają wielkie słowa, naznaczone emocjami. Nadaje się mu różne przydomki. My z Jankiem postanowiliśmy nieco inaczej spojrzeć na tę kwestię. Zastanawialiśmy się, czy nie można powiedzieć o Janie Pawle II tego, że był to Papież Miłosierdzia. Przecież jego druga encyklika „Dives in Misericordia” traktowała o Miłosierdziu, które on jak gdyby rozniecił. Myślę, że przywrócenie właściwego miejsca Miłosierdziu Bożemu i miłosierdziu w naszymżyciu jest wyzwaniem dla nas, chrześcijan. Trzeba było przełożyć te treści na język tekstu i muzyki. W przypadku tekstu trudności spowodowane były odnalezieniem właściwych środków wyrazu, podkreślających z jednej strony to, że jesteśmy w pewnej wspólnocie, ale podążamy różnymi drogami.
W jednym z wywiadów powiedział Pan tak: „Nie obyło się między nami bez napięć, szukaliśmy Pana Boga, ale i sami nie mogliśmy się odnaleźć”. Czy rzeczywiście i w tym dziele były napięcia? Jaka była atmosfera tego współdziałania?
JKP: – Pana Boga bym w to nie mieszał... Ponieważ często ze sobą współpracujemy, dobrze się znamy i, mam wrażenie, doskonale się rozumiemy. Łączy nas podobny sposób myślenia i artykułowania naszych pomysłów. Ważne jest jednak określenie istoty sprawy, a kiedy ona zostanie uwidoczniona, to wtedy nie ma już żadnych problemów. LAM: – U Janka, a dokładniej w jego muzyce, jest przestrzeń sakralna. Wiersz zapisany na kartce papieru będzie zawsze żył. Jednak gdy słowo poetyckie zostaje podniesione przez muzykę, w inny sposób przemawia do ludzi. I coś się wtedy dzieje w duszach ludzkich. Miłosz pisał, że jest to szukanie nowej dykcji ze strony słowa. Myślę, że tak też jest z muzyką.
Czy tworząc poezję, pisze Pan ją wyłącznie z myślą o podkładzie muzycznym, czy każdy Pański tekst da się oprawić nutą?
LAM: – Nie każdy. Kilka razy Janek mówił mi, że wiersz jest zbyt gęsty i muzyka niczego już tu nie wniesie. Fraza, gdy się narodzi w moim umyśle, jest poddawana swoistej obróbce i dopiero wówczas zostaje zapisana. Na pograniczu tego procesu coś tam zawsze „świta”, tylko że to nie jest muzyka. Najbardziej muzyczne są te wiersze, które piszę w rytm oddechu, ponieważ nie mam wyobraźni muzycznej, pozostaje mi wierność oddechowi. U Janka podoba mi się przestrzeń sacrum, która zbliża nas do tajemnicy, ale nie pozwala zapomnieć o jej istocie.
Jaka zatem jest muzyka utworu, który zabrzmi w Poznaniu jako pierwszy? Czy można podać jakąś encyklopedyczną definicję formy?
JKP: – Trzeba by wyartykułować dwa rodzaje odpowiedzi: jedna będzie techniczna, druga – estetyczna. Koncepcja pracy też jest złożona. Mamy przyjemność współpracować z trzema poznańskimi chórami i ich obecność ma kapitalne znaczenie, ponieważ jest w zasadzie obecnością trzech bardzo wyraźnych solistów. Partie wykonane przez chóry są niezwykle istotnymi fragmentami poezji Leszka. Zwracamy szczególną uwagę na właściwą dykcję tekstu, stawiając na profesjonalizm wykonawców. Chóry, nie bez kozery, będą rozmieszczone w różnych miejscach sali – na chórze, od frontu i z boku. To właśnie wędrowanie dźwięku ma korespondować z tym, co było tak istotne dla Papieża. Ma wyrażać jego kilkudziesięcioletnią pielgrzymkę do św. Faustyny. Tak to rozumiałem. Równie ważna w tym przedsięwzięciu jest też orkiestra i nasi znamienici soliści: Elżbieta Towarnicka, Marzena Michałowska,Andrzej Biegun. Wystąpi również Sebastian Karpiel- -Bułecka, co może wzbudzić zdziwienie. Czasem jednak mieszamy konwencję, gdyż obecność osób zdumiewająco nierównoległych jest niezbędna. W utworze pojawiły sięwątki muzyczne, które Sebastian Karpiel-Bułecka w doskonały sposób potrafi interpretować. Muzyka to są znaki, one znaczą tyle, na ile nauczymy się je odczytywać. Muzyka to wszyscy wykonawcy, ich wrażliwość i umiejętność przekazania tego słuchaczom.
Czy propozycja skierowana od dyrektora Filharmonii Poznańskiej zawierała jakieś ograniczenia, wskazówki, czy też pozostawiała zupełnie wolną rękę dla Panów jako twórców?
JKP: – Pan dyrektor określił jedynie uroczystość, którą mamy uświetnić. Realizacja należała do nas. A cała reszta to wynik też nie do końca określony. Tych ścieżek, którymi mogliśmy pójść, było kilka. Wiele tekstów poetyckich nie zostało zamieszczonych w koncercie, a więc rodzaj ograniczenia pojawiał się w sposób naturalny.
Czy Panowie myślą już o czymś zupełnie nowym?
LAM: – Doznaję pewnego odżywczego uczucia i kończę swój tom wierszy. Jeśli chodzi o pracę z Jankiem nad tym koncertem, to z tych wszystkich wierszy, które powstały, ukaże się tomik poetycki. JKP: – Było około 40 wierszy, ale w koncercie wykorzystano 16. Osobiście przywiązuję dużą wagę do wątków, które nie zostały dalej poprowadzone. Dostrzegam i będę namawiał Leszka do tego, byśmy niektóre z nich rozwinęli w większej formie, pomimo że jeszcze nawet nie wiemy, jak to zabrzmi.