Ks. Jakub Szałek, pierwszy misjonarz diecezji bydgoskiej, w samym sercu Afryki wciąż na nowo odkrywa encyklikę papieża Piusa XII
„Misjonarz – zaiste, nie szuka on podziwu, lecz raczej pomocy” – powyższe zdanie pochodzi z encykliki „Fidei donum”, napisanej i ogłoszonej przez papieża Piusa XII, której pięćdziesiątą rocznicę powstania obchodziliśmy właśnie w tym roku. Będąc tysiące kilometrów od domu, w afrykańskim Czadzie, przeczytałem ten dokument już kilkakrotnie. W słowach tych znajduję siłę. Z Czytelnikami „Przewodnika Katolickiego Diecezji Bydgoskiej” pragnąłbym bardzo podzielić się swoimi refleksjami na temat tejże encykliki. Chciałbym przytoczyć wprost kilka jej ciekawych fragmentów, jak również sięgnąć do encykliki Jana Pawła II „Redemptoris missio”.
Przeżywając urlop w Polsce, w diecezji, spotkałem się z wieloma ludźmi w wielu różnych parafiach. Z wielkim zainteresowaniem słuchali tego, co mówiłem na temat pracy misyjnej w Czadzie. Po każdym z takich spotkań pytali mnie: Jak można pomóc? Czego mi brakuje?

Ks. Jakub Szałek w drodze do placówki misyjnej Deressi
Wiem, że nie jestem sam!
Spotykając się z siostrami i braćmi, wiernymi, którzy nie tylko podziwiają, ale i pomagają, umacnia się moja wiara w to, iż warto trwać na wyznaczonym mi przez Chrystusa posterunku. Wiem, że nie jestem sam! Rzesza ludzi z Polski, z naszej młodej diecezji, otacza mnie swoją modlitwą i konkretnym wsparciem. Za to chciałbym gorąco podziękować wszystkim, którzy moją posługę, moją misję w Czadzie współbudują w różnoraki sposób.
Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie tak chętnie chcą pomagać misjonarzom. Ksiądz, który przyjeżdża z dalekiego kraju, zawsze spotyka się z wielką życzliwością ludzi. Można by nawet powiedzieć, że i wśród kapłanów misjonarze stanowią pewną grupę „uprzywilejowanych”. Dlaczego? Może ludzie dostrzegają, że aby być misjonarzem – trzeba, także w świetle „misyjnych” encyklik Kościoła, być gotowym: „wyrzec się siebie i wszystkiego, co dotychczas uważało się za swoje”, „stać się wszystkim dla wszystkich: w ubóstwie, które czyni wolnym dla Ewangelii”, „oderwać się od osób i dóbr z własnego środowiska, by stać się bratem tych, do których jest się posłanym”. Misjonarza otacza sie szczególną estymą, lecz jednocześnie od misjonarza wymaga sie szczególnie wiele. To niezwykłe powołanie.

W domostwach parafian
Jesteśmy wszyscy misjonarzami
Dawniej, w niektórych zgromadzeniach misyjnych, współbracia całowali stopy kapłanów wyjeżdżających na misje. My jednak pamiętamy, że nie chodzi o to głównie, by „misjonarzy podziwiać, ale żeby im pomagać”. Papież Pius XII w encyklice „Fidei donum” wspomniał, że: „ogromny ból odczuwa misjonarz widząc, że brak mu tylu rzeczy, a do wypełnienia jest tak wiele zadań”. Misjonarze znajdują się zazwyczaj na bardzo biednych terenach. Nie może być według mnie autentycznym katolikiem ten, kto jest obojętny na sprawy misji, albowiem cały „duch katolicki” to przecież duch misyjny. „Zapał misyjny i duch katolicki to jedno i to samo” – potwierdził Pius XII w jednym ze swoich przemówień radiowych.
Powołanie misyjne jest powszechne! Cały Lud Boży powołany jest do współpracy misyjnej. Za misje odpowiedzialni są wszyscy, zarówno biskupi jak i kapłani oraz wierni świeccy.
Biskupi jako następcy apostołów są biskupami Kościoła, a nie tylko swojej diecezji. Mają zatem głosić Ewangelię wszystkim ludom, albowiem nie zostali konsekrowani dla jednej tylko diecezji, ale dla Kościoła powszechnego.
Diecezja – zgodnie z nauką papieża Piusa XII – winna posyłać swych kapłanów na misje nawet wówczas, gdy sama cierpi pewne niedostatki kadrowe.
Kapłani. Od encykliki „Fidei donum” nazywamy misjonarzy diecezjalnych „fideidonistami”. Każde święcenia kapłańskie zobowiązują głosić Ewangelię „aż po krańce ziemi”.
Wierni świeccy. Kościół pragnie od wszystkich wiernych trojakiej pomocy dla misji: 1. modlitwy; 2. pomocy materialnej; 3. od niektórych nawet daru z samego siebie.
Modlitwa wiernych
Otwieram znów „Fidei donum”. Czytam: „... życzymy sobie, aby w tej intencji zanoszono do Boga więcej i to gorętszych modlitw. Najznakomitsza jest zaś ta modlitwa, którą codziennie na ołtarzach zanosi do Boga Ojca Jezus Chrystus, gdy ponawia się najświętsza Ofiara zbawienia. Dlatego [...] należy ofiarować Bogu za misje jak najwięcej Mszy św. [...] Zanoście więc, Czcigodni Bracia, coraz gorętsze modły do Boga, nie przestając zwracać starań i myśli ku tylu ludom pogrążonym w niezliczonych wręcz nędzach duchowych, gdyż albo błądzą jeszcze z dala od drogi prawdy, albo gnębi je ogromny brak środków potrzebnych do wytrwania. Zanoście więc modły do Boga – w ten sposób przecież wspomaga się pracowników apostolskich, którzy przede wszystkim są heroldami Boga”.

Szkoła na afrykańskiej prowincji
Pomoc materialna
Papież Pius XII zapytuje: „Czyż modlitwa może pochodzić ze szczerego serca, jeżeli – stosownie do możliwości każdego – nie towarzyszą jej uczynki miłości?”. Na szczęście uczynki miłości dzieją się niemal każdego dnia. Misjonarze odczuwali i odczuwają pomoc materialną wiernych. „Dlatego pragniemy wyrazić Naszą serdeczną wdzięczność tym (wszystkim), którzy w rozmaity sposób i z miłością wspomagają różnorodne przedsięwzięcia misji katolickich” – pisał Pius XII. Papież z szacunkiem jednak dostrzega, że: „daleko jeszcze do tego, aby pomoc wasza [...] pokryła w pełni niezliczone potrzeby dzieła misyjnego. Codziennie proszą nas i błagają natarczywie głosiciele Ewangelii, których boleśnie dręczy troska o dobro Kościoła, o odwrócenie nieszczęścia, o wzniesienie niezbędnych budynków czy wreszcie o założenie różnych dzieł apostolskich. [...] Jak wiele i wspaniałych dzieł mógłby dokonać jakiś misjonarz, którego niedostatek krępuje w wypełnianiu apostolskiego urzędu za pieniądze, które niejeden chrześcijanin tak często wydaje na przelotne uciechy?”. Trzeba nam – mówi papież – przeprowadzić w tej sprawie „staranny rachunek sumienia”. „... wyłóżcie nieco z tego, co zbywa, a niekiedy również z tego, co jest wam potrzebne. Pamiętajcie, że od waszej hojności zależy wzrost, przez który coraz bardziej rozszerza się zasięg religii. A nadto, świat przywdzieje nową postać, jeżeli zatryumfuje miłość”. Mówi dalej papież, iż jego „serce przepełnia niezmierny smutek, ponieważ nie można zadośćuczynić należycie tym wszystkim najsłuszniejszym żądaniom, a tylko częściowo i w sposób niewystarczający”.
Pięćdzisięcioletnia encyklika pozostaje w każdym punkcie aktualna do dziś!
Dar z samego siebie
Ponieważ Kościół – także tutaj, w Afryce – odczuwa brak głosicieli Ewangelii, jesteśmy wszyscy wezwani do tego, aby ze wszystkich sił, na jakie nas tylko stać, pomagać tym, którzy są powołani do pracy misyjnej – kapłanom, zakonnikom czy też zakonnicom. Oni dali dar z samego siebie.
Encyklika prowadzi: – „Jeżeli na łonie rodziny, w szkołach, w parafiach [...] (i w innych pobożnych związkach) będzie się uczyć ludzi takiej prawdziwie katolickiej gorliwości, to bez wątpienia poślą oni na pomoc Kościołowi robotników, których potrzebuje on dla głoszenia słowa Bożego wśród wszystkich ludów. Nie należy pominąć i tego, że ten zapał misyjny, rozbudzony w waszych diecezjach jest zadatkiem nowej gorliwości w wierze i pobożności, jaką one zapłoną”.
Troską o powołania misyjne obarczona jest w pierwszym rzędzie rodzina, tzn. rodzice i młodzież – tak powiedział Jan Paweł II w „Redemptoris missio”! – „Rodzice! Myśląc o tym poważnym problemie, zwracam się ze szczególnym zaufaniem i miłością do rodzin i do młodzieży. Trzeba, żeby rodzina, a przede wszystkim rodzice, byli świadomi tego, że powinni dawać szczególny wkład w sprawę misyjną Kościoła, pielęgnując powołania misyjne wśród swoich synów i córek. Życie intensywnej modlitwy, rzeczywisty duch służby bliźniemu i wielkoduszne uczestnictwo w działalności Kościoła stwarzają w rodzinach sprzyjające warunki dla budzenia się powołań u młodzieży. Jeśli rodzice gotowi są zgodzić się na to, by ich dziecko udało się na misje, jeśli proszą Boga o tę łaskę, zostaną przez Niego nagrodzeni, doznając radości w dniu, w którym ich syn czy córka pójdą za głosem powołania”.
Ostatni raz zaglądam do „Fidei donum”. – „Nie może zginąć wspólnota wiernych, która daje Kościołowi synów i córki. Jeżeli więc życie nadprzyrodzone rodzi się z miłości, a pomnaża się przez gorliwość w składaniu siebie w ofierze, to z całą słusznością można powiedzieć, że życie katolickie każdego narodu należy oceniać według ofiar, które z własnej woli podejmuje on i ponosi dla dzieła misyjnego”.
Jak wielkie i aktualne słowa przyszło mi czytać właśnie tutaj, w Afryce! Szczęść wam Boże, diecezjalni bracia i siostry! Pisałem do Was z Czadu.
Wasz misjonarz – ks. Jakub Szałek