Przebywając w kościele, zwykle nie zdajemy sobie sprawy, że jego strych lub wieżę może zamieszkiwać bardzo ciekawy lokator. Jest nim nieco większa od gołębia sowa - płomykówka. Jej kolorowe upierzenie, w którym dominują różne odcienie żółci, brązu i pomarańczu, a także wyrazista, przybierająca kształt serca szlara (promienisty układ piór wokół oczu) -sprawiają, że jest ona chyba naszą najładniejszą sową.
Już kilkaset lat temu ptak ten związał swoje życie z człowiekiem i obecnie na miejsce schronienia
i odbywania lęgów płomykówka obiera niemal wyłącznie poddasza różnych budynków, np. stodół i stajni. Jednak szczególnie chętnie gatunek ten zasiedla strychy i wieże kościołów oraz innych obiektów sakralnych. Są to miejsca ciche i spokojne, bardzo rzadko odwiedzane przez człowieka. Do dźwięku dzwonów płomykówki szybko się przyzwyczajają i ich sąsiedztwo im nie przeszkadza. Kościelne wieże są na ogół ciemne i szczelne, przez co dają doskonałe schronienie przed drapieżnikami i niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Jest to bardzo ważne szczególnie w czasie ostrych zim, gdyż płomykówki są ptakami osiadłymi. Sowa ta prowadzi skryty tryb życia i stara się nie wchodzić ludziom w drogę. Dlatego właśnie często zdarza się, że przez długi czas zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że na naszym strychu mamy skrzydlatego lokatora. Gdy go odwiedzamy, płomykówka najczęściej chowa się w najgłębszym i najciemniejszym zakątku. Za to czasami można usłyszeć jej syczenie, które przypomina odgłos powietrza wydobywającego się ze sprężarki. Obecność sowy możemy także stwierdzić po leżących na podłodze wypluwkach. Są to nie strawione części pokarmu - np. kości, pióra czy sierść, które ptak ten zwraca w postaci zbitych, nieco walcowatych grudek.
Drżyjcie myszy i szczury
Płomykówka, jak większość sów, jest nocnym myśliwym, choć czasami poluje także w dzień. Jej łupem padają głównie małe ssaki, wśród których przeważają drobne gryzonie: myszy i norniki, ale nie gardzi też kretami, nietoperzami czy szczurami. Swoją dietę urozmaica małymi ptakami, zwłaszcza w okresach, gdy trudniej o gryzonie - np. zimą. Płomykówka jest doskonale przystosowana do nocnego trybu życia. Drobne piłkowanie zewnętrznej krawędzi skrajnych piór w skrzydłach oraz generalnie miękkie upierzenie sprawiają, że jej lot jest bezszelestny, niesłyszalny dla ofiar. Dzięki specjalnej budowie oczu sowy mają wyśmienity wzrok umożliwiający im precyzyjne lokalizowanie ofiar, które chwytają za pomocą silnych szponów. W czasie polowania sowy pomagają sobie także słuchem. Aby lepiej słyszeć dźwięki wydawane przez potencjalne ofiary, np. szelest poruszającej się myszy, płomykówki wyposażone są we wspomnianą wcześniej szlarę. Działa ona jak tuba, który wyłapuje fale dźwiękowe i odbija je tak, aby wpadały do uszu ptaka. Specjalna budowa jej uszu sprawia, że potrafi ona polować w zupełnej ciemności, z czym pozostałe sowy mają duże problemy.
W marcu lub w kwietniu płomykówka przystępuje do rozrodu. Na przytulnym (przynajmniej z punktu widzenia sowy) strychu składa od 4 do 8 białych jaj. Po około miesiącu wysiadywania wykluwają się z nich młode sówki, które po kolejnym miesiącu są już zdolne do lotu. Jednak jeszcze przez jakiś czas pozostają pod opieką rodziców i pod ich bacznym okiem uczą się samodzielnego życia. Jeśli w danym roku występuje dostatek pokarmu, to płomykówki przed nastaniem zimy mogą wyprowadzić jeszcze dwa lęgi. Gdy jednak nadejdą lata chude i trudno coś upolować, sowa ta w ogóle nie przystępuje do rozrodu.
Chrońmy płomykówkę!
Niegdyś płomykówka była liczna w naszym kraju i występowała w większości regionów. Niestety, od dłuższego czasu ornitolodzy notują spadek jej liczebności. Główną tego przyczyną jest ciągle zmniejszająca się liczba odpowiednich miejsc lęgowych. Wykorzystywane przez tę sowę budynki są remontowane lub niszczeją do tego stopnia, że stają się dla niej nieodpowiednie. Nowe technologie także nie sprzyjają płomykówkom. Powstające budynki nie mają już zacisznych i niewykorzystywanych przez ludzi strychów czy poddaszy, zaopatrzonych w otwory w ścianach, przez które ptaki mogłyby wlatywać do środka. Podobnie wygląda sprawa w przypadku kościołów. Przeprowadzane remonty oczywiście cieszą, ale pozbawiona jakichkolwiek otworów wlotowych wieża kościelna jest całkowicie nieprzydatna dla tej ginącej sowy. Nowo powstające obiekty sakralne również nie dają schronienia płomykówce. Wszystko to sprawia, że coraz trudniej spotkać tego wspaniałego ptaka.
Aby zapobiec całkowitemu wyginięciu płomykówki, jej miłośnicy z całej Polski, dzięki wsparciu finansowemu Fundacji EkoFundusz i Globalnego Funduszu Ochrony Środowiska ONZ, zorganizowali ogólnokrajową akcję ratowania tego gatunku. Polega ona m.in. na zbieraniu informacji o występowaniu i rozmieszczeniu płomykówki, szarzeniu w społeczeństwie idei jej ochrony oraz czynnej ochronie miejsc, w których ptaki te gniazdują. Ponadto przyrodnicy pomagają w osiedlaniu się sów w nowych, nie zajmowanych do tej pory przez ptaki miejscach. Szczególną uwagę poświecono wieżom i strychom obiektów sakralnych, gdyż obecnie to głównie w nich mogą bezpiecznie gniazdować płomykówki. Podstawową metodą ochrony tego ginącego gatunku jest zachowanie zacisznych wnętrz oraz przynajmniej jednego otworu wlotowego (15 x 20 centymetrów), którym sowa ta będzie do nich wlatywać. Na strychach można też montować specjalne skrzynki lęgowe dla tych ptaków.
Zabobony, wg których sowy uważane były za wysłanników szatana i zwiastuny śmierci, przyczyniały się w przeszłości do ich tępienia. Obecnie wszystkie gatunki sów, także płomykówka, są w Polsce pod całkowitą ochroną prawną, choć z przykrością trzeba stwierdzić, że jeszcze dzisiaj zdarzają się przypadki bezsensownego ich zabijania.
Pozwólmy mieszkać płomykówkom obok nas i nie dajmy im wyginąć, a one odwdzięczą się nam za to, chroniąc nasze plony przed gryzoniami. Jako stworzenia Boże zasługują na to, aby dzielić ten świat z nami.