Logo Przewdonik Katolicki

Główne grzechy chrześcijan

Wojciech Nowicki
Fot.

Nowy rok to nowe wyzwania. Także w sferze ducha. Zapewne jest nad czym pracować. Wpierw trzeba jednak zrobić porządny rachunek sumienia. Jakie są grzechy współczesnego chrześcijanina? Przede wszystkim bezrefleksyjność. Wielu nie zastanawia się dziś nad sensem życia. Nie myśli o zbawieniu. Co więcej, współczesny człowiek bardziej od życia wiecznego chce życia...

Nowy rok to nowe wyzwania. Także w sferze ducha. Zapewne jest nad czym pracować. Wpierw trzeba jednak zrobić porządny rachunek sumienia.

 

Jakie są grzechy współczesnego chrześcijanina? Przede wszystkim bezrefleksyjność. Wielu nie zastanawia się dziś nad sensem życia. Nie myśli o zbawieniu. Co więcej, współczesny człowiek bardziej od życia wiecznego chce życia doczesnego. Taką diagnozę stawia m.in. Benedykt XVI w encyklice „Spe salvi”. Zauważa, że dla człowieka wizja życia bez końca jawi się bardziej jako wyrok niż dar. Takie życie wydaje się być nudne i nie do zniesienia. Podobnie jak niebo wypełnione świętymi nieustannie wielbiącymi Boga. A gdzie imprezy, gdzie seks, gdzie inne ziemskie przyjemności? W chrześcijaństwo wdziera się laicyzacja. Zbyt często myślimy o sprawach Bożych po ludzku. Zbyt rzadko ufamy Panu.

W efekcie wielu chrześcijan coraz rzadziej patrzy na rzeczywistość kategoriami wiary. Coraz częściej dajemy się omamić światu, który zachęca do zabawy i czerpania garściami z życia. W tym świecie nie ma miejsca na cierpienie i ofiarę. Rozwija się nowoczesna technologia, która ułatwia życie, a także medycyna, która poprawia jego jakość. Świat kusi życiem spokojnym i szczęśliwym. Próbuje się budować królestwo Boże na ziemi. Ale to niemożliwe. Benedykt XVI we wspomnianej encyklice podkreśla, że trzeba angażować się na rzecz poprawy świata, na rzecz pokonania cierpienia. Jednak „całkowite usunięcie go ze świata nie leży w naszych możliwościach – po prostu dlatego, że nie możemy zrzucić z siebie naszej skończoności i dlatego, że nikt z nas nie jest w stanie wyeliminować mocy zła, winy, która […] nieustannie jest źródłem cierpienia”.

Ogromnym problemem jest przeciętność wiernych. Chrześcijanom brakuje właściwego im radykalizmu. Wypełniają formalności, które nakłada na nich Kościół, utyskując, że i tak wymaga zbyt wiele. Albo oddają Panu Bogu dziesięć minut dziennie w porannej i wieczornej modlitwie, mając poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Ale dziesięć minut dziennie i wypełnianie kościelnych przykazań z cierpiętniczą miną to nie jest prawdziwe chrześcijaństwo. To doprawdy niewiele w porównaniu z tym, ile czasu poświęcamy na inne sprawy. A trzeba mieć świadomość, że Chrystus pełen jest radykalizmu. Jego przyjście na świat przez narodzenie z Maryi w ubogiej stajence to jest radykalizm. Jego nauka też jest radykalna: tak - tak, nie - nie; żadnego „ale”. Odkupienie świata przez krzyż – kolejny radykalizm. Skąd się on bierze? Z miłości Boga do człowieka – z miłości, która jest szalona. Brakuje dziś Bożych szaleńców. Za to wielu jest przeciętniaków, którzy przyzwalają na zamykanie wiary w czterech ścianach naszych domów. To absurd. Nie można być chrześcijaninem w domu, a poza nim poganinem. Chrześcijaństwo determinuje całe życie. O Chrystusie trzeba więc myśleć non stop: w relacjach z rodziną, przyjaciółmi, w pracy, szkole, na uczelni, na imprezie, na zakupach.

Spośród licznych wad trzeba wspomnieć jeszcze o indywidualizmie i manii wielkości. Chcemy być bogaci, chcemy rządzić, chcemy, by nam służono. Dziwi nas widok kogoś, kto przedkłada potrzeby bliźniego nad własne sprawy. Nie rozumiemy, gdy ktoś przejawia ducha służby. A jednak niebo wypełniają pokorni. To właśnie przekreślenie swojego „ja”, uniżenie przed Stwórcą świadczy o wielkości człowieka. Człowiek jest nim prawdziwie, gdy klęczy przed Bogiem. Królestwo Boże należy do ubogich w duchu. Należy do tych, którzy nie myślą jedynie o swoim zbawieniu, ale pragną zbawienia całej wspólnoty wierzących. Moje zbawienie to za mało, trzeba pociągać za sobą innych.

Świata nie zmienimy. Ale możemy zmienić siebie i nasze otoczenie. Warto być Bożym szaleńcem. Chrześcijaństwo potrzebuje autentycznych świadków wiary, nadziei i miłości.

Wojciech Nowicki


 


 


Chrystus jest naszą Głową

 

Proszę cię, abyś pamiętał, że nasz Pan Jezus Chrystus jest rzeczywiście twoją Głową, ty zaś jednym z Jego członków. Chrystus należy do ciebie, tak jak głowa należy do ciała. Cokolwiek jest Jego, jest twoje: duch, serce, ciało, dusza, wszystkie władze i umiejętności. Masz posługiwać się nimi, jak gdyby były twoje, po to, abyś Bogu służył, chwalił Go, miłował i wysławiał. Ty zaś należysz do Niego, jak ciało należy do głowy. Dlatego i On pragnie posługiwać się wszystkimi twoimi władzami jak swoimi, by służyć Ojcu i Jego wielbić.

 

św. Jan Eudes, “Tractatus de admirabili Conde Iesu”

 



 


Gdybyśmy byli rzeczywiście chrześcijanami, nie byłoby żadnych pogan.

[św. Jan Chryzostom]

 


Nie bądź przeciętniakiem!

Potrzeba dziś chrześcijan prostych, którzy by mieli prostą i jasną wiarę. Wiele jest słabej pobożności, która nie promieniuje na życie. Nie scala. Nie stwarza jednolitych chrześcijańskich osobowości oddanych całkowicie Bogu. Otóż nie ma różnicy między zwykłymi chrześcijanami świeckimi a kapłanami i zakonnikami pod tym względem. Wszyscy są powołani do tego, by się całkowicie oddać Bogu w tych zadaniach konkretnych, w jakich są, w jakich życie ich przebiega.

 

Żyjemy wśród świata, w którym dużo jest rozpaczy. Świata, który gorączkowo szuka drogi. Który się szarpie. W którym jest zmęczenie. Niepokój i wątpliwość. Błądzenie i niewiara. I musimy mieć wielkie serce dla całej biedy tego świata, w której i my jesteśmy. Ale w tym wszystkim my nie możemy upodobnić się do tych, którzy wątpią. My musimy wiedzieć i to dobrze wiedzieć, bo świat tego właśnie od nas potrzebuje. Potrzebuje wiedzieć, że my wiemy, że my mamy pewność naszej wiary. Że my znamy Chrystusa.

 

[…] Chrześcijaństwo jakieś umiarkowane, bez wielkiego i totalnego ideału, to jest zupełny nonsens. Bo nie na to Bóg przyszedł, nie na to Bóg całą swoją krew za ciebie przelał, abyś ty byle jak sobie żył i miał ambicje „średniaka”. A to przecież wszystko jest dla ciebie. Gdybyś był sam jeden na Ziemi, Chrystus by to wszystko uczynił. A więc chrześcijaństwo to jest Chrystus. Chrystus z nami. Chrystus dla nas. Chrystus nasz. Chrystus wśród nas.

 

o. Piotr Rostworowski, „W głąb misterium”, Kraków 2006

 


Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki