Czym jest niebo?
Po pierwsze, trzeba powiedzieć, że niebo to nie jest miejsce. My, co prawda, przyzwyczailiśmy się do mówienia, że niebo jest nad nami, a piekło głęboko w ziemi. Kościół naucza jednak inaczej: niebo to najwyższe szczęście człowieka, przeżywane w bliskości z Bogiem. Bliskość ta, jak mówi Pismo Święte, polega na tym, że będziemy oglądać Boga twarzą w twarz, jest to pełna komunia z Bogiem. Na ziemi nie jesteśmy w stanie jej osiągnąć.
Kto z pewnością jest w niebie?
W niebie jest oczywiście Bóg w Trójcy Osób, a później ci ze świata jego stworzeń, którzy nie mają najmniejszej skazy grzechowej. Więc z pewnością w niebie jest też Najświętsza Maryja Panna oraz cały świat aniołów, które grzechu nigdy nie popełniły. Spośród ludzi są ci wszyscy, którzy po swojej śmierci zostali doskonale oczyszczeni ze swoich grzechów. Zatem do nieba dostają się ci, którzy umierają w stanie łaski uświęcającej.
Grzech ciężki jest absolutną przeszkodą w wejściu do nieba, natomiast grzechy lekkie muszą zostać oczyszczone. To już jest sprawa czyśćca. Do nieba idą dopiero ci, którzy nie mają żadnego, najmniejszego związku z grzechem. Wiemy, że znajdują się w nim zwłaszcza święci i błogosławieni, których świętość Kościół już oficjalnie potwierdził.
Jak jest w niebie?
Wiele osób, szczególnie młodych, wyobraża sobie niebo jako miejsce dla ludzi nieustannie modlących się ze złożonymi rękoma. Natomiast Kościół określa niebo jako stan niekończącego się i niewyobrażalnego szczęścia. Owszem, w niebie będzie modlitwa, polegająca na uwielbianiu całym sobą i każdą chwilą Pana Boga, ale to będzie zupełnie inna modlitwa niż ta czyniona na ziemi. Modlitwa często jest kojarzona z trudem, ale on nie zostanie przeniesiony do nieba. W niebie nie będzie już nic związanego z trudem, cierpieniem, smutkiem, z czymkolwiek, co kojarzy się z niedoskonałościami tej ziemi. Ludzie w niebie wszystko czynią tylko z miłości, powiedziałbym nawet, z poczuciem lekkości.
Z ks. dr. hab. Januszem Nawrotem,
biblistą na Wydziale Teologicznym UAM w Poznaniu,
rozmawiali:
Szymon Puchalski
i Patryk A. Nachaczewski