Logo Przewdonik Katolicki

Pytanie egzaminacyjne profesora

ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TCHR
Fot.

Świat, w którym żyjemy, tętni dwoma wielkimi tematami. Tak się przynajmniej wydaje. Z jednej strony, na arenie globalnej toczy się dyskusja wokół wojny USA z Irakiem. Dyskusja, która rzecz jasna ma charakter polityczny. Podobnie, na arenie krajowej walka polityczna pociąga za sznurki w tak zwanej "Rywingate", aferze pana Rywina. Wydaje się, że żyjemy tymi sprawami, tak jak przed kilku...

Świat, w którym żyjemy, tętni dwoma wielkimi tematami. Tak się przynajmniej wydaje. Z jednej strony, na arenie globalnej toczy się dyskusja wokół wojny USA z Irakiem. Dyskusja, która rzecz jasna ma charakter polityczny. Podobnie, na arenie krajowej walka polityczna pociąga za sznurki w tak zwanej "Rywingate", aferze pana Rywina.
Wydaje się, że żyjemy tymi sprawami, tak jak przed kilku tygodniami żyliśmy sprawą tzw. "łowców skór", jak żyliśmy w ostatnich dniach projektem legalizacji łapówek, jak intrygowała nas kusząca oferta abolicyjna min. Kołodki.
Wydaje się... Tak mnie się wydawało, kiedy na egzaminie z etyki na jednej z poznańskich uczelni (nie uniwersytecie) zadałem studentom pytania związane z oceną etyczną tych czynów, świetle zasad i norm, o których usiłowałem im powiedzieć. Studenci, co trzeba zaznaczyć, nie zdobywali wiedzy w zakresie humanistycznym, byli pierwszą grupą, której wprowadzono te zajęcia (wedle wymogów standardów europejskich), byli także do tych zajęć zobowiązani przez swoje władze. I się zaczęło... Bo okazało się, że studenci mają swoją wizję przedmiotów im potrzebnych, mają swoją koncepcję programu studiów, są oburzeni samym przedmiotem, który do niczego im nie jest i nie będzie potrzebny.
Wysłuchiwałem tego z rosnącym zdumieniem. Mogłem zrozumieć opór przed nowością (nowy przedmiot w programie studiów), mogłem rozumieć ich frustrację spowodowaną językiem wykładów, różnym od tego, z jakim obcowali na innych zajęciach. Ale teza, że my jesteśmy studentami, powiedzmy, studiów technicznych i etyka nie jest nam do niczego potrzebna - było dla mnie przerażające. Większość studentów zlekceważyła zajęcia, uznając, że przedmiot wykładany jest im niepotrzebny, a wiedza w zakresie tego przedmiotu jest im wlana. W efekcie, na egzaminie większość wypowiedzi zaczynali zwrotem "ja uważam". Niestety wobec bardzo znacznej części jedyny komentarz, jaki się we mnie rodził pod wpływem tych lektur, to ten, że "a ja uważam, że jest pan, pani mądry, mądra inaczej" (kiedyś mówiło się prościej - uważam, że jest pan/i głupi /a). Czy rośnie nam naprawdę pokolenie fachowców sprawnie wręczających łapówki, sprawnych ekonomicznie, politycznie skutecznych, ale ludzi bez prawdziwych i pewnych sumień?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki