(...) Czy zamiast w niedzielnej Mszy świętej mogłabym uczestniczyć w Mszy w środku tygodnia? Moim problemem jest to, że nie mogę wytrzymać w pomieszczeniu, gdzie jest wiele osób. W niedzielę, gdy kościół jest pełen ludzi, czuję się jakby przytłoczona. Jest mi duszno, słabo i bardziej myślę o tym, by nie zemdleć. Prawie w ogóle nie potrafię się skupić, gdy wokół jest tylu ludzi. Bardziej wolę środek tygodnia, gdy ludzi jest mniej. Może Ksiądz pomyśli, że boję się ludzi, ale ja boję się tłumów. Nie wiem, czemu.
Marysia
Domyślam się, że niełatwo przyszło Ci szczere wyznanie swojego problemu, zwłaszcza, że w oczach wielu ludzi może on faktycznie wydawać się dziwnym.
Syndrom złego samopoczucia w wypełnionym ludźmi kościele nie jest mi obcy. Spotkałem się z nim kilkakrotnie podczas sakramentu pokuty i chyba z dwa razy wśród moich znajomych. Nasze wnętrze - psychika - jest tak skomplikowana, że naprawdę trudno wytłumaczyć, skąd bierze się taki, jak Twój problem.
Twój problem może wynikać ze szczególnej konstrukcji psychicznej. Chyba każdy człowiek ma w sobie taki irracjonalny lęk przed czymś. Jest strach przed zamkniętym pomieszczeniem (klaustrofobia), strach przed dużą, otwartą przestrzenią (agorafobia), lęk wysokości, strach przed wodą, i tak dalej. Wymieniać można by długo. Pozwolę sobie na śmiałe przypuszczenie, że nasze lęki są daleko idącym skutkiem grzechu pierworodnego. Jedność i więź z Bogiem potrafią wyzwolić ze strachu. "W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk" (1J 4,18a).
Jeśli Twój strach podobny jest do wymienionych wyżej fobii, to naprawdę warto zwrócić się do specjalisty. Większość ludzi marszczy się i zżyma na myśl o spotkaniu z psychologiem. Muszę jednak podkreślić, że każdy z nas ma swoje lęki, kompleksy i zahamowania. Zwykle potrafimy z nimi funkcjonować i nawet całkiem nieźle przeżywać nasze życie. Ale po co się męczyć? Przypomina mi to trochę spacer z kamieniem w bucie. Można się męczyć i kuleć, lecz o wiele lepiej pójdzie marsz, gdy przystaniemy na chwilę i kamień wyrzucimy.
Z udziałem we Mszy jest zdecydowanie większy problem. Rozumiem Twoją trudną sytuację emocjonalną, ale właśnie niedziela jest dniem świętym. Właśnie w niedzielę chrześcijanin powinien być na Mszy. Tu nie bardzo można robić coś "zamiast", to nie uchodzi. Owszem - udział we Mszy w dzień powszedni jest w jakimś stopniu zadośćuczynieniem za nieobecność na niedzielnej Eucharystii, lecz to nie do końca to. Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Spróbujmy jednak poszukać jakiegoś rozwiązania, które umożliwiłoby Ci udział w niedzielnej Mszy. Jeśli masz możliwość wybrania z kilku kościołów, to połowę problemu mamy z głowy. Będzie to wymagało od Ciebie odrobiny trudu, by trochę po tych kościołach pochodzić i zorientować się, na której Mszy jest tylu ludzi, że będziesz w stanie z nimi wytrzymać. Zwykle tak bywa, że najwięcej ludzi przychodzi na Mszę w niedziele do południa. W soboty wieczorem i w niedzielę wieczorem nie ma już w kościele takiego tłoku. Może też jest gdzieś w okolicy kościół lub kaplica w domu zakonnym? Tam też zwykle nie ma przepełnienia.
Wierzę, że Twoja dobra wola pozwoli Ci znaleźć taką godzinę i miejsce niedzielnej Mszy, w której będziesz mogła spokojnie uczestniczyć.