Będzie miał 19 kilometrów długości i pod koniec 2018 r. połączy Krym z lądową częścią Rosji. Most drogowo-kolejowy przez Cieśninę Kerczeńską będzie najdłuższym z rosyjskich mostów. Podczas kolejnego etapu prac montowano ważący tysiąc ton łuk mostu drogowego. Operacją rozpoczęto w środę 11 października wczesnym rankiem. Brało w niej udział ponad 100 osób (m.in. załogi statków, inżynierowie i nurkowie).
Mówi się, że trzeba budować mosty, bo one łączą ludzi. Most, który powstaje między Krymem a Krajem Krasnodarskim, tylko scementuje podział. Wszystko zaczęło się w listopadzie 2013 r., kiedy ukraiński prezydent Wiktor Janukowycz odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. W efekcie Ukraińcy wyszli na ulice, a Euromajdan doprowadził w lutym do ucieczki prezydenta do Rosji. Zwycięstwo Ukraińców było jednak chwilowe. Miesiąc później Republika Autonomiczna Krymu i miasto Sewastopol bezprawnie zapowiedziały secesję i przyłączenie się do Rosji, które potwierdzono w fasadowym referendum. Niepodległość od razu uznali Rosjanie, którzy od zwycięstwa Euromajdanu podsycali nastroje separatystyczne. Zaraz potem podpisali umowę, na mocy której Krym stał się częścią Federacji Rosyjskiej.
Z takim stanem rzeczy nie zgadza się Ukraina i większość członków ONZ. Sprawa wydaje się jednak przesądzona. Były niemiecki kanclerz Gerhard Schröder nie ma złudzeń. – Przewiduję, że nie będzie ani jednego rosyjskiego prezydenta, który odda Krym – powiedział w rozmowie z tygodnikiem „Stern”. Sądząc po tym, jak rzadko temat półwyspu i Donbasu – gdzie zaledwie miesiąc po aneksji Krymu Rosjanie rozpoczęli wojnę hybrydową – poruszany jest na forum międzynarodowym i w mediach, możemy być prawie pewni, że o należące do Ukrainy tereny świat zachodni się nie upomni.