(...) Bardzo lubię czytać prasę katolicką. Zawsze kupuję kilka tytułów. Zauważyłem, że w stałych rubrykach odpowiedzi na życiowe pytania czytelników często pojawia się zachęta do modlitwy, zamiast konkretnego rozwiązania. Ksiądz też tak robi w swoich artykułach. Nie podoba mi się to. Ten, kto pyta, oczekuje konkretnej odpowiedzi. Mówienie o modlitwie jest traktowaniem czytelnika jak dzieciaka: "pomódl się, a wszystko będzie dobrze"! Rozumiem potrzebę modlitwy i przystępowania do sakramentów. Też uważam, że chrześcijanin powinien zaufać Bogu, ale od księdza i gazety oczekuję konkretnej odpowiedzi i rozwiązania problemu.
Jerzy
Bardzo dziękuję za list i uwagę w czytaniu, także moich, tekstów. Chyba rozumiem, o co Ci chodzi. Pozwól jednak, że wytłumaczę, skąd bierze się taki wielki nacisk kładziony na modlitwę. Rozwiązanie problemu, podjęcie decyzji to bardzo skomplikowany proces. Także bardzo indywidualny. Choć ogólne zasady odnoszą się do wszystkich, zawsze trzeba je nieco dostosować do konkretnego przypadku i konkretnej osoby. Pytanie zadane w liście nie do końca charakteryzuje wszystkie szczegóły problemu, dlatego z konieczności odpowiedź też musi być ogólna.
Zachęta do modlitwy jest przede wszystkim powierzeniem pytającej osoby i jej problemu Bożej wszechmocy i miłości. To Pan Bóg tak potrafi natchnąć serce człowieka, by wybrał to, co w danej sytuacji najlepsze. Modlitwa, żywy, prawdziwy, szczery kontakt człowieka z Bogiem, pomaga lepiej zrozumieć siebie, swoje emocje i potrzeby. Na tyle, na ile jest to możliwe, pomaga w obiektywizacji problemu. Ten bowiem, kto się modli, nie myśli tylko o sobie, lecz potrafi porzucić egoizm i dostrzec swoich bliźnich. Trudno wyobrazić sobie życie chrześcijanina bez nieustannego uciekania się do modlitwy, jako źródła rady w rozwiązywaniu zarówno wielkich, jak i małych spraw. Modlitwa czyni serce człowieka wrażliwym na szukanie woli Bożej i prawdziwego dobra. Pomaga spojrzeć na każdą sprawę z perspektywy wiary i realizmu. Pozwala zaakceptować to, czego nie można zmienić, dlatego pierwszą i podstawową radą w rozwiązywaniu problemów jest zaproszenie do modlitwy.
Osobiście jestem raczej wrogiem dawania jednoznacznych rad. Mogę komuś na przykład powiedzieć, jak ja bym postąpił na jego miejscu, ale on jest przecież innym człowiekiem, o innym charakterze, osobowości. On lepiej wie ode mnie, co sam czuje i czego pragnie, a najważniejsze, że przed Panem Bogiem sam będzie odpowiadał za swoje wybory. Musi ich więc dokonywać samodzielnie. Nie może się tłumaczyć, że wykonywał tylko czyjeś polecenia i rady. Powinien więc ostatecznie każdą radę otrzymaną od drugiego człowieka przemodlić - "skonsultować" z Panem Bogiem. Zatem zaproszenie do modlitwy nie jest więc uciekaniem od problemu, rady czy konkretnej pomocy. Jest koniecznym krokiem w łańcuchu podejmowania właściwej decyzji. Jest zaakcentowaniem naszej wyjątkowości oraz odpowiedzialności za własne czyny. Mam nadzieję, że teraz spojrzysz inaczej na podobne artykuły w prasie katolickiej. Pamiętaj, że w życiu chrześcijanina wszystko powinno zaczynać się od modlitwy.