Gdyby spytać Polaków, kogo ze swoich rodaków uważają za największy autorytet moralny, przytłaczająca większość - że nie policzymy w tym gronie Urbana czy Barańskiego - opowie się oczywiście za Ojcem Świętym, Janem Pawłem II.
Wynik tego ewentualnego plebiscytu bardzo łatwo przewidzieć, natomiast równie łatwo przewidzieć kłopoty, jakie ta większość miałaby ze sprecyzowaniem moralnych przewag Papieża. A już znajomość poszczególnych encyklik, stanowiących przecież istotę nauki społecznej Ojca Świętego, jest praktycznie żadna...
Te zaległości w przyswajaniu sobie nauk "największego autorytetu moralnego" są ogromne, i ich odrobienie w praktyce niemożliwe. A czy choć wiemy, co Papież mówi dzisiaj czy wczoraj? Jak świat przyjął, jak zareagował (w tym także katolicy) na jego dramatyczne wołanie o pokój - i na Bliskim Wschodzie, i w Iraku, i we wszystkich zapalnych miejscach tego coraz ciaśniejszego globu.
W katolicyzmie od lat dominuje filozofia "drugiego policzka", czyli spokojnego i biernego reagowania na wszelką agresję. I nie jest to - jak chcą niektórzy - postawa kapitulacyjna. To postawa pokory i żywe naśladowanie Chrystusa, który pod adresem oprawców wieszających Go na krzyżu nie wyrzekł jednego złego słowa.
Do jakże absurdalnych rezultatów prowadzi zasada "oko za oko", widać na Bliskim Wschodzie - dosłownie co dnia ta umęczona ojczysta ziemia Jezusa spływa potokami krwi: raz giną wyznawcy islamu, a zaraz potem wyznawcy judaizmu. To błędne i obłędne koło zamyka się w jakimś irracjonalnym "tańcu śmierci". Czy te dwa narody - żydowski i arabski - skazane są na powolne wytępienie się? I która filozofia jest lepsza? Którą warto stosować w życiu?
Dramatyczne wołanie Jana Pawła II o pokój zostało oczywiście nagłośnione, ale - czy do końca zrozumiane? Czy zrozumiano na świecie, że w pierwszym rzędzie - przed racjami natury politycznej - chodzi o zupełnie przypadkowe ofiary ewentualnych konfliktów? Czy zrozumiano, że każda akcja czyniona w imię zasady "oko za oko" rodzi nieuchronną, jeszcze silniejszą kontrakcję? Słuchajmy uważnie naszego Rodaka i zadajmy sobie choć odrobinę trudu, by pojąć, co On chce nam przekazać. Nie jest to łatwe, ale przecież możliwe.