Logo Przewdonik Katolicki

Odczarowanie

Natalia Budzyńska
fot. Materiały prasowe SkyShowtime

Popkultura rozprawia się z przemilczaną historią górali podhalańskich. Po Białej odwadze sięgają po nią twórcy seriali, ekranizując powieści kryminalne popularnych pisarzy.

Na okładce książki fotografia górala w tradycyjnym stroju, zdejmującego czapkę przed generalnym gubernatorem Hansem Frankiem. Obok Franka grupa nazistowskich prominentów. W tle góry. Książka nosi tytuł Brzydkie słowo na «k». Rzecz o kolaboracji. Jej autorem jest Piotr Majewski, a choć opisuje to zjawisko ogólnie, zadając pytania, skąd się bierze, i analizując różne przypadki, to właśnie zdjęcie niechlubnej historii Podhala ilustruje całość. Książka wyszła parę miesięcy temu.
Dziś z zainteresowaniem oglądamy polski kryminał zrealizowany przez platformę SkyShowtime, w którym pojawia się wątek Goralenvolku. Mam na myśli szeroko reklamowany serial Śleboda, który jest ekranizacją powieści Małgorzaty i Michała Kuźmińskich. Serial stał się najchętniej oglądanym przez polskich abonamentów platformy, co oznacza, że lada chwila będzie dostępny dla widzów z całej Europy. Co to oznacza? Oczywiście reklamę polskich twórców, sielankowego tatrzańskiego krajobrazu i pokręconej polskiej przeszłości, o jakiej nie wie wielu z nas. A na Podhalu wciąż jest ona tematem, którego lepiej nie poruszać.

Odkrywanie tajemnicy
Najpierw była książka Wojciecha Szatkowskiego Goralenvolk. Historia zdrady wydana w 2012 r. To idealny autor: jego dziadek, Henryk Szatkowski, był nazywany mózgiem akcji góralskiej, czyli Goralenvolku. W książce więc autor nie tylko skonfrontował górali z ich przemilczaną tajemnicą, ale zmierzył się też z historią własnej rodziny. W wywiadzie dla „Polityki” mówił: „Trauma była w całej rodzinie Szatkowskich, w rodzinie Krzeptowskich, w ogóle tak naprawdę w całym Zakopanem czy na Podhalu. Goralenvolk to nie jest temat lubiany, najchętniej pomija się go milczeniem”. Dodał: „Chciałem przełamać to milczenie” oraz: „Myślałem, że swoją książką wywołam jakąś dyskusję”. Wydaje się, że było wciąż za wcześnie.
Później ten sensacyjny temat podchwycili twórcy kryminałów, tworząc wokół ciemnej przeszłości zdrad wątki kryminalne. Pierwsi byli państwo Kuźmińscy. Ich powieść, Śleboda, została wydana w 2015 r. i była pierwszą z cyklu tak zwanych etnokryminałów z parą bohaterów: antropolożki Anki Serafin i dziennikarza tabloidu Sebastiana Strzegonia. Rzecz dzieje się w Murzasichlu, a zagadka kryminalna, choć powiązana z całkowicie współczesnymi machlojkami i zawsze obecną ludzką chciwością, wydaje się mieć wiele wspólnego z podhalańską przeszłością czasów okupacji.
Do tematu Goralnevolk w formie non fiction kilka lat później powrócili reportażową książką Krzyżyk niespodziany. Czas Goralenvolk Bartłomiej Kuraś i Paweł Smoleński, który pisał reportaż na ten temat już w 2002 r. Swoją publikacją nie zdetronizowali jednak Goralenvolku Szatkowskiego, który wciąż jest najważniejszym opracowaniem tego zagadnienia.
W 2023 r. temat kolaboracji na Podhalu znów przeniósł się do popkultury. Podjął go Remigiusz Mróz w powieści o komisarzu Froście Widmo Brockenu, w której przywołuje motyw zemsty za dawną zdradę (ktoś morduje ludzi, którzy współpracowali z Goralenvolk). Powieść wydana w 2023 r. chwilę później została zekranizowana przez Netflix i spodobała się nie tylko polskim widzom, ale i amerykańskim.
Niemal w tym samym momencie wszedł na ekrany kin film Marcina Koszałki Biała odwaga, który już na etapie produkcji wzbudzał na Podhalu kontrowersje. Nic dziwnego: miał to być pierwszy film, który czynił z Goralenvolku główny temat fabuły.

Kolaboracja
Emocje wokół Białej odwagi to przykład na to, jak do dziś trudno jest mieszkańcom Podhala rozliczyć się z niechlubnym epizodem z przeszłości. Od razu uznano, że Koszałka chce oczernić górali, że będzie pokazywał tylko ciemną stronę ich historii, że przylgnie do nich już na zawsze określenie „zdrajcy”. Protestował Związek Podhalan, który wręcz chciał zablokować produkcję, swoją niechęć okazywali miejscowi politycy i włodarze. Na współpracę nie zgodził się żaden regionalny zespół folklorystyczny, Koszałka przy scenach tańca korzystał z pomocy zespołów słowackich (kiedy Szatkowski miał spotkanie promocyjne swojej książki, w Kościelisku zerwano wszystkie zapowiadające je plakaty). Biała odwaga okazała się filmem tylko połowicznie rozliczeniowym. Choć pokazane wydarzenia oparte są na prawdzie historycznej, to jednak nie pada tam ani jedno rzeczywiste nazwisko, a główni bohaterowie są sklejką prawdziwych postaci. Temat kolaboracji górali z Niemcami opowiedziany jest na tle historii romantycznej.
Obawy okazały się bezpodstawne: Koszałka nie wskazywał palcem, podszedł do podhalańskiej traumy delikatnie, jego opowieść nie jest czarno-biała i nikogo w gruncie rzeczy nie oskarża, raczej próbując usprawiedliwić wybory. Nie spotkamy więc w Białej odwadze Henryka Szatkowskiego, który razem z Witalisem Wiederem, przypuszczalnym agentem Abwehry, przekonał wielu górali, że są starym rodem germańskim. Nie ma też tych konkretnych górali, którym owa idea się spodobała z różnych powodów: nadziei wzbogacenia się czy zwykłego strachu przed głodem i utratą ziemi. Górale, którzy wyrzekliby się polskości i uznali się za odrębny lud z germańskimi korzeniami, czekały bowiem profity, no i mieli być traktowani na równi z ludnością niemiecką.
Nie usłyszymy w Białej odwadze o Wacławie Krzeptowskim – przywódcy Goralenvolku z jednego z najstarszych rodów. To on kłania się Frankowi na zdjęciu, o którym wspomniałam na początku. W listopadzie 1939 r. wraz z Józefem Cukrem, Stefanem Krzeptowskim, Karoliną Gąsienicą-Rój i Marią Siuty-Szwab przyjęty został na Wawelu przez Hansa Franka, któremu przywiózł w prezencie Złotą Ciupagę – symbol sojuszu. To on, witając przyjeżdżającego pod Giewont z rewizytą Franka, powitał słowami: „Meine lieben Kameraden, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego”.
Nie wiadomo dokładnie, bo nie ma takich danych, ile osób i kto odebrał Kenkartę z literką „G” zamiast „P”. W ogóle w historii Goralenvolku wciąż jest dużo niedopowiedzeń. Faktem jest, że kolaborujący górale dostawali pożydowskie sklepy na Krupówkach, a w restauracji U Wnuka widział portret Hitlera (podczas gdy syn restauratora, Wojciech Wnuk, przechodził gehennę w Stutthofie, Sachsenhausen i Gusen, a potem uczestniczył w powstaniu warszawskim). Szacuje się, że kartę „G” przyjęło 20 proc. górali.
Cała niemiecka akcja, mająca na celu germanizację Podhala i stworzenie społeczności lojalnej wobec nazistowskiego rządu, nie powiodła się. Do powołanej Goralische Waffen SS Legion wprawdzie zgłosiło się 300 osób, ale ostatecznie do SS trafiło zaledwie kilku górali. Wstyd jednak pozostał, mimo upływającego czasu. Niektórzy zmienili nazwiska, większość rodów nie chce być kojarzona z kolaboracyjną przeszłością, która wciąż jest tematem tabu.

Krzyżyk niespodziany
Jak Podhalanie zareagują na serial Śleboda? Przeszłość zamieciona pod dywan nakręca wszak jego fabułę. Do Zakopanego przyjeżdża Anka Serafin (Maria Dębska), młoda antropolożka z Krakowa, która chce odpocząć od miasta i w spokoju pisać książkę o podhalańskiej gwarze. Zatrzymuje się w domu, w którym spędzała wakacje w dzieciństwie i młodości, u zaprzyjaźnionej rodziny. Przypadek sprawia, że pierwszego dnia, podczas spaceru, natyka się na naruszone przez niedźwiedzia zwłoki leżące w strumieniu. Sprawę, która początkowo wygląda na wypadek, prowadzi Jędrek Chowaniec (Piotr Pacek), miejscowy policjant, dawna sympatia Anki. A do Zakopanego przyjeżdża przyjaciel Anki, tabloidowy dziennikarz, wszędzie węszący sensację i niemający oporów w zdobywaniu informacji, cyniczny Bastian (Maciej Musiał). Ofiarą okazuje się Jan Śleboda (Jan Englert), stary góral z ciemną przeszłością. Prawda z tym związana wychodzi na jaw, kiedy w jego domu pojawiają się znaki interpretowane jako swastyki, choć to tylko krzyżyki niespodziane mające przynosić szczęście. Morderstwo Ślebody jest początkiem kolejnych tragedii i odsłania skrywane karty oraz skomplikowane miejscowe relacje. A oprócz wymienionych aktorów w serialu biorą udział Anna Nehrebecka, Andrzej Chyra, Magdalena Lamparska i Leszek Lichota.
Czy ten serial, z przepięknymi zdjęciami Tatr, może pomóc w zaakceptowaniu trudnej historii? Kuźmińscy, podejmując ten temat, nie oskarżają, przedstawiają wręcz motywacje, które wydają się mało oczywiste, a które przecież mogły mieć miejsce.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki