Najgorsza ta starość...
ks. Wojciech
Chłopcy byli zdumieni, zaskoczeni. Chyba zdarzyło im się to pierwszy raz. Zapewne w ogóle nie mogli się domyśleć, dlaczego do tego jednego mieszkania po kolędzie ksiądz wszedł sam. Gdy już zbliżaliśmy się do kolejnych drzwi, powiedziałem do swoich ministrantów: Idźcie dalej, ja tu wejdę sam. Tak też się stało. Wizytę składałem bez ministrantów z troski o ich duszę, by nie...
Chłopcy byli zdumieni, zaskoczeni. Chyba zdarzyło im się to pierwszy raz. Zapewne w ogóle nie mogli się domyśleć, dlaczego do tego jednego mieszkania po kolędzie ksiądz wszedł sam. Gdy już zbliżaliśmy się do kolejnych drzwi, powiedziałem do swoich ministrantów: Idźcie dalej, ja tu wejdę sam. Tak też się stało. Wizytę składałem bez ministrantów z troski o ich duszę, by nie doznali zgorszenia. Otóż mieszkanie, a właściwie pokój, do którego nie zabrałem ministrantów, był „przystrojony” kilkunastoma zdjęciami nagich kobiet. Straszne zaś było to, że ów pokój zajmował samotny mężczyzna w starszym wieku. Rozmawiając z nim, ogarniała mnie żałość... jak on musi być duchowo biedny i zagubiony, nieszczęśliwy i samotny...
*
Raz w roku w czasie Mszy św. czytany jest fragment Starego Testamentu z Księgi proroka Daniela, który mówi o bohaterstwie biblijnej Zuzanny. Jej czystości i niewinności oraz o ogromnym zaufaniu do Boga. To zaufanie zaowocowało tym, że ocaliła swoje życie, zginęli zaś dwaj niemoralni starcy. Wobec jednego z nich prorok Daniel powiedział: „Potomku kananejski, a nie judzki, piękność sprowadziła cię na bezdroża, a żądza uczyniła twe serce przewrotnym”. A do drugiego: „Zestarzałeś się w przewrotności, a teraz na jaw wychodzą twe grzechy, jakie poprzednio popełniłeś, wydając niesprawiedliwe wyroki” (Dn 13, 52.56).
Grzechy, jak bardzo wiele rzeczywistości naszego życia, jeśli nie są zwalczane, zakorzeniają się w nas. Tak jest z nieczystością, chciwością, zazdrością, z każdą wadą główną. Odwrotnie jest z cnotami: punktualnością, dokładnością, umiłowaniem porządku, małomównością... te i inne sprawności, wykształtowane w młodości i utwierdzone w wieku dojrzałym, zostają na starość. Ilustruje to znane polskie przysłowie: czym skorupka za młodu… Iluż ludzi w podeszłym wieku, mimo bliskości śmierci, nie chce pojednać się z bliźnim, nie chce przebaczyć bądź przeprosić. Jak trudno tym, którzy w wieku dojrzałym bardzo rzadko przystępowali do sakramentów św. otworzyć się na nie, by kapłan przynosił je do domu, gdy stan zdrowia nie pozwala już iść do kościoła.
Dość często spotykam się z osobami w podeszłym wieku. Niektórzy narzekają na starość jako taką, że nie można wszystkiego sobie samemu zrobić, że się często jest samemu, że coraz słabsze są oczy, uszy, serce. A tak naprawdę to tylko ta starość jest straszna, w której człowiek ciągle pozostaje zniewolony swymi grzechami. Starzeje się w swojej przewrotności... Obyśmy takiej starości nie doczekali.