Logo Przewdonik Katolicki

Honor Zachodu

Jerzy Marek Nowakowski
Fot.

Wojna, wojna, wojna. Wszelkie doniesienia mediów z Bliskiego wschodu skupiają się na jednym pytaniu: czy i kiedy Stany Zjednoczone zaatakują Irak. Dużo rzadziej pojawia się kwestia, zdać by się mogło podstawowa. Po co wojna? W końcu we współczesnych stosunkach miedzynarodowych użycie siły jest i powinno być, czymś wyjątkowym i umotywowanym nadzwyczajnymi okolicznościami. Opór...

Wojna, wojna, wojna. Wszelkie doniesienia mediów z Bliskiego wschodu skupiają się na jednym pytaniu: czy i kiedy Stany Zjednoczone zaatakują Irak. Dużo rzadziej pojawia się kwestia, zdać by się mogło podstawowa. Po co wojna? W końcu we współczesnych stosunkach miedzynarodowych użycie siły jest – i powinno być, czymś wyjątkowym i umotywowanym nadzwyczajnymi okolicznościami.


Opór wobec perspektywy działań wojennych jest czynnikiem, którego Stany Zjednoczone lekceważyć nie mogą.
Z drugiej strony warto zadać sobie pytanie o powód determinacji prezydenta Busha, sprawiającej, iż eksperci powiadają, że tylko coś absolutnie nadzwyczajnego mogłoby odwieść go od zamiaru zaatakowania Saddama Husajna. Przeciwnicy prezydenta zarzucają mu wręcz, że zamierza dokończyć to co zaczął jego ojciec podczas Pustynnej Burzy. To rodzinna wendetta mówią demokraci. Czy rzeczywiście?
Pozornie mogłoby sie wydawać, że tak. Inspektorzy ONZ zostali wpuszczeni do Iraku. Jak dotąd bez przeszkód wykonują swoje zadania. Militarny potencjał Korei Północnej jest dużo groźniejszy od irackiego. A poczynania Kim Dzong Ila aż proszą się o militarną reakcję. Trzeci z krajów „osi zła” Iran jest dużo mocniej zaangażowany we wspieranie islamskich terrorystów od Saddama. Bezstronny obserwator może więc dojść do wniosku, że wojna z Irakiem nie jest niczym usprawiedliwiona. A dokładniej, że jest czystą agresją obliczoną na zdobycie panowania nad ogromnymi złożami ropy i właśnie na dokończenie politycznie przegranej Pustynnej Burzy.

Nafta czy zasady


Niewątpliwie Amerykanie nie zapominają o ropie i o zdobyciu przyczółka na Bliskim Wschodzie. Niewątpliwie również z trzech państw osi zła wybrali wojskowo i politycznie najsłabsze. Ale też istnieją bardzo poważne przesłanki wskazujące na Bagdad jako pierwszy z celów ataku. Pierwszy to nie znaczy jedyny. Saddam jak żaden inny z obłędnych dyktatorów jest kompletnie nieobliczalny. Od lat jego celem jest doprowadzenie do świętej wojny z niewiernymi, w której wodzem świata arabskiego będzie on sam. Podobno uważa się za następcę Saladyna, który wygnał Krzyżowców z Jerozolimy. Wiadomo, że dyktator Iraku pracował nad rozwojem broni masowego rażenia, i że z tych prac nie zrezygnował tylko głęboko je utajnił. Dwukrotnie już prowokował krwawe wojny najpierw wywołując konflikt z Iranem a potem napadając na Kuwejt. Wreszcie od ponad dziesięciu lat, Saddam kpił bezczelnie ze społeczności międzynarodowej wyrzucając inspektorów, głosząc pochwałę agresji jako sposobu działania. Cofnął się przed groźbą użycia siły. To prawda, ale gdyby nie amerykański pistolet przystawiony do głowy żaden inspektor rozbrojeniowy nie przekroczył by granicy Iraku.
Bagdad był i pozostaje stolicą wojującego islamu. Powstrzymanie Saddama można porównywać do reakcji świata na nazizm czy komunizm. W obu wypadkach demokratyczny zachód nie zdecydował się na reakcję zbrojną przyjmując za dobrą monetę deklarację dyktatorów o ich pokojowych zamiarach, dając się oszukiwać na własne życzenie. Jestem pewien, że Saddam doskonale pamięta powiedzonko Lenina o zgniłych kapitalistach, którzy za dobrą cenę gotowi są sprzedać sznur na którym zostaną nastepnie powieszeni. W takim przekonaniu mogły go utwierdzać działania przeróżnych firm, które sprzedawły mu elementy służące do produkcji broni atomowej czy biologicznej. Lista takich firm jest długa, łącznie z bardzo poważnymi korporacjami z Francji, Niemiec czy Ameryki. Mówiąc najkrócej – albo reżim w Bagdadzie zostanie zniszczony (w najlepszym razie zmuszony do ustąpienia) albo za chwile okaże sie, że nie mamy już dość sił by go zniszczyć i zagrozi nam kolejna wojna światowa. Jako przywódca antyzachodniej krucjaty Arabów, Saddam jest groźniejszy od militarnie silnego ale izolowanego, położonego peryferyjnie szaleńczego reżimu Północnej Korei a nawet od irańskich mułłów, którzy jako etnicznie obcy nigdy nie pociągną za sobą świata arabskiego.

Międzynarodówka dyktatorów


Warto pamiętać o tym, że zwycięstwo w wojnie z Irakiem stwarza perspektywę rozbrojenia bomby zegarowej jaką jest współczesny Bliski Wschód. Nierozwiązywalny konflikt izraelsko-palestyński, swobodne działanie dyktatorskich reżimów w regionie tworzą zarzewie wojny u samych wrót Zachodu. Wojny, którą my boimy się nazwać starciem cywilizacji, ale która w istocie nosi taki charakter. A w sporze cywilizacji nie ma sentymentów. Jeżeli nie wykorzystamy przewagi, jaką jeszcze mamy to za chwilę będziemy musieli wysłuchiwać obraźliwych tyrad o tym, że Chrystus na krzyżu jest tylko wyobrażeniem „kawałka mięsa” jak był uprzejmy powiedzieć jeden z liderów włoskiej społeczności muzłumańskiej. Pisała o tym Oriana Fallaci we „Wściekłości i dumie”. I chociaż trudno jest przyjąć brutalną szczerość jej argumentacji to trudno też nie uznać, że ma bardzo wiele racji.
Wojna jest złem, ale nawet w nauczaniu Kościoła nie jest złem absolutnym. Bywa, że pozostaje jedynym środkiem do zrealizowania celów chwalebnych. Może być wojną obronną i sprawiedliwą. Wyraźnie widać, że adminstracja amerykańska robi wszystko by wojna z Irakiem została uznana za sprawiedliwą. Próbuje użyć wszelkich środków pokojowych by zmusić Irak do rezygnacji z roli przywódcy dżihadu. I nie jest przesądzone że do wojny dojdzie. Ale jest to bardzo prawdopodobne. Bo jedynym pokojowym rozwiązaniem byłaby ucieczka Saddama i stworzenie w Iraku władzy demokratycznej. Wątpię by szaleńczy dykator na tą decyzję się zdobył.

Test naszego świata


Determinacja Zachodu w sprawie irackiej jest również testem bacznie obserwowanym przez innych przywódców osi zła. Po zwycięstwie w Iraku zupełnie inaczej będą zachowywali się różni Kimowie i Chavezowie wiedząc, że światu demokratycznemu nie zabraknie woli w walce o wartości podstawowe. Jeżeli wojnę propagandową wygra Saddam to kolejne reżimy będą mogły spokojnie dręczyć własnych obywateli a kolejni, pewni bezkarności terroryści zabijać obywateli bezradnych państw Zachodu. Bo celem Iraku podobnie jak Al Kaidy, jak Północnej Korei i jak kiedyś Stalina i Hitlera jest wprowadzenie Wielkiego Strachu. Doprowadzenie do paraliżu woli świata demokratycznego. To nie przypadek, że ofiarami terrorystów padają ostatnio niewinni turyści w Kenii czy na Bali. Oni są rozsadnikami zachodniego stylu życia. I trzeba ich wygnać z „kanonicznego terytorium islamu”. Tak jak chrześcijanie nie mają wstępu do zamkniętych w gettach społeczności arabskich we Francji czy Niemczech. Przeciwnicy naszej cywilizacji nauczyli się korzystać z instrumentów demokratycznych w celu zaszczepienia wielkiego strachu. Sami są uodpornieni. Do dzisiaj większości Amerykanów nie mieści się w głowie, że zamachów 11 września dokonali ludzie zasymilowani w amerykańskiej rzeczywistości, a przecież całkowicie jej obcy.
Setki tysięcy żołnierzy, zgoda większości państw na użycie siły, wydane olbrzymie pieniądze na przygotowania wojenne. To skłania do przypuszczenia, że atak jednak nastąpi. Zapewne najpóźniej jak się da, ale przed Irackimi upałami. Jeśli do końca lutego koalicja nie zdecuduje się na atak to zapewne nigdy nie uda się przepędzić Saddama. Czasu jest więc niewiele. A tym razem Polska nie jest biernym obserwatorem. Jesteśmy aktywnym, aczkolwiek słabym uczestnikiem koalicji. Być może zdołamy przezwyciężyć niezwykle szkodliwą filozofię politycznego minimalizmu dominującą w polskim postrzeganiu świata. Wprawdzie wojna jest rzeczą straszna i ostateczną, ale jak mówił w maju 1939 roku Józef Beck pokój nie jest wartością ostateczną, ważniejszy od niego jest honor. A honor Zachodu to zarazem jego – a więc , nasza – przyszłość.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki