Udzielając Komunii św., zwróciłem uwagę na dwie dziewczynki, siostry. Na ich czerwonych kurtkach widniał czarny pasek materiału przytwierdzony do kołnierza – znak żałoby. Dziewczynki doświadczyły śmierci swojego dziadka. Były z nim bardzo związane. Czy noszenie żałoby były ich pomysłem, czy rodziców? Tego nie wiem.
Podczas wakacji wraz z kolegami kapłanami byłem w małej miejscowości na Słowacji. Pewnego dnia podczas spaceru w godzinach przedpołudniowych moją uwagę zwróciła grupa około stu osób ubranych na czarno. Jak się okazało, wszyscy szli na pogrzeb.
*
Obyczaj noszenia żałoby zaniknął już u nas jakiś czas temu. Nie widać charakterystycznych czarnych opasek noszonych na rękawach płaszczy czy kurtek ani czarnych, wąskich pasemek materiału przyczepionych do klapy marynarki. Nasuwa się więc pytanie: Czy już nie przeżywamy śmierci swoich bliskich, czy też te przeżycia zamknięte są w sferze osobistej prywatności? Nie wiem. Obawiam się jednak, że odpowiedź jest zupełnie inna. Coraz częściej śmierć jest banalizowana. Firmy pogrzebowe są tak perfekcyjnie zorganizowane, że wystarczy wykonać jeden telefon i mieć pieniądze, a wszystko, co dotyczy pogrzebu i stypy, będzie załatwione bez jakiegokolwiek udziału rodziny. W tę sytuację poniekąd wpisuje się telewizyjna relacja sprzed kilku miesięcy. W jednym z holenderskich miast dzieci w ramach szkolnych zajęć robiły... trumnę dla swojej pani nauczycielki, chorej na nowotwór złośliwy. Wyemitowano także wypowiedź samej zainteresowanej, która nie widziała w tym nic niewłaściwego. Wręcz przeciwnie...
Jakkolwiek spojrzymy na śmierć, jest ona i będzie faktem. Możemy ją ignorować, banalizować, uciekać od niej lub ją przemilczać, ale ona zawsze będzie!
Dzisiaj, gdy cmentarze odwiedzamy częściej niż zazwyczaj, przypominamy sobie okoliczności śmierci tych, nad grobami których stoimy, zapewne myślimy też o swojej śmierci. Warto zastanowić się, czy dziś jesteśmy przygotowani na ostateczne spotkanie z Jezusem Chrystusem, naszym życiem i zmartwychwstaniem. Żałobę pozostawmy tym, co będą po nas.