Zadziwiająca jest owa liczba trzy: „gdzie dwóch, albo trzech”, „wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba”, „a oto dwóch mężów rozmawiało z nim”, Ojciec, Duch Święty i Syn, który trzeciego dnia zmartwychwstanie. A mimo to nie do trzech razy sztuka, ale do siedemdziesięciu siedmiu. Jakby wiedział, że prawdziwa przemiana wymaga czasu i szans na upadek więcej niż trzech.
Modlitwa odmienia wygląd twarzy, choć łatwo przespać ów czas, gdy inni wokół nas tak się odmieniają. I bywa, że lśniące szaty synów wybranych odczytujemy jedynie jako zaproszenie do stawiania kolejnych namiotów.
Mówimy, gdy nie wiemy, co mówić. Milczymy, gdy objawia się Ten, o którym milczeć nie można. I ciągle niewielu jest mężów, co objawiając się w chwale, mówią o Jego odejściu.
A Jezus znów wychodzi na górę, aby się modlić…