Logo Przewdonik Katolicki

Rano trzeba wstać!

Dawid Cybulski
Fot.

Każdy z nas na swój sposób przeżywa adwentowy czas. Czymś szczególnym jest on dla ministrantów, którzy każdego dnia podejmują odpowiedzialność za adwentową liturgię. Każdy z nas pamięta lub jeszcze lepiej zna z corocznego doświadczania Roraty: w naszych parafiach są sprawowane dodatkowe Msze święte ku czci Najświętszej Maryi Panny. W wielu kościołach takie Eucharystie odbywają...

Każdy z nas na swój sposób przeżywa adwentowy czas. Czymś szczególnym jest on dla ministrantów, którzy każdego dnia podejmują odpowiedzialność za adwentową liturgię.

Każdy z nas pamięta lub jeszcze lepiej zna z corocznego doświadczania Roraty: w naszych parafiach są sprawowane dodatkowe Msze święte ku czci Najświętszej Maryi Panny. W wielu kościołach takie Eucharystie odbywają się już od godziny 6 rano. Wiąże się to z dobrym zorganizowaniem służby liturgicznej, bo jak wiadomo, Roraty są sprawowane w szczególnie uroczysty sposób i potrzebni są na nich ministranci.

Ministrancka praktyka
Msze roratnie niejednokrotnie pokazują, że chłopacy, którzy cały rok nie mogli wstawać na swoje ranne „służenia” – nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mogą i idą jeszcze wcześniej do kościoła. Z reguły chyba nawet biegną, bo budzik zadzwonił za późno…

Grudzień to miesiąc, który w naszych domach mija na sprzątaniu i przygotowywaniu potraw, a potem ubieraniu choinki oraz dekorowaniu wigilijnego stołu. W kościele natomiast ministranci mają swoje próby (zwane instrukcjami liturgicznymi), podczas których ćwiczą wszystkie możliwe funkcje oraz procesje na Pasterkę oraz świąteczne i noworoczne dni.

Jeżeli ktoś przechodził w okresie Adwentu obok salki, w której służba liturgiczna ma swoje zbiórki, to pewnie słyszał (raz bardziej udane, raz mniej) próby śpiewu kolęd – w końcu po świętach mamy odwiedziny duszpasterskie.

Oprócz typowo liturgicznych zadań do „krajobrazu” naszych parafii na stałe wpisują się ministranci sprzedający lampiony, kartki świąteczne, świece Caritas lub adwentowe wieńce.

Ministrancki duch
Przed kilkoma tygodniami w poznańskiej katedrze na zakończenie uroczystości, podczas której zostali ustanowieni nowi lektorzy i ceremoniarze, bp Zdzisław Fortuniak wspomniał, iż podczas różnych spotkań rozmawia z dorosłymi mężczyznami, którzy z dumą wspominają, że byli ministrantami. Jest to wielką radością, że po wielu latach wracają do swoich młodzieńczych przeżyć. Wracają jednak przede wszystkim do tego, czego się nauczyli, do formacji, którą przeżyli.

Dlatego właśnie w pierwszym okresie roku liturgicznego oprócz wspomnianych, powiedzmy „fizycznych zadań”, ministranci poświęcają wiele czasu na osobiste przygotowanie do chwili narodzenia Jezusa oraz uczestniczą w zbiórkach, które mają ich wprowadzić w tajemnicę najbardziej rodzinnych świąt w roku.

Adwent jest też momentem refleksji nad tym, jak wykonaliśmy postawione przez Kościół zadanie, by „przypatrzeć się powołaniu naszemu” i czasem, by zastanowić się, jak chcemy realizować hasło kolejnego programu duszpasterskiego: „Bądźmy uczniami Chrystusa”.

Uniżenie Jezusa
Pisząc o historii oraz zadaniach ministranta podczas Adwentu, nie sposób nie podzielić się osobistymi doświadczeniami, które sprawiły, że szczególnie ukochałem ten okres w roku liturgicznym.

Była grudniowa sobota, kilkanaście minut po godzinie 6. Wiedziałem, że już nie zdążę na czas. Wbiegłem do kościoła i zobaczyłem młodszego kolegę, który z książeczką do nabożeństwa śpiewał Godzinki. Później, w lipcu była Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę, podczas której ten sam kolega pomagając sobie tekstem, wyśpiewywał Godzinki… Poprzez pewnego rodzaju tajemniczość sobotnich poranków, a później poprzez pielgrzymowanie do Matki Bożej Częstochowskiej, zafascynowałem się tą szczególną formą nabożeństwa ku czci Najświętszej Maryi Panny. Czyż nie jest cudownie zaczynać dzień słowami: „Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę Świętą…”. Jest to jeden z powodów, dla których Adwent jest dla mnie czasem szczególnym.

Drugi natomiast wiąże się bezpośrednio z celem Adwentu. Otóż, Wszechmogący Bóg rodzi się dla nas jako bezbronne Dziecko. Ta właśnie Osoba odda życie również dla nas, dzięki czemu będziemy mogli przystępować do Komunii świętej. Jakże wielkie uniżenie Boga przed grzesznym człowiekiem!

Trzeba wstać
W mowie eschatologicznej Ewangelii wg św. Mateusza możemy znaleźć przypowieść o pannach mądrych i głupich. Ten fragment kończy się konkluzją, iż mamy czuwać, bo nie znamy dnia ani godziny. Oczekiwanie owych dziesięciu kobiet, to jakby nasz coroczny Adwent (łac. adventus – przyjście, pojawienie się króla). Musimy jednak od siebie wymagać, bo choć znamy dzień przyjścia Pana do betlejemskiej szopy, to nie wiemy, kiedy Chrystus zstąpi na końcu czasów na ziemię. Dlatego może raz, może dwa, a może codziennie, wstając na Roraty, mówmy sobie, iż „rano trzeba wstać”, aby po pierwsze, w grudniu Jezus narodził się w nas prawdziwie, a po drugie, abyśmy byli zawsze gotowi na Jego Paruzję.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki