Ks. Jan Urbaniak, kanonik honorowy Kapituły Kolegiackiej w Kaliszu.
– W domu rodzinnym, w Krotoszynie, było nas pięcioro rodzeństwa. Rodzice byli bardzo religijni i z pewnością świadectwo ich życia i wiary oraz atmosfera panująca w domu miały wpływ na wybór przeze mnie drogi życiowej. Szczególnie pamiętam naszą rodzinną niedzielę – zawsze był to dzień przeznaczony przede wszystkim na Mszę św. i spotkania z bliskimi. Nigdy też nie zabrakło czasu na odmawianie Różańca, podczas którego klęczeliśmy razem z rodzicami. I chociaż dla dziecka było to czasem męczące i niewygodne, to z perspektywy czasu dostrzegam wielką wartość i znaczenie tej wspólnej modlitwy.
Bardzo ważną osobą, która kształtowała moje młodzieńcze życie, był również ks. Stanisław Stróżyński, ówczesny wikariusz w Krotoszynie. Miał on niesamowite podejście do młodzieży; pociągał nas też, zwłaszcza ministrantów, do których należałem, swoją postawą, świadcząc o Chrystusie. Zresztą wszędzie, gdziekolwiek był na wikariacie, tam rodziły się powołania kapłańskie i z tamtych parafii pochodzą księża – jego wychowankowie. Już jako kapłan byłem oczywiście najpierw wikariuszem, kolejno w: Środzie Wlkp., Kościanie, Chodzieży i Zbąszyniu.
Następnie zostałem skierowany na probostwo do parafii Chlewo k.Grabowa nad Prosną, z pięknym drewnianym kościołem. To była jedna z najmniejszych parafii ówczesnej archidiecezji poznańskiej (liczyła ok. 600 dusz). Poza tym byłem tam pierwszym proboszczem od stu lat! Przez ten czas bowiem do tamtejszego kościoła dojeżdżał z posługą duszpasterską ksiądz z pobliskiej Bukownicy. Parafianie bardzo jednak pragnęli mieć własnego kapłana i w końcu pojawiła się taka możliwość. Jako długo oczekiwany proboszcz, spędziłem tam 11 lat. No a później znalazłem się w obecnej parafii pw. św. Józefa w Jankowie Przygodzkim i właśnie mija 30 lat od tego momentu. Nie przypuszczałem, że będę tu tak długo, jednak w żadnym wypadku nie żałuję tego czasu. Mam tylko nadzieję, że nie sprzykrzyłem się jeszcze moim parafianom.