Świat zdominował kult jednostki. Młodzieży zaleca się dbanie o siebie, a nie oglądanie na innych. Czy dziś jest jeszcze miejsce na solidarność?
Indywidualizm jest jednym z filarów doktryny liberalizmu. Przeciwstawia się mu kolektywizm, tak jak liberalizmowi przeciwstawia się socjalizm. Sęk w tym, że pomiędzy tymi dwiema skrajnościami jest jeszcze coś pośrodku – solidaryzm. Jest to droga zapomniana i często omijana. Niesłusznie, bo stanowi swoisty bezpiecznik pomiędzy nieskrępowanym liberalizmem i równie niebezpiecznym socjalizmem.
Liberalizm z powszechnym dziś kultem jednostki wychodzi z fałszywego założenia, że każdy człowiek w równym stopniu rozumie własne potrzeby, równie zręcznie potrafi dążyć do ich zaspokajania i w równym stopniu jest zdolny do samodzielności gospodarczej. Socjalizm zaś tłamsi aktywność poszczególnych osób na rzecz wspólnego dobrobytu. Solidaryzm chroni przed obydwoma niebezpieczeństwami. Nie dopuszcza do traktowania człowieka jako środka do osiągnięcia celu, zakłada pomoc mniej zaradnym, a przy tym nie niszczy kreatywności jednostki i nie zmusza do rezygnacji z samodzielności.
Solidaryzm to nurt myślowy, który kładzie nacisk na kwestię braterstwa i zachęca do tworzenia możliwie równych warunków rozwoju dla każdego, co notabene jest jednym z postulatów myśli liberalnej. Postawa solidarna zmusza do patrzenia dalej niż jedynie na czubek własnego nosa. Domaga się zauważenia innych, ich potrzeb, niedoskonałości. Do jej przyjęcia zachęca Kościół katolicki. Kompendium Nauki Społecznej Kościoła zwraca uwagę na fakt, „że istnieją ścisłe związki solidarności z dobrem wspólnym, powszechnym przeznaczeniem dóbr, równością ludzi i narodów oraz pokojem na świecie”. Chodzi o to, by każdy człowiek mógł rozwijać swoje zdolności nie tylko dla dobra własnego, ale także dla dobra wspólnego.
Czy to znaczy, że Kościół odrzuca indywidualizm? Bynajmniej. Kościół podkreśla nawet indywidualizm człowieka: „Osoba ludzka postrzegana jest zawsze w swojej niepowtarzalnej i niezbywalnej wyjątkowości”. Natomiast nie akceptuje egoistycznego podejście do życia, w którym centralne miejsce zajmuje „ja”, a potrzeby innych giną wśród licznych potrzeb koniecznych do zaspokojenia. Zatwardziałość serca wobec drugiego człowieka jest odwracaniem się plecami do Boga. Człowiek bowiem nie żyje dla siebie, ale – jak mówi Jezus w Ewangelii św. Łukasza – żyje przede wszystkim dla Boga. Dlatego Kościół odrzuca egoizm, wzywa do solidarności i wskazuje, że często trzeba pójść dalej – całkowicie „zatracić siebie” dla dobra bliźniego, odrzucając indywidualizm i partykularyzm.
Aby realizować w życiu idee solidarności, nie trzeba wielkich czynów. Wręcz przeciwnie, potrzeba wkładać całe serce w codzienność. Każdy chrześcijanin ma obowiązek głosić Ewangelię przez przykład swojego życia rodzinnego i zawodowego. Kompendium Nauki Społecznej Kościoła stwierdza, że „wierni świeccy, odpowiadając na różne wymogi poszczególnych obszarów swojego zaangażowania, świadczą o prawdziwości swojej wiary, a jednocześnie o prawdziwości nauki społecznej Kościoła, która urzeczywistnia się w pełni, gdy żyje się nią w sposób konkretny i wykorzystuje się jej wskazania dla rozwiązania problemów społecznych.”. Chodzi więc o to, by w życiu cechowała nas służba, znak i wyraz miłości, które widoczne będą i w życiu rodzinnym, i kulturalnym, i pracowniczym, i ekonomicznym, i politycznym, i każdym innym.
Wojciech Nowicki
Kogo nienawidzi świat?
Nie jest łatwo oprzeć się temu wszystkiemu, co oferuje świat. Trudno przeciwstawić się niektórym trendom: liberalizmowi w sprawach moralności, kultowi indywidualizmu przeciwstawionemu służbie drugiemu człowiekowi, nieskrępowanemu korzystaniu z życia zamiast odpowiedzialności, która jest od niego mniej atrakcyjna itd. Pan Jezus to wszystko przewidział. Powiedział uczniom wprost, że świat będzie ich nienawidził. Dlaczego? „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” – mówi Chrystus. Będzie nam łatwiej zrozumieć Jego słowa, jeśli uświadomimy sobie, że rzeczywiście każdego z nas Pan Bóg sobie wybrał. Co więcej, imię każdego z nas na chrzcie św. wpisał do księgi w niebie. Możemy siebie z tej księgi wykreślić. Ale możemy też – i powinniśmy – z pomocą Ducha Świętego starać się do nieba dostać. Wybór należy do nas.
wn
Solidarność, miłość, godność – dopiero w imię tych rzeczy postępując – postępujemy jak ludzie. [Maria Dąbrowska]
Indywidualizm a wolność
Za pojęciem indywidualizmu wiąże się kwestia wolności. Jeśli postrzegamy indywidualizm właściwie, tzn. jako zespół właściwych nam cech, którymi obdarzył nas Bóg, byśmy mogli je wykorzystać dla własnego zbawienia i dobra innych, to również pojęcie wolności będziemy pojmować właściwie. Jeśli jednak przez indywidualizm będziemy rozumieli jedynie dążenie do maksymalizacji korzyści, nieustannego zaspokajania swoich potrzeb, nie zważając na potrzeby innych, to również pojęcie wolności będziemy rozumieli błędnie.
Indywidualizm ani wolność nie mogą podeptać godności ludzkiej, która należy się każdemu człowiekowi bez wyjątku. Konstytucja soborowa „Gaudium et spes” podkreśla, że „godność człowieka wymaga, aby działał ze świadomego i wolnego wyboru, to znaczy osobowo, od wewnątrz poruszony i naprowadzony, a nie pod wpływem ślepego popędu wewnętrznego lub też zgoła przymusu zewnętrznego”. Kościół uczy w ten sposób, że każdy z nas musi patrzeć na siebie jako na dziecko Boże, obdarzone wolnością i powołane do świętości. Musi wsłuchiwać się w głos sumienia, który jest głosem Boga. A uleganie presji laicyzacji, niepohamowanej konsumpcji, nieumiarkowanego korzystania z życia nie jest wolnością, jak próbuje się nam wmówić, ale popadaniem w niewolę.
wn