Polska znana jest z utrzymującej się na wysokim poziomie liczby powołań kapłańskich. Tegoroczna jest najwyższa od kilku lat.
Wskaźnik procentowy rośnie sukcesywnie od 2002 roku. Liczba alumnów rozpoczynających formację seminaryjną nie spada poniżej tysiąca i znacznie przekracza europejskie statystyki. Według danych Krajowego Duszpasterstwa Powołań, przed trzema laty do seminariów duchownych przyjęto 1007 alumnów, przed dwoma - 1058, w roku ubiegłym - 1102, w bieżącym zaś - 1171. Jesteśmy w światowej czołówce. Niebezpodstawnie mówi się więc na Zachodzie o ,,polskiej szkole powołań".
Mniej - więcej
Nie jest tajemnicą, iż na znaczny wzrost liczby powołań kapłańskich w Polsce na początku lat 80. wpłynął wybór kard. Karola Wojtyły na papieża. Przez około dziesięć lat w seminariach duchownych trwał swoisty boom. Później nastąpił powolny, około 20-procentowy spadek, który zakończył się w połowie lat 90., kiedy to liczba chętnych do przywdziania sutanny na powrót zaczęła nieznacznie wzrastać. W tym roku jest nieco wyższa od odnotowanych na przestrzeni ostatnich siedmiu lat. Czy rzeczywiście - jak spekulowano w mediach - wpłynęła na to śmierć Jana Pawła II? Niekoniecznie. Jak stwierdził ks. Wacław Depo, przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych, ,,przejście z życia do życia Ojca Świętego Jana Pawła II" było jednym z powodów wymienianych przez kandydatów w czasie rozmów wstępnych, nie było jednakże powodem dominującym i jedynym. Potwierdzali to zresztą pytani przez dziennikarzy rektorzy, według których śmierć Papieża oraz towarzyszące jej przeżycia nie tyle zadecydowały, co pomogły alumnom podjąć ostateczną decyzję. Za ostrożnym traktowaniem wspomnianej tezy przemawia również fakt, iż w niektórych seminariach zamiast wzrostu liczby kandydatów odnotowano jej spadek. Stało się tak m.in. w Drohiczynie, Sosnowcu, Sandomierzu, Białymstoku i Gnieźnie. Niekwestionowanymi liderami są natomiast seminaria w: Katowicach, gdzie na pierwszy rok przyjęto 49 alumnów, Tarnowie - 48 oraz Wrocławiu, Gliwicach i Krakowie - 45. W ścisłej czołówce znalazł się także Lublin, Radom i Poznań - 40 alumnów. Seminaria te mają także najwyższą liczbę kleryków ogółem, przy czym przoduje Tarnów, gdzie w roku akademickim 2005/2006 kształcić się będzie 240 seminarzystów.
Maklerzy Pana Boga
W przeciwieństwie do nieznacznie zmieniających się liczb, przeobrażeniom ulega przekrój wiekowy oraz pochodzenie społeczne kleryków rozpoczynających formację seminaryjną. Jeszcze kilkanaście lat temu większość wywodziła się z rodzin wielodzietnych, dziś gros to jedynacy i osoby mające tylko jedną siostrę lub brata. Progi seminariów coraz częściej przekraczają także młodzi ludzie mieszkający w dużych miastach oraz tacy, którzy mają za sobą studia lub kilkuletnią pracę zawodową. Pobudki, jakie nimi kierują, są różne. Wśród dominujących wymienić jednak można chęć służenia Bogu i bliźnim. Dzisiejsi klerycy chcą mieć bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem i w ewangelizacji iść z duchem czasu. Jak powiedział w jednym z wywiadów ks. Marek Dziewiecki, krajowy duszpasterz powołań, znikają powody związane z uzyskaniem znaczącej pozycji społecznej czy zrobieniem kariery. Młodzi ludzie przychodzący do seminariów duchownych coraz wyraźniej odczuwają, iż wierni oczekują od księży przede wszystkim tego, by byli ludźmi ducha. Niemniej klerycy są "wzięci" z tego świata i niosą z sobą bagaż doświadczeń właściwy każdemu żyjącemu współcześnie człowiekowi. Nie są wolni od piętna ponowoczesności, sekularyzacji życia oraz wyzwań, jakie stawia przed nimi hołubiąca materializm rzeczywistość. By dorosnąć do powołania i w przyszłości sprostać coraz wyższym wymaganiom wiernych, muszą podjąć trud pracy nad sobą i zrozumieć, że kapłaństwo to przede wszystkim droga życia, a nie tylko wypełnianie przyjętych zadań. To wymaga samodyscypliny i mimo dobrej woli, nie zawsze się udaje.
Dobra gleba
Dlaczego Bóg jednych powołuje, a innych nie? Na to pytanie nie ma racjonalnej odpowiedzi. Jak napisał w książce ,,Dar i Tajemnica" Ojciec Święty Jan Paweł II: ,,Każde powołanie kapłańskie w swej najgłębszej warstwie jest wielką tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka". To zamysł Pana Boga, niemożliwy do ogarnięcia przez ludzki umysł. Można na nie odpowiedzieć lub pozostać obojętnym. Trzeba nam się modlić, by tej obojętności było jak najmniej. By młodzi ludzie słyszący wezwanie ,,pójdź za mną" nie odchodzili, jak ewangeliczny młodzieniec nadmiernie przywiązany do dóbr tego świata. Trzeba się modlić o dobre rodziny, w których powołanie, niczym na urodzajnej glebie, może wzrastać, i poważnie potraktować wezwanie papieża Jana XXIII - ,,dajcie mi święte rodziny, a ja wam dam świętych kapłanów".
Z bp. Wojciechem Polakiem, delegatem Episkopatu Polski ds. Powołań, rozmawia Bernadeta Gozdowska
Kościół w Polsce nie może się uskarżać na brak nowych powołań. Od kilku lat ich liczba sukcesywnie rośnie. Czy ze wzrostem ilościowym idzie w parze także wzrost jakościowy?
- Do seminariów przychodzą młodzi ludzie z naszych polskich rodzin, dlatego pytanie o jakość powołań, to także pytanie o jakość naszego życia religijnego. Myślę, że tylko w tym kontekście należy szukać odpowiedzi. Wiemy, że kondycja polskich rodzin nie jest najlepsza. Nie można odmawiać wstępującym do seminariów dobrej woli, niemniej pewną regułą jest to, iż zaledwie połowa z nich kończy formację i otrzymuje święcenia kapłańskie. Trzeba pamiętać, że seminarium to czas rozeznawania powołania, a więc także weryfikacji jego jakości. Sądzę, że dobra praca duszpasterska z młodzieżą, w tym ministrantami i lektorami, przyczyni się niewątpliwie do jakościowego wzrostu powołań, bowiem duży procent kandydatów zgłaszających się do seminariów rekrutuje się właśnie z tych grup.
Czy nie obawia się Ksiądz Biskup, że nękająca Europę Zachodnią i docierająca już do Polski ,,kultura antypowołaniowa" ze swoim synkretyzmem religijnym i kryzysem duchowości zagłuszy w końcu głos Boga w sercach młodych ludzi?
- Widziałbym raczej te zjawiska jako swoiste wyzwanie do podejmowania nowych działań. Niewątpliwie można mówić o pewnych tendencjach kulturowych, które nie sprzyjają dziś powołaniu. Jest jednak wielu młodych ludzi, którzy potrafią przełamywać meandry indywidualizmu i pragną czegoś więcej, także w sensie duchownym. Potwierdzają to choćby doświadczenia Światowych Dni Młodzieży. Ważne, aby świadomość tego przekładała się na konkretne inicjatywy duszpasterskie. Taką szansę widzę np. w katechezie ponadgimnazjalnej podejmowanej w parafiach. Choć ze swej definicji jest ona katechezą przygotowującą do życia rodzinnego, to jednak muszą być w niej elementy, które dopomogą młodym ludziom w odważnym stawianiu pytań o własne powołanie życiowe. Ma to być także wspólny wzrost w wierze, odkrycie Chrystusa i Kościoła jako wspólnoty. W tym więc sensie obawy o docierającą do nas z Zachodu ,,kulturę antypowołaniową" trzeba przemieniać w budowanie swoistej ,,kultury powołaniowej".
Czy zdaniem Księdza Biskupa obecny model formacji seminaryjnej w wystarczającym stopniu uwzględnia dynamikę przemian społecznych i tym samym w pełni przygotowuje kleryków do sprostania wyzwaniom, jakie stawia przed duchownymi rzeczywistość?
- Model formacji seminaryjnej w Polsce oparty jest o nowe ,,Zasady formacji kapłańskiej Kościoła w Polsce", zatwierdzone przez Kongregację ds. Wychowania Katolickiego w 1999 roku. Jest to bardzo cenne kompendium, uwzględniające dynamikę przemian społecznych, z jakimi mamy do czynienia w ostatnich dziesięcioleciach. Oczywiście żadna formacja nie ma i nie powinna mieć charakteru statycznego, ale dynamiczny. Naglące wydaje się dziś wezwanie do ukazywania formacji seminaryjnej, jako pierwszego etapu formacji kapłańskiej. Należy ją podejmować i kontynuować w kapłańskim życiu. Służy temu stała formacja kapłanów. To tutaj istnieje szansa na nowe odczytanie zmieniającej się rzeczywistości, ale także na kształtowanie w sobie coraz dojrzalszej i kompetentnej odpowiedzi.