– Gdy rok temu, tuż po śmierci Jana Pawła II wpisywałam się do księgi kondolencyjnej, napisałam, że dziękuję mu za Światowe Dni Młodzieży – mówi Renata Węglińska z Konina, uczestniczka światowych spotkań młodych z Papieżem. – Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że dzięki Ojcu Świętemu poznałam Józefa, swojego przyszłego męża.
Był rok 1997. Stwierdziłem, że chyba nadszedł mój czas – wspomina z uśmiechem Józef Węgliński, z pochodzenia łodzianin, dziś mieszkaniec Konina, uczestnik Światowych Dni Młodzieży z Janem Pawłem II. – Poznałem dziewczynę ze Śląska i miałem do niej pojechać z wizytą. Wtedy pewien prezbiter doradził mi, bym się wstrzymał. – Najpierw jedź do Paryża na spotkanie z Papieżem, a potem zobaczysz – powiedział. Posłuchałem go. – Miałam wtedy 32 lata i szukałam swojego powołania – mówi Renata. Krótko przed spotkaniem młodych przechodziłam naprawdę silny kryzys i nie zamierzałam w ogóle jechać do Francji. Zdecydowałam się w ostatniej chwili. Przed wyjazdem prosiłam Boga, aby coś zmienił w moim życiu, nie chciałam żyć w jakimś takim „zawieszeniu”. I rzeczywiście, już niebawem Bóg przyszedł mi z pomocą – zamyśla się kobieta.
– Byłem wówczas palaczem tytoniu – kontynuuje Józef. Przed Eucharystią poszedłem „na papierosa”. Gdy wróciłem, wszystkie miejsca siedzące były zajęte. Oprócz jednego, znajdującego się tuż obok miejsca, gdzie siedziała Renata, której wówczas nie znałem i Magda z mojej wspólnoty. – Siedziałam obok Magdy, gdyż była jedyną znaną mi tam osobą – dopowiada Renata. Dwa lata wcześniej poznałam ją na spotkaniu młodych z Papieżem w Loreto. Józef też był wówczas w naszej grupie, ale nawet się nie zauważyliśmy! Tak widocznie miało być, to jeszcze nie była ta chwila. Teraz, w Paryżu, nasza znajomość zaczęła się od mojego pytania, dlaczego pali? Zauważyłam bowiem wystającą z kieszeni Józka paczkę papierosów. Odpowiedział, że „ze słabości”. Taki był początek.
– Któregoś wieczoru zwiedzaliśmy Paryż i tak się zachwyciliśmy nim i sobą nawzajem, że uciekło nam ostatnie metro – wspomina Józef. Mieszkaliśmy w halach wystawowych na peryferiach miasta, nie mieliśmy więc jak tam wrócić. Czas pokazał, że to było zdarzenie opatrznościowe. Spędziliśmy noc na ławce przy Łuku Triumfalnym! – śmieje się. – Gdyby ta kolejka nie odjechała, moglibyśmy nie być małżeństwem. Ja się zakochałam od pierwszego wejrzenia – podkreśla Renata, a Józef wtóruje: – Powiedziałem jej, że moglibyśmy być małżeństwem już w Paryżu, spacerując wokół pięknej bazyliki Le Sacre-Coeur na Montmartre. – Pobraliśmy się w czerwcu 1999 roku – mówi Renata. W marcu 2000 roku, już jako małżeństwo, wzięliśmy udział w spotkaniu Ojca Świętego z młodymi na górze Błogosławieństw w Izraelu. Jakiś czas temu bardzo się pokłóciliśmy. Czułam się zupełnie bezradna i postanowiłam pomodlić się o pomoc do Ojca Świętego. I pomoc przyszła! – Dopiero teraz, gdy zaproponowałaś nam rozmowę – zwraca się do mnie Józef, odkryłem, że zawdzięczam Janowi Pawłowi II i swoją żonę, i swoją rodzinę. Dotąd jakoś o tym nie myślałem.
„Kto kocha, nie liczy zysków i strat, nie szuka korzyści. Działa w ukryciu i bezinteresownie na rzecz braci, uznając, że każdy człowiek, kimkolwiek jest, ma nieskończoną wartość. W Chrystusie nie ma ludzi gorszych i lepszych. Są tylko członkowie jednego ciała, którzy pragną wzajemnie swojego szczęścia i chcą budować świat otwarty na wszystkich”.
Ojciec Święty Jan Paweł II – fragment przemówienia
do młodzieży zgromadzonej na Polach Marsowych w Paryżu, 21 sierpnia 1997 r.