Urodzone niedawno w Poznaniu pięcioraczki przyszły na świat przez cesarskie cięcie. Lekarze zdecydowali się na ten zabieg z uwagi na zwiększone ryzyko powikłań okołoporodowych. W normalnych warunkach nic jednak nie zastąpi porodu naturalnego.
Niestety, cesarskie cięcie stało się dziś modne i na całym świecie wzrasta liczba tych zabiegów wykonywanych na życzenie, tzn. bez wskazań medycznych. Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), jedynie 10-15 procent wszystkich porodów powinno się kończyć cesarskim cięciem. W wielu krajach Europy i Ameryki Północnej w ten sposób przychodzi na świat nawet 20-30 procent dzieci. Jak wynika ze statystyk, w naszym kraju jeszcze sześć lat temu przez cesarskie cięcie przyszło na świat 19,6 procent noworodków. W ubiegłym roku odsetek ten wyniósł już 28 procent.
Lekarze przestrzegają, że nie służy to ani dziecku, ani matce. Dziecko, przechodząc przez drogi rodne, poddawane jest uciskowi, co umożliwia mu lepsze przystosowanie się do zmiany środowiska. Poród fizjologiczny m.in. pobudza jego ośrodkowy układ nerwowy i opróżnia nieczynne do tej pory płuca z płynów owodniowych. Cesarskie cięcie jest pozbawione tych korzystnych efektów. Przeprowadzone jedynie na życzenie jest obarczone trzykrotnie większym ryzykiem zgonu dziecka niż podczas naturalnego porodu. Człowiek po prostu jest stworzony do tego, by rodzić drogami natury i nie zmieni tego fakt, że wiele kobiet myśli inaczej.
Mity i obiegowe opinie związane z cesarskim cięciem:
„Nowoczesna kobieta ma prawo rodzić szybko i bez bólu”.
„Cesarskie cięcie jest dla dziecka najbezpieczniejszym sposobem przyjścia na świat”.
„Jeśli kobieta urodziła poprzednie dziecko przez cesarskie cięcie, następny poród musi odbyć się w taki sam sposób”.
„Dzięki cesarskim cięciom zmniejsza się śmiertelność okołoporodowa”.
Nauka nie potwierdza tych opinii, a w niektórych przypadkach badania wskazują na coś wręcz przeciwnego.
Źródło: Fundacja Rodzić po Ludzku