Logo Przewdonik Katolicki

Z elektrowni do teatru

Lech Chojnacki
Fot.

Moja przygoda ze sceną zaczęła się w szkole podstawowej w Koninie od recytacji okolicznościowych wierszy z okazji górniczego święta oraz od wykonań inscenizowanej piosenki O trzech krasnalach, z których jeden był nieszczęśliwy za sprawą żony jędzy. Później brałem udział w wykonywanych na oazach młodzieżowych pantomimicznych parodiach, np. operacji chirurgicznej,...

Moja przygoda ze sceną zaczęła się w szkole podstawowej w Koninie od recytacji okolicznościowych wierszy z okazji górniczego święta oraz od wykonań inscenizowanej piosenki „O trzech krasnalach, z których jeden był nieszczęśliwy za sprawą żony jędzy”. Później brałem udział w wykonywanych na oazach młodzieżowych pantomimicznych parodiach, np. operacji chirurgicznej, śpiewałem piosenki religijne, uczestniczyłem w Sakrosongu, nieobca była mi gitara i piosenka poetycka, programy muzyczno-literackie wzbogacające przeżywanie Adwentu, Wielkiego Postu i świąt w parafii bł. Maksymiliana Marii Kolbego w Koninie. Spontaniczność tych amatorskich działań, radość, jaką z sobą niosły, wysoki stopień zaangażowania w „sceniczne zadania” przygotowały grunt do podjęcia odważnej, jak to dzisiaj oceniam, decyzji, o rozpoczęciu studiów aktorskich na PWST. O specjalizacji przesądziła fascynacja teatrem dla dzieci emitowanym w TV i postacią Jana Wilkowskiego, pamiętanego dzisiaj tylko przez bardzo dojrzałe grono czytelników. Urzekł mnie jako reżyser mówiący do dzieci w sposób mądry, partnerski, a zarazem ciepły. Był pełen wspaniałego poczucia humoru. Jego telewizyjne realizacje („Ula z l b” i „Dzięcielinek”) oglądali wszyscy, i młodzi, i starzy.

Mistrz „Wilk” i ja
Nic dziwnego zatem, że po ukończeniu Technikum Górniczego i mało znaczącej „roli” elektromontera w Elektrowni Gosławice, musiałem, ku zdziwieniu moich bliskich, spróbować powalczyć o indeks Wydziału Lalkarskiego i udało się!

Zostałem studentem PWST, a moim dziekanem, ulubionym profesorem, największym mistrzem był... Jan Wilkowski lub po prostu kochany przez lalkarską brać „Wilk”.

Nie przypuszczałem, że sceniczna praca dla dzieci i młodzieży pochłonie mnie bez reszty, że przez 25 lat stanie się moim życiem. Jak każda inna, ma swoje blaski i cienie, ale mimo wielu wątpliwości, porażek, ciągle mnie fascynuje, wciąż jest moją pasją. Kontakt z młodymi ludźmi, twórcza praca i wyniesione z okresu szkolnego wartości zaowocowały sukcesami prowadzonych przeze mnie teatrów szkolnych.

Otworzyć świat wyobraźni
Doświadczenia wieloletniej pracy w teatrze okazały się przydatne także w moich działaniach jako wolontariusza Fundacji Mam Marzenie. Na scenie, jako aktor lub reżyser, staram się otwierać przed młodymi widzami świat wyobraźni, bawić i cieszyć, wzruszyć i skłaniać do refleksji.

W FMM staramy się spełniać marzenia dzieci walczących z chorobami zagrażającymi ich życiu. Próbujemy wnosić w ich życie radość i nadzieję, uśmiech i siłę, a przede wszystkim przekonanie, że warto marzyć.

Nie byłoby mnie w kręgu wolontariuszy, gdyby nie wielka pasja ludzi, którzy fundację założyli i rozwinęli jej działalność w całej Polsce.

Czy mogę zatem powiedzieć, że mam „pasjonujące” życie? Chyba nie, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że warto realizować swoje pasje, bo daje to wiele satysfakcji. Warto, bo nasze pasje mogą pomóc znaleźć swoje miejsce w życiu tym, których spotykamy każdego dnia.



Lech Chojnacki – aktor, reżyser, absolwent Wydziału Lalkarskiego warszawskiej PWST; związany od 1989 roku z Teatrem Animacji w Poznaniu – jedną z najlepszych polskich scen teatrów dla dzieci i młodzieży. Laureat nagród aktorskich i reżyserskich. Instruktor teatrów młodzieżowych, wolontariusz Fundacji Mam Marzenie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki