Logo Przewdonik Katolicki

Na balach nie bywam...

Bernadeta Kruszyk
Fot.

O sylwestrowych wspomnieniach, noworocznych przemyśleniach i najważniejszych wydarzeniach minionego roku z abp. Henrykiem Muszyńskim rozmawia Bernadeta Gozdowska Jak Ksiądz Arcybiskup spędza sylwestra? - W domowym zaciszu i z reguły samotnie. To czas, w którym robię gruntowny rachunek sumienia i dziękuję Panu Bogu za wszystko, czego w odchodzącym roku doświadczyłem i co przeżyłem....

O sylwestrowych wspomnieniach,
noworocznych przemyśleniach i najważniejszych wydarzeniach minionego roku
z abp. Henrykiem Muszyńskim
rozmawia Bernadeta Gozdowska



Jak Ksiądz Arcybiskup spędza sylwestra?
- W domowym zaciszu i z reguły samotnie. To czas, w którym robię gruntowny rachunek sumienia i dziękuję Panu Bogu za wszystko, czego w odchodzącym roku doświadczyłem i co przeżyłem. Przyznam szczerze, że nie zawsze udaje mi się dotrwać do północy. Jeśli jednak mam takie postanowienie, to lubię obejrzeć w telewizji dobry koncert lub relacje z sylwestrowych zabaw i balów.

Miał Ksiądz Arcybiskup okazję być kiedyś na takim balu?
- (śmiech) Nie… Na takich balach nie bywałem i szczerze mówiąc nigdy nie odczuwałem takiej potrzeby. Mieszkając w Pelplinie, spędzałem jednak sylwestra w większym gronie, z kapłanami, ich rodzinami, a także przyjaciółmi. Z tego, co pamiętam były nawet tańce.

Koniec roku to dobry moment na spojrzenie w przeszłość. Czy był taki sylwester, który szczególnie utkwił Księdzu Arcybiskupowi w pamięci?
- Tak. W 1981 roku, czyli tuż po wprowadzeniu stanu wojennego. Przebywałem wówczas w Warszawie i ze ściśniętym sercem patrzyłem na opustoszałe ulice, po których ciągnęły kordony żołnierzy i czołgów. Wróciły wówczas bardzo bolesne wspomnienia z czasów okupacji. To był niespokojny i smutny grudzień. Musiałem wystarać się o specjalne pozwolenie na powrót do Pelplina. Jego uzyskanie wcale nie było sprawą prostą. Wraz z nieżyjącym już ks. prof. Januszem Pasierbem udaliśmy się na posterunek milicji, gdzie niezbyt przyjaznym tonem pytano nas, dlaczego chcemy wyjechać. Czy to konieczne? Żądano konkretnego uzasadnienia. Tłumaczyliśmy, że prowadzimy w Pelplinie wykłady. Dostaliśmy zgodę, jednak wielu ludziom jej odmówiono. Nie mogli nawet odwiedzić bliskich. Czekaliśmy więc na pustym dworcu, patrolowanym przez żołnierzy, którzy patrzyli na nas podejrzliwie, i wracaliśmy równie pustym pociągiem, czując na sobie podobne spojrzenia.

A wspomnienia z dzieciństwa?
- Nie przypominam sobie, byśmy w domu rodzinnym jakoś szczególnie świętowali koniec starego i początek nowego roku. Żywe natomiast są wspomnienia świąt Bożego Narodzenia. Mieszkaliśmy na wsi, trwała wojna, wielu rzeczy brakowało, niemniej czekaliśmy na nie z wielką radością i utęsknieniem. Dzięki moim rodzicom święta były zawsze pełne miłości, życzliwości i ciepła, dom zaś stanowił oazę spokoju - prawdziwe Betlejem. Jestem im za to ogromnie wdzięczny. Także za to, czego mnie wówczas nauczyli. Pamiętam, że w Adwencie każdy z nas musiał uczynić dobrowolną ofiarę. Jako dzieci wyrzekaliśmy się oczywiście słodyczy. Te prawdziwe, kupowane w sklepie były wówczas towarem luksusowym, więc mama robiła nam cukierki z buraków cukrowych. Wkładaliśmy je do szklanego słoja i co chwilę sprawdzaliśmy, ile przybyło. Cieszyliśmy się, że w Boże Narodzenie będzie można je wszystkie zjeść. Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, niemal nierealne.
Mamy pełne półki sklepowe, obfitość różnorakich towarów, ale czy potrafimy się tak samo cieszyć? Wracając jednakże do wspomnień. Pamiętam, że Wigilie w moim domu rodzinnym były zawsze bardzo tradycyjne i uroczyste. Spędzaliśmy je w gronie najbliższych, a w czasie wojny zapraszaliśmy do wigilijnego stołu także tych, którzy swoich bliskich utracili. Łamaliśmy się opłatkiem, siadaliśmy do skromnej wieczerzy, a potem śpiewaliśmy kolędy. Dostawaliśmy też drobne prezenty...

Á propos prezentów... Czy w tym roku znalazł Ksiądz Arcybiskup coś pod choinką?
- Pan Jezus się narodził! To najlepszy prezent... A choinki nie mam. Wystarczy mi drewniany żłóbek, który przywiozłem sobie kiedyś z Betlejem. Co do prezentów zaś, to chciałbym wspomnieć o jednym, bardzo wzruszającym. Dostałem przepiękną Gwiazdę Betlejemską od mieszkańców gnieźnieńskiego domu dla bezdomnych ,,Pomocna Przystań", którą kilka miesięcy temu poświęciłem. Otrzymałem też wiele serdecznych życzeń i z wielkim żalem muszę przyznać, że nie na wszystkie zdołałem odpowiedzieć.

Wróćmy do podsumowań. Miniony rok obfitował w Kościele katolickim w wiele ważnych wydarzeń. Które z nich, zdaniem Księdza Arcybiskupa, były najbardziej znaczące?
- Rok 2005 rzeczywiście obfitował w wiele ważnych wydarzeń. W kwietniu żegnaliśmy Ojca Świętego Jana Pawła II, który odchodził do Pana z niezłomną wiarą w Zmartwychwstanie. Jego długi i jakże owocny pontyfikat był dla świata znakiem Bożego Miłosierdzia. Te bolesne i jakże pamiętne dni spędzone na modlitwie i czuwaniu zjednoczyły nas w sposób wyjątkowy i pozwoliły nam doświadczyć mocy nadziei, która przekracza granice śmierci. W kwietniu przeżyliśmy również wybór na Stolicę Piotrową kard. Josepha Ratzingera. Nie ukrywam, że wybór ten przyjąłem ze szczerą radością i bez zdziwienia. W moim przekonaniu był on wyraźnym znakiem działania Ducha Świętego, który kierował umysłami i dłońmi kardynałów uczestniczących w konklawe.
Ważnym wydarzeniem minionego roku było także XI Zgromadzenie Zwyczajne Synodu Biskupów, które odbyło się w październiku i było duszpasterskim rachunkiem sumienia Kościoła katolickiego. Był to pierwszy Synod pod przewodnictwem Papieża Benedykta XVI. Mieliśmy okazję doświadczyć głębokiej jedności i wspólnoty oraz zapoznać się z problematyką i mnogością zagadnień, którymi żyje Kościół. Dla mnie osobiście uczestniczenie w obradach tego zgromadzenia było przeżyciem niezwykle wartościowym i ubogacającym. Wspomnę także o zakończonych w grudniu wizytach "ad limina apostolorum", podczas których polscy biskupi mieli okazję osobiście spotkać się z Ojcem Świętym. Przyznam szczerze, że byłem zaskoczony jego żywym zainteresowaniem i doskonałą znajomością spraw dotyczących naszej archidiecezji.

A jak podsumowałby Ksiądz Arcybiskup miniony rok w Kościele gnieźnieńskim?
- Również obfitował w wiele ważnych wydarzeń, które trudno mi w tej chwili omówić czy choćby wyliczyć. Wspomnę jednak o kilku. Przeżywaliśmy II Kongres Ruchów i Stowarzyszeń Katolickich, który mam nadzieję zaowocuje większym zaangażowaniem w życie Kościoła części wiernych świeckich i będzie inspiracją do podejmowania w parafiach nowych przedsięwzięć i inicjatyw. Przeżywaliśmy również doroczne obchody patronalne ku czci św. Wojciecha oraz uroczystość przeniesienia relikwii męczennika, którą zorganizowano po raz drugi. Nową inicjatywą były ,,Spotkania z Żywym Słowem", które odbywały się regularnie co dwa tygodnie w Gnieźnie i Inowrocławiu, i które będą kontynuowane w roku 2006. Nie mogę również nie wspomnieć o VI Zjeździe Gnieźnieńskim, który miał co prawda wymiar międzynarodowy i międzyreligijny, niemniej odbył się w Gnieźnie, mieście św. Wojciecha, gdzie Ojciec Święty Jan Paweł II po raz pierwszy mówił o idei duchowej jedności Europy.

Czy odbędzie się VII Zjazd Gnieźnieński? I czy w nowym roku należy się spodziewać poważnych zmian w archidiecezji gnieźnieńskiej?
- Rewolucyjnych zmian się nie spodziewam. Będziemy nadal pracować nad integracją naszej archidiecezji, tak by wszystkie parafie znajdujące się w jej granicach żyły jednym rytmem. Co do Zjazdu natomiast, to kolejny odbędzie się w roku 2007. Najprawdopodobniej zmieni się także jego formuła, gdyż dotychczasową trudno byłoby powtórzyć, a tym bardziej poszerzyć o nowe elementy. O szczegółach trudno mi jednak w tej chwili mówić, gdyż wszystko jest na etapie wstępnych i bardzo ogólnych ustaleń.

Mówił Ksiądz Arcybiskup o życzeniach i o tym, że nie na wszystkie odpowiedział. Teraz jest okazja. Czego życzy Ksiądz Arcybiskup sobie i diecezjanom w nowym roku?
- Życzę, byśmy jak najlepiej potrafili wykorzystać łaski, którymi Pan Bóg nas obdarza. Byśmy pełni wiary i ufności w Bożą Opatrzność budowali naszą diecezjalną wspólnotę oraz mieli w sercach tyle pokoju, radości i nadziei, by móc się nimi dzielić z innymi.

Dziękuję za rozmowę

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki