Dzieciństwo spędził Pan pośród niezwykłej wielonarodowościowej mozaiki polskich Kresów, w dorosłość wszedł już jako obywatel niepodległego Izraela. Czy w Pańskiej duszy jest jeszcze miejsce na szufladkę z napisem Polska?
– Szczerze mówiąc, nie przypominam sobie, by kiedykolwiek ktoś mnie pytał o moją duszę... Myślę, że mieć polską duszę to być katolikiem, mieć polską duszę to mieć polskich krewnych, mieć polską duszę to mieć polską szkołę, mieć polską duszę to żyć w domu, gdzie na ścianach wiszą portrety Matki Boskiej. Tych rzeczy u mnie nigdy nie było. Moim symbolem jest gwiazda Dawida, nie krzyż. Doceniam piękno Mazurka Dąbrowskiego, ale wzruszam się przy melodii naszego hymnu Hatikwa. W tym znaczeniu mogę powiedzieć, że nie mam polskiej duszy… Prawdopodobnie więc fakt, iż wróciłem do Polski na służbę ambasadorską i że nadal pojawiam się w Polsce jako wykładowca, jest związany raczej z moją żydowskopolską tożsamością. A to nie to samo co dusza.
Czy ową tożsamość można zamknąć w granicach Pańskiego rodzinnego Borysławia, typowego sztetla – niewielkiego polskiego miasteczka z silną żydowską społecznością?
– Sztetl to moja mała ojczyzna, która nierozerwalnie wiąże się także z sąsiadami Polakami. I będąc kilkakrotnie po wojnie w Borysławiu, naprawdę miałem wra żenie, że wracam do siebie totalnie. Bo chociaż Borysław to już dziś Ukraina, chociaż jest zaniedbany i nie słyszę już tam żydowskiej mowy, to jednak stojąc przy mogile mojego dziadka, wracam do lat dziecinnych i do mojej pierwszej miłości – przepięknej żydowskiej dziewczynki o imieniu Bella, z którą chodziłem do przedszkola. Ale dzieciństwo w Borysławiu to także inny obraz tkwiący w mojej pamięci: ja schowany w maminej pierzynie u naszej polskiej sąsiadki pani Potężnej, obserwujący Żydów p y jp j ą wywożonych samochodami do okolicznych lasów. Wśród nich jest też moja kochana Bella. A potem odgłos strzałów. Tyle lat… takie sny...
O tej przepołowionej pamięci często wspomina Pan w swojej najnowszej książce „Między narodami”. Ot, choćby w tym fragmencie, w którym pisze Pan o gęsiej skórce, jakiej dostaje, słysząc szczekanie psów w nocnej ciszy...
– To jest, niestety, odruch bezwarunkowy. Ja naprawdę bardzo lubię psy, chętnie się z nimi bawię, głaszczę, nadstawiam rękę. Ale kiedy przywołuję w wyobraźni obraz esesmana, to zawsze towarzyszy mu właśnie pies... Proszę spróbować mnie zrozumieć – jeżeli człowiek żyje w nieustannym strachu przez kilka lat, jeżeli gestapowiec jest dla niego ucieleśnieniem diabła w ludzkiej skórze, to skojarzenia nasuwają się same... To samo dzieje się, kiedy widzę wysokie, wyczyszczone na glanc męskie buty i kiedy słyszę ten pak, pak, pak – stukot obcasów. Wtedy coś mną trzęsie. Podobnie reaguję na słowa: achtung, links, rechts. Bo dla mnie to Mengele. I wiem, że te głosy już do końca życia będą na stałe wbudowane w moją duszę.
Żydowską duszę...
– Wie pan, wcale się nie zdziwię, jeżeli pod koniec naszej rozmowy dojdziemy do wniosku, że polska i żydowska dusza są do siebie bardzo podobne... Dusza żydowska… Dusza żydowska jest bardzo stara. W takim bardzo plastycznym ujęciu jej uosobieniem jest smutny dźwięk skrzypiec, ich płacz. To pewnie dlatego, że dusza żydowska związana jest zawsze z jakimś martwieniem się. Bo Żyd nigdy y ą j j nie jest do końca szczęśliwy. Nawet wtedy, kiedy ma dobry dzień, mówi: tfu, tfu, tfu, jutro na pewno będzie źle. To taki nasz żydowski fatalizm, wynikły po trosze z przekonania o niesprawiedliwości tego świata. Dusza żydowska ma też swój martyrologiczny fragment, związany ze śmiercią. I nie chodzi tu tylko o Shoah, Zagładę. Bo przecież nawet dziś w Izraelu cały czas tylko wojna i wojna. Dam panu przykład z mojego podwórka – w swojej karierze naukowej miałem setki studentów i seminarzystów, byłem im swatem, byłem zapraszany na ich wesela, na bar micwy ich synów. A potem przychodziła wojna albo kolejny zamach... Efekt? Tylko do wojny Jom Kipur straciłem 17 moich studentów. O tak, dusza żydowska z pewnością związana jest z wiecznym requiem… I wreszcie dusza żydowska jest nade wszystko religijna. Bo nawet niereligijny Żyd i tak zawsze powie po hey gj brajsku: „Boże mój”. Jest nawet taki dowcip: spotyka się dwóch Żydów j j J i jeden mówi do drugiego: oj, ja mam takie straszne kłopoty z moim synem. A co się stało? Bo wiesz, ten mój syn zrobił się okropny apikoros, zaprzeczeniec, on pisze książkę przeciwko Bogu. Na co ten drugi odpowiada: to Bóg mu dopomóż... Religia jest naszą narodowością. Cóż innego bowiem może wiązać naród pozbawiony przez dwa tysiące lat swojej ojczyzny? Gmina żydowska, rabin, synagoga, midrasz, modlitwa piątkowa, ryba po żydowsku, chusteczka na głowie rozmodlonej żydowskiej mamy i oczy zamknięte do Boga. To jest dusza żydowska, to jest tożsamość żydowska.
Bardziej to wszystko skomplikowane, niż początkowo sądziłem.
– To pan nie wie, że komplikacja to nasza żydowska specjalność? Przecież nawet Talmud i Miszna są skomplikowane. I może ta przysłowiowa żydowska mądrość bierze się właśnie z tego powikłania? Ta wieczna gimnastyka, kombinacja i matematyka, i nic nie można załatwić prosto, i dwa i dwa to siedem, i tak od dwóch tysięcy lat… Więc chyba rzeczywiście z tych wszystkich komplikacji coś w końcu wyszło. No, bo skoro aż 23 procent noblistów stanowią Żydzi… y ,
A na to wszystko nakłada się jeszcze diaspora...
– Ale diaspora przyniosła też wiele pozytywów. Bo proszę sobie wyobrazić, jak dziś wyglądałby Izrael, gdyby nie nasz bagaż doświadczeń przywiezionych z Europy czy ze Stanów Zjednoczonych? Nie chcę nikogo obrażać, a już zwłaszcza naszych najbliższych sąsiadów, ale byłoby to pewnie kolejne państewko należące do azjatyckiego Trzeciego Świata. p ą Z drugiej strony żydowska diaspora także wniosła swój niezwykle istotny wkład w rozwój cywilizacji zachodniej. Bo czy można sobie wyobrazić Europę bez Einsteina, bez Heinego, bez Freuda? Bez judeochrześcijanizmu?