Mieszka Pan na Podhalu. Roraty są tradycją polską, mało znaną w innych krajach. A jak to wygląda w Waszym regionie?
– Od urodzenia mieszkam w najwyżej położonej miejscowości w Polsce. Miejsce to zimą bywa bardzo surowe, kapryśne i nieraz groźne, zwłaszcza gdy podczas śnieżycy i silnego wiatru traci się orientację przestrzenną, szczególnie nocą. Kiedy byliśmy dziećmi, razem z bratem i kolegami jako ministranci udawaliśmy się na roraty, które rozpoczynały się o 6.00 rano godzinkami. Żeby zdążyć, należało wyruszyć około godziny 5.30, musieliśmy pokonać półtorakilometrową trasę do kościoła… Podczas takich właśnie śnieżyc trzymaliśmy się za ręce, żeby wiatr nas nie rozdzielił. Poza tym w śniegu i mroku zupełnie nie było widać drogi. Jeśli chociaż jeden z nas nie tracił azymutu, nikt z idących się nie zgubił. Lamp oświetlających drogę jeszcze wówczas nie było. Docieraliśmy szczęśliwie i cieszyliśmy się, gdy następnego ranka śnieżyca ustawała.
Obecnie roraty są nieco później, a dotrzeć można na nie samochodem. Wystarczą cztery minuty. Zimowy i surowy klimat nigdy jednak nie zgasił w nas radosnego oczekiwania na najpiękniejsze święta Bożego Narodzenia. Po drodze mieliśmy jeszcze 6 grudnia – bardzo wesoły przystanek, dzień św. Mikołaja.
Adwent to czas oczekiwania na narodziny Mesjasza. W naszych czasach czekanie jest trudne, gdyż żyjemy w ogromnym tempie. Przed świętami mamy tyle przyziemnych spraw do załatwienia. Jak nauczyć się samodyscypliny, aby Adwent dobrze wykorzystać? I skąd brać wytrwałość oraz cierpliwość?
– Fakt, pożyczyć ani kupić tego się nie da. Jednak cierpliwości i systematyczności można się nauczyć. Wystarczy nasiąknąć tym w dzieciństwie i nie zatracić później w życiu dorosłym.
W gwarze góralskiej często słyszy się powiedzenie „zbieraj rozum”, czyli nie tylko wiedzę i doświadczenie, ale też umiejętność rozumienia siebie i drugiego człowieka. Sumarycznie daje to dojrzałość i mądrość, które ułatwiają komunikację z innymi, umożliwiając przy tym odnalezienie kierunku i sensu aktywności życiowej, zawodowej i rodzinnej. Ten zgromadzony „rozum” pomaga nam także rozpoznawać i szanować najwyższe wartości i cnoty. A potem strzec je przed dewaluacją lub zamianą na pozorne korzyści.
Oprócz modlitwy, postu i jałmużny Kościół zaleca w tym okresie ascezę. Termin pochodzi z greki – oznacza ćwiczenie, trening. Każdy sportowiec o wiele więcej czasu spędza na treningach niż na zawodach, które są jego świętem. Widzowie mogą w nim uczestniczyć, ale nie mają świadomości, ile pracy to kosztuje w ukryciu. Jak trenować mentalnie, aby dobrze przeżyć Boże Narodzenie? Spotkania rodzinne czasem kończą się… kłótnią.
– Trening czyni mistrza. Nie bez powodu utarło się to powiedzenie. Wydaje mi się jednak, że w okresie przygotowań adwentowych aż tak bardzo ambitnie ćwiczyć nie musimy, aby spełnić oczekiwania Bożego Dziecięcia. Wystarczy szczera postawa wobec innych ludzi, z odrobiną humoru i tolerancji. A także zwyczajne przeżycie bożonarodzeniowej radości, która łączy nas wszystkich (bez względu na wyznawane poglądy czy przekonania) wokół żłóbka. Okraszonej nastrojowymi kolędami, w ślicznym entourage’u, co czyni ten czas tak niezwykłym i niepowtarzalnym, że nie można go porównać do żadnej innej sytuacji w naszym ziemskim życiu. Ten świąteczny nastrój łagodzi postawy i zwalnia nas z tendencji rywalizacyjnych, które wtedy są nie na miejscu.