Ku prawdziwemu pocieszeniu
Adam Suwart
Smutek jest we współczesnej kulturze masowej niepożądany psuje humor, zawadza, wprowadza złą atmosferę. Unikamy smutku jako dolegliwej oznaki słabości, kompromitującej człowieka niezdolności do brania życia i jego radości pełnymi garściami. Tymczasem Chrystus szepce nam od dwóch tysięcy lat: błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Człowiek...
Smutek jest we współczesnej kulturze masowej niepożądany – psuje humor, zawadza, wprowadza złą atmosferę. Unikamy smutku jako dolegliwej oznaki słabości, kompromitującej człowieka niezdolności do brania życia i jego radości pełnymi garściami. Tymczasem Chrystus szepce nam od dwóch tysięcy lat: błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Człowiek smutny jest nam wyjątkowo niemiły. Jego towarzystwo „uwiera”, przez co na ogół smutek jest napiętnowany jako negatywna cecha społeczna. Źle znosimy ludzi cichych i smutnych, bo nas samych swoją postawą przyciągają do tego, czego zwykliśmy unikać.
Ucieczka w pusty śmiech
Wystarczy w dowolnej chwili włączyć telewizor, żeby zdać sobie sprawę, jak bardzo współczesna kultura ucieka od smutku. Niechęć do niego zamienia się w neurotyczny lęk. Na każdym kroku staramy się rozweselić swoje życie. Teleturnieje, reality show, komedie, masowe rozrywki, koncerty muzyczne – wszystko to ma człowieka odciągnąć od przygnębienia utożsamianego ze smutkiem. Cały przemysł fonograficzny, kinematografia, telewizja nastawione są na wciągniecie człowieka do korowodu wszechobecnej, dionizyjskiej wręcz radości; do świata uciech i nieograniczonych przyjemności, które negują sens i wartość smutku w życiu człowieka. W krańcowych przypadkach współczesny człowiek nie potrafi być już sam, gdyż wtedy smutek dopada go najbardziej bezceremonialnie. Wówczas nierzadko przychodzą narkotyki, alkohol, ale też operacje plastyczne, wybujały konsumpcjonizm, uzależnienia fizyczne i psychiczne. Mają nas one odciągnąć od świadomości samych siebie, z której zawsze wypływa jakaś doza smutku... Wyposażony więc w zbroję hałaśliwej i infantylnie uśmiechniętej kultury masowej idzie człowiek hardo przez życie, wyzbywając się wstydliwego smutku, miażdżąc tym samym prawdę o sobie.
Człowiek wybrał smutek
Dlaczego Chrystus zachęca nas do przeżywania smutku? Czy paradoksalnie nie jest to zaprzeczenie afirmacji rzeczywistości i dzieła stworzenia, którego obserwacja winna zawsze prowokować radość i zadowolenie? Wbrew lansowanej modzie, naprawdę żaden człowiek nie jest w stanie wyzbyć się smutku. Jest on ziarnem zasianym w nas samych i przez nas samych – w dramatycznym momencie grzechu pierworodnego. Wtedy to człowiek skazał się na dożywotni smutek. Jest on konsekwencją oderwania od Boga, mylnej wiary we własną doskonałość; wiary, która nie tylko nie wygrywa konfrontacji w obliczu Boga, ale także załamuje się pod ciężarem naszego własnego, ziemskiego życia.
Jesteśmy skazani na smutek. Niesie go życie. Na co dzień stykamy się z chorobą, ludzką podłością, nieszczęściami i zbrodniami, z wojną i odrzuceniem. Jakże wobec tego można przejść, wyzbywając się smutku? Jakże często cierpienie tak nierozerwalnie związane ze smutkiem jest przeżywane przez człowieka jako niewytłumaczalny absurd. Wtedy nie ma już smutku, ale pojawia się melancholia, depresja, rezygnacja, wreszcie rozpacz. Tymczasem Chrystus wskazuje nam, że ból, płacz, cierpienie, cichy smutek mają swój najwyższy sens. Są wręcz dobrodziejstwem. Nie na darmo przebogata kultura średniowiecza utożsamiała smutek z mądrością. Człowiek smutny, ale nie zrozpaczony, jest bliższy prawdy o sobie samym, która choć niekiedy wydaje się bolesna i wręcz nie do przyjęcia, tak naprawdę ostatecznie niesie wyzwolenie. Nade wszystko jednak smutek, powiązane z nim cierpienie, ból i choroba łączą nas z Chrystusem. Smutek pozwala stać się choć w części uczestnikiem Chrystusowego bólu, podźwignąć wraz z Nim krzyż.
Smutek, który otwiera na Chrystusa
„Choroba i cierpienie – powiedział Jan Paweł II – nie są karą, lecz okazją, żeby wejść do serca tajemnicy człowieka; w chorym, w upośledzonym, w dziecku, w starcu, w młodzieńcu, w dorosłym, w każdym człowieku, jaśnieje bowiem obraz Boży”. Dla ucznia Chrystusa smutek ma więc sens, a życie go pozbawione powinno rodzić pytania o wiarę i zjednoczenie z Jezusem. Dla ucznia Chrystusa rodzące smutek cierpienie nie jest absurdem istnienia, ale drogą do przebycia. Ważna jest też intencja smutku. Nie szukajmy go na siłę, by przeżywać w masochistycznym uniesieniu niedolę własnego życia, ale przyjmujmy z pokorą wtedy, gdy przyjdzie. Jest bowiem znakiem, że Chrystus na nas spojrzał, a więc przybliżył do tego, co obiecał w swoim błogosławieństwie – ostatecznego pocieszenia.