Logo Przewdonik Katolicki

Podążając za betlejemską gwiazdą

Adam Suwart
Fot.

Z Witoldem Przewoźnym, kustoszem Muzeum Etnograficznego w Poznaniu, rozmawia Adam Suwart Cała polska kultura ludowa pulsowała razem z życiem religijnym. Rytm liturgiczny odbijał się na tej kulturze bardzo wyraźnie. Czy można tak powiedzieć? O tak! Za każdym razem, gdy poruszamy problem tradycji, szczególnie z tym niezwykle widowiskowym elementem, jakim są zwyczaje, obrzędy i...

Z Witoldem Przewoźnym, kustoszem Muzeum Etnograficznego w Poznaniu, rozmawia Adam Suwart


Cała polska kultura ludowa pulsowała razem z życiem religijnym. Rytm liturgiczny odbijał się na tej kulturze bardzo wyraźnie. Czy można tak powiedzieć?

– O tak! Za każdym razem, gdy poruszamy problem tradycji, szczególnie z tym niezwykle widowiskowym elementem, jakim są zwyczaje, obrzędy i rytuały, to dokładnie widzimy, jak religia i tradycje kultury ludowej przenikają się, nie rywalizują, ale tworzą wspólną rzeczywistość. Jest to kompromis pomiędzy starymi zwyczajami, często mocno osadzonymi w kulturze przedchrześcijańskiej, oraz religijnym podziałem kalendarza liturgicznego. W kulturze ludowej widać, jak cały rytm natury, przemijających pór roku, rytm światła, słońca, przesileń zostały świetnie wkomponowane w zwyczaj świętowania, wyróżnienia w czasie pewnej sfery sacrum.

Dopiero w ostatnim czasie, w szybko zmieniającej się współczesności, wiele tradycyjnych elementów tego adwentowego obrazu zanika, a w jego miejsce nie pojawiają się nowe. A właściwie te luki w kulturze i obrzędowości adwentowej zostają nadbudowane przez zachowania charakterystyczne dla doby obecnej, na przykład przez słynny przedświąteczny szał zakupów, który w wielu społeczeństwach Zachodu zaczyna się już w końcu października!

A zatem pewne zubożenie tradycyjnej kultury jest dziś wypełnione przez zachowania konsumpcyjne?
– Dzisiejszy człowiek żyje już nie w rytmie, ale w tempie, ciągle zwiększanym. Tymczasem Adwent jest czasem oczekiwania, dojścia do tego najważniejszego momentu. Człowiek współczesny jest niecierpliwy, nie lubi czekać. Któż dzisiaj czeka świadomie 40 dni!? Mówiliśmy kiedyś o „Czterdziestnicy” – o czasie na przygotowanie. Czas, w którym ludzie na wsi, a z tej kultury wiejskiej wywodzi się przecież polskie społeczeństwo, oczekując na Boże Narodzenie, w różny, sobie charakterystyczny sposób, przygotowywali się każdego roku na nowo na przyjęcie tej Tajemnicy.

Rytm przyrody na to pozwalał. Św. Marcin (11 listopada) zamykał wszystkie prace polowe, zwierzęta były już w zabudowaniach gospodarczych, prace na polach skończyły się, a rozległe równiny często pokrywał już śnieg. Na oczach ludzi przyroda zmieniała się, niekiedy dość dramatycznie zamierała. Zapadający o godzinie czwartej po południu wieczór i długi czas ciemności – wszystko to musiało na ludziach robić duże wrażenie i skłaniać do refleksji. Kończył się czas światła, wykorzystywanego na ludzką pracę. Teraz ludzie po wczesnym zmierzchu zanurzali się w czasie pewnego niepokoju o dalszy los i bieg zdarzeń – czy cykl roczny będzie dalej utrzymany? Za tym niepokojem następowało ludzkie działanie. Ale na to był stosowny czas i ludzie go mieli nawet w nadmiarze.



I z tego niepokoju zrodził się obyczaj wróżb, pojawiający się w adwentowym czasie?
– Tak, w kulturze ludowej Adwent był na przykład czasem swatania par oraz wróżenia. Tak starano się sobie poradzić z nastrojem pesymizmu i nostalgii, jaki mógł się człowiekowi udzielać. W katarzynki – wigilię 24 listopada – wieczorem chłopcy na wsiach pytali więc o swoją przyszłość, o szansę na ożenek, o to, jaką pannę uda im się zdobyć. Dziewczęta z kolei podobne wróżby czyniły w andrzejkowy wieczór. W ludowej wizji świata wierzono, że ten czas długich jesiennych wieczorów sprzyja zstąpieniu na ziemię sił z zaświatów. Już w Zaduszki przywoływano w pamięci tych, którzy odeszli, wierząc często, że są oni wtedy z nami. Przykładem mógł być znany w pewnych regionach Słowiańszczyzny obyczaj dziadów. To te zaproszone w naszą okolicę siły wiedziały więcej i to one mogły udzielać tych mocno zakodowanych w woskowych figurkach odpowiedzi. To dla nich wreszcie rezerwowano wolne miejsce przy wigilijnym stole.

Adwent sprzyjał więc kontaktom międzyludzkim…
– Ludzie mimo ciemności spotykali się wieczorami w chatach, przy zapalonych świecach darli pierze, snuli niezwykłe opowieści, potęgowali atmosferę niezwykłości i wyczekiwania, której fajerwerkiem są święta. Nie izolowano się więc, jak to widzimy dzisiaj, ale przeciwnie – Adwent stawał się okazją do łączenia ludzi. Widzimy więc, że okres ten był mieszanką zachowań ludowych i ściśle religijnych. Z jednej strony wróżby, które były sposobem na okiełznanie nieznanych sił przyrody, z drugiej jednak Roraty i jutrznia rano. Ludzie podążający do kościoła z lampionami, zapalający świece i poprzez ogień rozjaśniający te ciemności.

Adwent to też w gospodarstwie czas czyszczenia wszystkiego wokół. Czas porządków, mycia, szorowania całej zagrody. Tak jak na Podhalu domy myje się też z zewnątrz, szorując je szczotką. Człowiek chciał więc przygotować do tego nowego etapu nie tylko siebie, ale wszystko, co go otaczało. Ludzie czuli w ten sposób, że uczestniczą w jakimś specjalnym misterium, że stopniowo, poprzez różne ludowe rytuały, przygotowują się na przyjęcie tego cudu Wcielenia i Narodzenia, także nowego roku. W tak powszechnym na wsi porządku natury było to zarazem przyjęcie cudu nowego życia, które ma początek po przesileniu zimowym około 21 grudnia, kiedy to przybywa minut nowego dnia, który staje się od tej chwili dłuższy od nocy.

Na ile współczesna kultura masowa zatarła dawne odwieczne obyczaje ludowe, obecne na przykład w tradycyjnej kulturze polskiej?
– W pierwszą niedzielę Adwentu w wielu regionach Polski, szczególnie w Beskidzie i na Podlasiu, rozpoczynano czas adwentowy od grania na ligawach – długich drewnianych trąbach. Często stawano przy studni, aby dźwięk rozlegał się jak najdalej po okolicy. Nadawano tym samym komunikat, że oto zaczyna się czas przygotowania, pewnej mobilizacji. Pamiętajcie, bo oto nadchodzi czas, którego będzie ubywać, który ma swoją formułę zachowań. Każdy ma coś do zrobienia. To czas, w którym trzeba zaniechać zabawy, zawiesić na ścianie instrumenty muzyczne, ograniczyć jedzenie (prawie jak post), zaniechać także pewnych prac związanych z przędzeniem, tkaniem w obawie o los, który te niezbyt sprzyjające nam siły zaświatów mogłyby zaplątać czy zerwać jak nić.

Trudno oszacować to na pierwszy rzut oka, bo oblicze kulturowe świata zmienia się w coraz większym, wręcz galopującym tempie. Widać to na przykładzie andrzejek, które stały się w zasadzie spotkaniem w pubie, mówi się o „andrzejkowych party”, kolejnym „fajnym” pretekście do zabawy. Wspomniane katarzynki zostały już w ogóle wyparte.

Zupełnie zapomniany jest już też dzień św. Łucji. Był to bardzo ważny dzień w czasie Adwentu w ludowej wizji świata. Wierzono, że tego dnia, tuż przed przesileniem zimowym, kiedy to noc staje się najdłuższa w ciągu roku, waży się, czy Słońce jeszcze raz przejdzie zwrotnik Koziorożca, czy Słońce zwycięży. Tego dnia wypadało przeprowadzić mnóstwo wróżb, szczególnie rolnych. Przez 12 dni po św. Łucji notowano pogodę i wierzono, że każdy taki dzień odpowiada kolejnemu miesiącowi nowego roku.

Kultura ludowa, która jest niekiedy pomawiana o prymitywizm czy infantylizm, była znacznie bogatsza i pełniejsza niż nam się wydaje, a współczesna kultura masowa wiele obrzędów wyparła albo pozbawiła głębi i symbolicznych odniesień.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki