Logo Przewdonik Katolicki

Tym lepszy Polak, im mocniej dowala drugiemu

fot. Magdalena Bartkiewicz

Nic w Polsce nie zmieni się na lepsze, dopóki my sami nie zmądrzejemy i nie przestaniemy napędzać tego pozornego perpetuum mobile.

Debata obu uczestników drugiej tury prezydenckich wyborów nie przyniosła niczego nieoczekiwanego. Obaj rozmówcy sprawiedliwie obdzielili się epitetami i aluzjami, z których jednoznacznie wynikało, że mamy do czynienia z dziwną parą, hybrydycznie łączącą w sobie cechy nierozgarniętego ignoranta i chytrego oszusta. Do tego obydwaj panowie, jeśli wierzyć ich krzyżującym się zarzutom, są notorycznymi tchórzami, niezdolnymi do walki z podniesioną przyłbicą, do której co chwila jeden drugiego wzywał. Po prawdzie, trochę tak w istocie było, bowiem w tego rodzaju rozmowach regułą stało się już nieodpowiadanie – w sposób merytoryczny – na zadane przez przeciwnika pytanie. Choćby nawet niezbyt mądre.
Powstaje teraz kwestia: który z nich ma rację? Kto z tej dwójki jest kreaturą niezasługującą nie tylko na urząd głowy państwa, lecz nawet na miano porządnego człowieka? A może obaj? A może żaden z nich, zaś to całe wzajemne obrzucanie się błotem to tylko szopka dla naiwniaków-wyborców?
Jakąkolwiek z czterech możliwych odpowiedzi wybierzemy, każda z nich świadczyć będzie przynajmniej o jednym: nie mamy do czynienia z sytuacją poważną. A przecież chodzi o wybór osoby, która piastować będzie urząd numer jeden w czterdziestomilionowym państwie.
Kto doprowadził do takiego wynaturzenia obywatelskiej procedury, dumnie nazywanej wyborami prezydenckimi? Wielu z nas odpowie: to politycy. Mamy fatalną klasę polityczną, w której obowiązują zasady negatywnej selekcji. Czyżby? A kto ich wybiera, jeśli nie my sami? Kto sprawia, że ten cyrk publicznego obrzucania się błotem stał się regułą naszej polityki? Myślą Państwo, że politycy są głupsi od nas, przeciętnych obywateli? To nieprawda, trzeba niemałej inteligencji, aby dostać się na społeczne szczyty. Oni tylko głupich udają, choć czasami – trzeba przyznać – rzeczywiście wymknie im się z ust coś głupiego. Ale komu z nas, szaraczków, nigdy się nic nie wymyka? Tyle że nie notują tego mikrofony.
Nasi politycy robią to, czego się od nich oczekuje. Od tego właśnie są sondaże, nastawione na antagonizowanie i spory. A my daliśmy sobie wmówić, że tak właśnie, nie inaczej, winno wyglądać życie publiczne. Z fatalną, nie wiadomo skąd wziętą klasą polityczną i niewinnym niczemu elektoratem.
Nie łudźmy się. Nic w Polsce nie zmieni się na lepsze, dopóki my sami nie zmądrzejemy i nie przestaniemy napędzać tego pozornego perpetuum mobile. Machiny, w której, zwiedzeni kłamstwem założycielskim III RP, wybieramy swoich „przedstawicieli” według kłamliwych założeń, zaś oni, już wybrani, okłamują nas dodatkowo – przed kolejnymi, coraz gorzej prowadzonymi wyborami.
Cóż to za kłamstwo założycielskie? Otóż głosi ono, że tym lepszym Polakiem jest ten, kto tym mocniej dowala drugiemu Polakowi.
Wielu z nas, choć nadal zbyt mało, jest tym stanem rzeczy zmęczonych. Stąd nieoczekiwanie pozytywne przyjęcie wezwania kandydatki Senyszyn, która co prawda zebrała mało głosów, lecz przynajmniej zyskała ogólną, bezinteresowną sympatię obietnicą, że jako pani prezydent będzie matką wszystkich Polaków. Tak trzymać, pani Joanno! Oczywiście pod warunkiem, że do grona wszystkich zalicza pani także tych nienarodzonych.

---
„Nawet zając, choć ma pietra, z odległości kilometra obserwuje te wybory.
Nawet tchórz, ze strachu chory, na wybory spieszy żwawo.
Bo mu wolno. Bo ma prawo”.
Szelmostwa Lisa Witalisa, Jan Brzechwa

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki