Gdy piszę te słowa, mam przed sobą grubą i ciężką książkę, którą napisało życie. Jest to kilkaset kartek formatu A4, oprawionych przez introligatora. W środku z jednego ze znaczniejszych sanktuariów maryjnych bez mała pięć tysięcy próśb i podziękowań skierowanych do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Kilka razy przeczytałem pewną wstrząsająca prośbę, oto jej treść: "Z prośbą o przebaczenie za lekkomyślność i kłamstwo, które doprowadziło do śmierci ukochanego i wspaniałego syna". Hmm... nie sposób się nie zadumać.
Spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą...
Ks. Jan Twardowski
Na cmentarzach ruch jak w sobotę w supermarkecie. Przybywamy na groby naszych bliskich, by zapalić znicz, położyć kwiaty, pomodlić się o spokój duszy i choć trochę zamyślić się nad życiem i śmiercią. Z reguły nie robimy przy grobach swoich zmarłych rachunku sumienia. A szkoda... czas i miejsce jest bardzo sprzyjające refleksji nad przemijaniem i... odpowiedzialnością. Także w kategoriach prawdy o sobie. Może zmarła osoba, która teraz jest nam bliska, za życia była bardzo daleka... Nie jestem księdzem od wczoraj, nie raz spotykałem ludzi, którzy wobec matki czy ojca, staruszków w sędziwym wieku, zachowywali daleką obojętność, natomiast po ich śmierci podawali się za bardzo kochających... Bywa, że rodzice, rodzeństwo czy dziadkowie umierali w zapomnieniu i cierpieniu, zaś ich pogrzeb, a potem nagrobek, sugerowały, jakoby za życia byli bardzo kochani. Żywej, prawdziwej miłości nie zastąpi ani nie nadrobi martwy, zimny pomnik, choćby z najlepszego granitu, ani wiele zniczy i wieńców. Nasi zmarli nic już z tego nie mają, kompletnie nic... Jedynym prawdziwym znakiem miłości do naszych zmarłych jest modlitwa, pokuta i Msza święta odprawiana w ich intencji.
Wiele razy miałem okazję być poza Polską na cmentarzach protestanckich. Są bardzo zadbane, ale nie widać na nich ludzi. Często groby są tak usytuowane, że nie wystają ponad poziom ziemi. Maszyna do cięcia trawy jeździ po nich i bardzo dokładnie wyrównuje trawniki. Na tym kończy się troska o cmentarz. U nas jest inaczej... I dobrze, bo mamy swoją kulturę i swoją wiarę, a to określa stosunek do życia, śmierci i wieczności, także do cmentarzy...
Wspomniana wyżej osoba musiała mieć ogromne wyrzuty sumienia, skoro napisała taką właśnie prośbę. Koszmarna jest świadomość odpowiedzialności za śmierć osoby, którą się kochało...
Kończąc ten tekst, proszę moich Czytelników o szczery rachunek sumienia. Niekoniecznie nad grobem, ale podczas tego szczególnego czasu. My jeszcze żyjemy i dlatego możemy wiele uczynić naszą modlitwą, pokutą i zamówioną Mszą. Wiele od nas zależy... i od tego, by nam wiary nie zabrakło.