Stare przekazy i klechdy są cennymi zabytkami kultury. Warto je poznawać. Dziś opowieść z krajeńskiego Złotowa.
Miejscowa fara, świątynia pw. Wniebowzięcia NMP aż dwukrotnie była opisana w naszym niedawnym konkursie redakcyjnym. Historią budowy kościoła i związaną z tym legendą zainteresował się m.in. Zbigniew Palicki.
Odciśnięta stopa
Rola fundatora i dobrodzieja fary przypadła wojewodzie poznańskiemu Andrzejowi Karolowi Grudzińskiemu. Pobożnym czynem chciał wielmoża odpokutować za swą niechlubną postawę w czasie inwazji szwedzkiej, słynnego „potopu”. Wojewoda wyrzekł się wtedy polskiego króla, wiary katolickiej i przeszedł na stronę wroga. Do czasu. Gdy Szwedzi zaczęli przegrywać, renegat przypomniał sobie o ojczyźnie. Wrócił też na łono Kościoła. Budowa fary w latach 1661-1664 stała się symbolem nawrócenia Grudzińskiego. Żona wojewody nie podzielała idei małżonka. Wciąż czyniła Andrzejowi wymówki, karciła za „rozrzutność”. Pewnego razu przybiegła na plac budowy tak zagniewana, iż... ślad jej stopy odcisnął się na kamiennym progu!
Grudziński nie zawahał się jednak i budowę ukończył.