(...) Żyjemy z żoną w małżeństwie niesakramentalnym, bo tak nam się życie ułożyło. Chodzimy do kościoła w niedzielę i modlimy się, staramy się też religijnie wychowywać nasze dzieci. Wiemy, że nie możemy przystępować do sakramentów. Zaczepił mnie ostatnio nowy proboszcz i zaczął zapraszać na jakieś spotkania dla małżeństw niesakramentalnych. Strasznie zachęcał i przekonywał. Zdziwiłem się mocno, bo nic mi nie wiadomo, żeby się coś w Kościele zmieniło w tej sprawie. Może czegoś nie wiem? Czyżby Kościół próbował jakoś nagiąć przykazania na korzyść rozwodników? Jak Ksiądz myśli, o co w takiej grupie może chodzić?
Marek
W sprawie traktowania małżeństw niesakramentalnych Kościół nic nie usiłuje naginać. Jezus wypowiedział się bardzo jasno w Ewangelii i nie ma co tu dyskutować, i trzeba uszanować Jego słowa. Na pewno jednak dużo zmieniło się w Kościele, jeśli chodzi o sposób traktowania takich związków.
W świecie współczesnym rozwodów mamy coraz więcej. Ludziom jakoś trudniej ze sobą wytrzymać, albo źle się dobierają, albo brak im cierpliwości i umiejętności pracy nad budowaniem związku. Fakt jest taki, że niestety sporo ludzi w tej dziedzinie życia zbłądziło, poraniło siebie i bliźnich, przegrało. Próbują zacząć wszystko od początku. Niestety, już bez błogosławieństwa sakramentu małżeństwa. Lecz oni też potrzebują opieki duszpasterskiej i wskazania im, jaką drogą mogą dążyć do Pana Boga i do zbawienia. Zbawienie ludzi jest największą troską Kościoła. Nawet, jeśli odeszli od Niego daleko. Przecież Pan Bóg nie przestał ich kochać. Dalej są Jego dziećmi, choć pobłądzili i teraz za to pokutują.
Kościół pragnie pomoc takim ludziom. Rozumiemy, iż decyzja o ponownym związku nie wypływa z jakiegoś buntu i lekceważenia Pana Boga. To pragnienie szczęścia, zaczęcia jeszcze raz od początku. Obawa przed samotnością sprawia, że ludzie, którzy przeżyli rozpad pierwszego związku, zazwyczaj sakramentalnego, jednak decydują się na następny. Zazwyczaj decydują się na taki krok nie przez lekceważenie Bożych przykazań. Chcą naprawić w drugim związku to, co zmarnowali w pierwszym. Bywa tak, że pozbawieni prawa do przyjmowania sakramentów, prowadzą na tyle, na ile mogą, bardzo bogate życie religijne. Bardziej doceniają to, z czego obecnie nie mogą korzystać. Starają się być naprawdę dobrymi ludźmi, by w ten sposób jakoś odpokutować za zaistniałą sytuację. Często ich związki są naprawdę mądrzejsze i lepsze od tych sakramentalnych. Bo bardziej im zależy.
Zadaniem Kościoła jest głoszenie Dobrej Nowiny wszystkim bez wyjątku, tym ludziom też. Prawdopodobnie temu ma służyć grupa, do której zapraszał Cię proboszcz. Kościół chce przekonać małżeństwa niesakramentalne, że i one są objęte jego troską. Chce im pomóc w prowadzeniu chrześcijańskiego życia na tyle, na ile jest to w takich związkach możliwe. Czy to zła inicjatywa? Chyba nie.
Mój znajomy kapłan prowadzi taką grupę przy swojej parafii. Mówi o bardzo wielu pozytywnych owocach takiej działalności. Jak bardzo tym ludziom pomaga świadomość, że Kościół dalej się o nich troszczy. Jak bardzo cieszą się z możliwości wspólnej modlitwy, rozmowy z księdzem, sposobności do podzielenia się swoimi problemami. Dlatego, Marku, zachęcam i ja Ciebie, byś spróbował zajrzeć do organizowanej przez proboszcza grupy. On pewnie zauważył, że uczestniczysz w niedzielnej Mszy, dlatego Cię zaczepił. Potraktuj to zaproszenie jako znak od Pana Boga, że jednak dalej Cię kocha i pragnie Twego prawdziwego dobra. Może uczestnictwo w takiej grupie zbliży Was nie tylko do Boga, ale i do siebie nawzajem?