Arcybiskup Józef Michalik ma świętą rację, przypominając w liście do marszałka Sejmu, że prawo człowieka do życia powinno być ponad sferą partyjnych interesów i szerzej – polityki. Tyle że (jak świat długi i szeroki) aborcja i tak zawsze włączana jest do katalogu spraw, którymi politycy okładają się po głowach. Nie dlatego, że z zasady są oni wredni, ale dlatego, że parlamentarne podziały nie biorą się niestety z sufitu.
Spór o aborcję nie jest przecież wyłącznie telewizyjną kłótnią Wojciecha Wierzejskiego z Joanną Senyszyn. Widać to choćby w przeprowadzonym w 2003 roku sondażu TNS OBOP – prawie 30 proc. Polaków opowiedziało się za złagodzeniem obecnej ustawy, 25 proc. sugeruje, żeby zostawić ją bez zmian, 13 proc. domaga się jej zaostrzenia, a 15 proc. chce, żeby w ogóle ją znieść.
Gdy patrzy się na te liczby, gdy zauważy się fakt, że polscy wyborcy od 17 lat zachowują się przy urnach zgodnie z regułą wahadła, oddając władzę na przemian prawicy i lewicy, trudno uznać za szkodników tych, którzy sugerują, żeby zawartego trzynaście lat temu kompromisu nie naruszać. Mówią tak: obowiązująca ustawa jest kulawa, ale jeśli teraz zaczniemy przy tym dłubać, po następnych wyborach inni posłowie pod hasłem „naprawiania Polski, zniszczonej przez prawicę”, zliberalizują ustawę aborcyjną tak, że pozwoli zabijać nie tylko dzieci poczęte z gwałtów, ale wprowadzą też aborcję „społeczną”, co z czasem może otworzyć drogę nawet do tzw. aborcji na życzenie.
Przytoczony wyżej sondaż pokazuje jeszcze jedną, bardzo ważną dla Kościoła rzecz. To, że słowa największych religijnych autorytetów (choćby Jana Pawła II, który aborcję porównywał do Holocaustu), nie przekładają się na to, co noszą w głowach ludzie uważający się za katolików. Widać to zresztą przy okazji wszystkich sporów, wybuchających zawsze, gdy pojawia się najważniejszy cywilizacyjny dylemat – czy i kiedy człowiek ma prawo decydować o życiu drugiego człowieka (aborcja, eutanazja, kara śmierci).
I dlatego z ważnej dyskusji nad tym, jak zmienić polskie prawo, w Kościele powinna też czym prędzej wykiełkować jeszcze ważniejsza debata nad tym, jak zmienić ludzkie sumienia. Zanim nawróci się polityków, trzeba nawrócić tych, którzy ich wybierają. Statystycznych „Polaków – katolików”, którzy słysząc o temacie, machają ręką i mówią: „Panie, to wszystko polityka”. A na kazanie o świętości życia reagują ziewnięciem oraz krótkim: „E tam, proboszcz znowu gada o aborcji...”.
Autor jest publicystą „Newsweeka”