Logo Przewdonik Katolicki

Arcybiskup Baraniak (nie)znany

Ks. Wojciech Nowicki
fot. Zuzanna Szczerbińska/PK

Abp Antoni Baraniak już w latach 60. i 70. pokazał z całą pokorą kierunek, o który dziś upomina się papież. Nie tworzył dystansu, choć przecież wówczas biskupa witało się z ukorzeniem, klękając przed nim i całując pierścień

Arcybiskupa Antoniego Baraniaka znamy przede wszystkim z jego niezłomnej postawy w czasie, gdy był współpracownikiem prymasów Polski: Augusta Hlonda i Stefana Wyszyńskiego. Choć być może słowo „znamy” jest tu nieco na wyrost, co sugerowałby tytuł jednego z trzech filmów jemu poświęconych, autorstwa Jolanty Hajdasz. Zapomniane męczeństwo, Żołnierz niezłomny Kościoła, Powrót – to tytuły tej filmowej trylogii, a dodać trzeba do nich dwutomową publikację, liczącą ponad tysiąc stron, autorstwa arcybiskupa krakowskiego Marka Jędraszewskiego, który wydając ją, był biskupem pomocniczym archidiecezji poznańskiej. Materiał źródłowy do tego obszernego opracowania stanowiły archiwalne zbiory Kościoła oraz dokumenty wytworzone przez służby specjalne PRL, udostępnione przez Instytut Pamięci Narodowej.
Zarówno filmy Jolanty Hajdasz, jak i książka abp. Marka Jędraszewskiego są ważne w utrwalaniu pamięci o postaci abp. Antoniego Baraniaka. Akcentują jednak tylko część jego historii, choć – trzeba przyznać – ważną, jeśli nie najważniejszą dla historii Kościoła w Polsce. Po internowaniu kard. Wyszyńskiego został zatrzymany. Próbowano wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje, które mogłyby obciążać Prymasa Tysiąclecia, choćby były fałszywe. Ten drobny mężczyzna w mokotowskim areszcie śledczym – jako „tymczasowo aresztowany” – przebywał przez 27 miesięcy. Na przesłuchania doprowadzany był 145 razy, a niektóre z nich trwały nawet kilkanaście godzin. Nad złamaniem biskupa – jak wynika z akt więziennych – pracowało 31 funkcjonariuszy UB, którzy stosowali wobec niego najbardziej wymyślne tortury fizyczne i psychiczne: wyrywano mu paznokcie, przetrzymywano nago w nieogrzewanym karcerze, bez pożywienia, brodzącego w lodowatej wodzie i fekaliach.
Umęczony przez służby bezpieczeństwa abp Baraniak został po śmierci abp. Walentego Dymka nowym metropolitą poznańskim. Taka decyzja wymagała kontrasygnaty władz państwowych. Te zgodziły się, sądząc, że jego rządy nie potrwają długo. Nie przypuszczali, że niezłomny biskup będzie sprawował swój urząd przez dwadzieścia lat – do roku 1977. I tu otwierają się przed nami co najmniej dwa okresy, które warto solidnie zbadać, ale przede wszystkim naświetlić. Pierwszym jest okres sprzed kaźni, jaką zafundowała mu komunistyczna bezpieka. Abp Baraniak był bowiem aktywnym uczestnikiem Soboru Watykańskiego II, wielokrotnie zabierając głos, szczególnie w imieniu tych, którzy nie mogą swobodnie praktykować własnej religii. Stał się w ten sposób obrońcą wolności religijnej, a jego przemówienie w auli soborowej zostało nagrodzone oklaskami na stojąco i docenione we włoskiej prasie. Arcybiskup dobrze rozumiał duszpasterskie wyzwania, przed jakimi stoi współczesny mu Kościół, nie tracąc sprzed oczu „zwykłych” ludzi. To za nimi się ujmował. A jego apel o dołączenie do obrad soborowych kobiet brzmi jak proroctwo, które na naszych oczach realizuje papież Franciszek.
Drugim okresem wartym zgłębienia jest okres sprawowania rządów w diecezji poznańskiej. Nie tylko w niesprzyjających warunkach politycznych, ale także w kontekście niełatwej sytuacji społeczno-ekonomicznej po zakończonej nie tak dawno II wojnie światowej. Trzeba mieć świadomość kontekstu tamtych czasów, gdy patrzy się na otoczonego dziećmi i młodzieżą arcybiskupa w poznańskiej katedrze. Z całą pewnością dawał tu o sobie znać jego salezjański charyzmat. Nie tworzył dystansu, choć przecież był biskupem przełomu czasów, gdzie wciąż na duchowieństwo patrzyło się jako na stan wyjątkowy, a biskupa witało z ukorzeniem, klękając przed nim i całując pierścień. I choć wciąż daleko nam do sytuacji, w której biskup jest po prostu naszym bratem, choć niosącym na swych barkach szczególną odpowiedzialność za wspólnotę Kościoła lokalnego, abp Antoni Baraniak już w latach 60. i 70. pokazał z całą pokorą kierunek, o który dziś upomina się papież.
Mam nadzieję, że pomocą w poznaniu abp. Antoniego Baraniaka będą opublikowane w tym numerze „Przewodnika Katolickiego” artykuły, ale także współorganizowane przez Święty Wojciech Dom Medialny i Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu sympozjum z okazji Roku Antoniego Baraniaka. Szczegóły na plakacie wewnątrz numeru.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki