Jak potężną bronią może być słowo, wiadomo nie od dziś. I jasne jest, że tej amunicji można użyć w dobrej i w złej sprawie. Jak korzystamy na co dzień z tego arsenału (czytaj „W trosce o chrześcijański język”)? I czy wypowiedziane przez nas obietnice coś znaczą? Wszak to, co uczynił 350 lat temu król Jan Kazimierz („Lwowskie śluby” ), a co po wojnie zostało odnowione jako śluby narodu, to nic innego, jak nasze słowo dane Bogu i Jego Rodzicielce.
W kraju toczy się dyskusja o zakresie wolności słowa i konsekwencjach z tego wynikających (o tym w relacji z warszawskiej debaty o mediach oraz w felietonie Krzysztofa Skowrońskiego). Czy nie grzęźniemy zbytnio w tej dyskusji? Czy doceniamy to, co mamy, zwłaszcza w zestawieniu z sytuacją u naszych wschodnich sąsiadów („To początek końca?”)?
Na szczęście, są i przykłady tego, jak wspaniałym dziełem może zaowocować dobrze wykorzystane słowo. Fenomen Misterium na poznańskiej Cytadeli pokazuje, że wystarczy chcieć („Ojcu... z miłością”). A zatem – chciejmy korzystać z siły, jaką daje nam możliwość używania słowa.