Ksiądz odpowiada
ks. Jan
(...) Bardzo się staram rozwijać swoją pobożność. Zależy mi na prawdziwej przyjaźni z Bogiem. Słucham wielu kazań i stąd bierze się mój problem i pytanie. Bardzo często zdarza się, że kaznodzieje, jeden drugiemu przeczą, że jakoś niezrozumiale opowiadają. Niby mają wyjaśniać prawdy wiary, a po wysłuchaniu niektórych kazań wydaje mi się, że jeszcze bardziej zaciemniają....
(...) Bardzo się staram rozwijać swoją pobożność. Zależy mi na prawdziwej przyjaźni z Bogiem. Słucham wielu kazań i stąd bierze się mój problem i pytanie. Bardzo często zdarza się, że kaznodzieje, jeden drugiemu przeczą, że jakoś niezrozumiale opowiadają. Niby mają wyjaśniać prawdy wiary, a po wysłuchaniu niektórych kazań wydaje mi się, że jeszcze bardziej zaciemniają. Wiem, że księża to też ludzie, że popełniają błędy. Ale jak w tym wszystkim się znaleźć? Czy nawet złe, nieudolne kazanie może być szkołą wiary? Jaki pożytek duchowy mogę mieć z niezbyt przeze mnie zrozumianego kazania?
Jarosław
Serdecznie dziękuję za list i postawione pytania. Dotyczą one spraw ważnych chyba dla każdego praktykującego katolika. Jak się odnaleźć wśród kaznodziejskich niedociągnięć i błędów?
Bardzo słusznie zaznaczyłeś, że kapłani są obarczeni powszechną ludzką cechą - możliwością robienia błędów. Nikt nie jest doskonały. Dlatego nie zawsze ci, którzy są powołani do głoszenia Słowa, potrafią je w sposób jasny, komunikatywny przekazać. To wielkie wyzwanie dla nas, aby jasno przepowiadać Dobrą Nowinę, aby być rozumianym. Mamy różne dary i zdolności, nie zawsze jest to dar pięknego i ciekawego mówienia. Przeważnie staramy się mocno pracować nad tym, ale niektórych własnych ograniczeń nie można tak łatwo pokonać. Niestety, bywają i tacy księża, którzy nie starają się rozwijać swoich zdolności i umiejętności w tym kierunku. Na pewno są to ludzie szczególnie potrzebujący modlitwy całego Kościoła, by potrafili być wierni swemu powołaniu służby Słowu.
Zawsze skuteczność kazania czy homilii zależy od przynajmniej trzech głównych czynników. Najpierw od Pana Boga, Jego łaski i natchnienia. To On ostatecznie pozwala na to, by przepowiadanie Słowa było owocne. Pan Bóg otwiera usta mówiącego. Nawet jeśli kapłan jest kiepskim mówcą, może przecież być Bożym narzędziem i wówczas nieporadne po ludzku słowa za sprawą łaski budzić będą wiarę i otuchę w sercach.
Następnie od mówiącego, jego zdolności i przygotowania. Od gotowości współpracy z Bożym natchnieniem. Od świadomości, że tak naprawdę to jestem tylko Bożym narzędziem, że mówię w Jego Imieniu i na Jego chwałę. Nawet najbardziej pozbawiony zdolności krasomówczych kapłan potrafi wiele dokonać swoimi słowami, jeśli trwa w łasce Bożej i pozwala się prowadzić Duchowi Świętemu.
Wreszcie ważny jest też słuchający, a zwłaszcza jego otwarte i gotowe przyjąć Słowo Boże serce. Przecież nawet najpiękniejsze kazanie będzie bezużyteczne, jeśli słuchacz zamknie przed nim swoje serce. I odwrotnie. Najbardziej nieudolne słowa, ale wysłuchane i przyjęte z uwagą, potrafią wiele zdziałać w sercu człowieka. I to jest odpowiedź na Twoje pytania. Poddanie się działaniu łaski Bożej spowoduje, że będziesz mógł z każdego kazania, każdej nauki usłyszeć to, co akurat Pan Bóg do Ciebie kieruje.
Tak więc z każdego, nawet najbardziej nudnego kazania możemy odnieść duchowy pożytek. Czasem polega on po prostu na ćwiczeniu swej cierpliwości. A czasem rzeczywiście poprzez nieudolne ludzkie słowa przebija się głos Boga. Zatem nie oceniajmy kazań pod względem ich estetycznego kształtu. Pamiętajmy, że są one drogą, którą może przyjść do naszych serc Pan Jezus.