Logo Przewdonik Katolicki

Klęska Kamali Harris

Małgorzata Bilska
Rys. Zosia Komorowska/PK

Rozmowa prof. Zbigniewem Lewickim

W sondażach przedwyborczych nikt nie przewidział takiego wyniku wyborów w Stanach Zjednoczonych. Spodziewano się długiego liczenia głosów i wygranej o włos. Tymczasem Donald Trump wygrał z przewagą tak ogromną, że trzeba to uznać za nokaut. Skąd aż taka rozbieżność między przewidywaniami, a ostatecznym wynikiem?
– To nie jest pierwszy taki przypadek. Podobna sytuacja miała już miejsce w 1948 r., ale wtedy udało się znaleźć przyczynę tej ogromnej różnicy między wynikami. Tu natomiast faktycznie zaskakuje rozmiar wygranej republikanów. Od wielu tygodni już pisałem i mówiłem, że na pewno wygra Donald Trump – i to z dużą przewagą. Ale nie sądziłem, że będzie aż tak ogromna… Trump zdobył 295 głosów elektorskich, Kamala Harris 226, różnica wynosi więc 69… To jest nie tyle porażka kandydatki demokratów, co klęska. Przyczyn tego stanu rzeczy na pewno było co najmniej kilka.

Na przykład?
– Być może ludzie chcieli się przypodobać ankieterom, badacze z kolei dali się zmanipulować mediom. Te ogłaszały, że Kamala Harris jest faworytką i kreowały Trumpa na osobę, która wygrać nie powinna… Respondenci odpowiadali zgodnie z oczekiwaniami i medialnym trendem. Była duża presja na badanych, nawet nieformalna, a oni nie chcieli wchodzić w dyskusję z ankieterami lub im wyjaśniać, czemu popierają „tego okropnego Trumpa”. Odpowiadali „na odczepnego”, co tylko umacniało trend, bo media publikowały wyniki badań opinii.
Po drugie, jest naprawdę wielka grupa Amerykanów, których bardzo drażniła „pustka” Kamali Harris. W jej przemówieniach nie pojawiały się konkrety. W ciągu czterech lat swojej wiceprezydentury niczego nie osiągnęła. Drażniło ich to, że nie zajmuje się kwestią ochrony granic i innymi kwestiami, dla nich istotnymi, a poruszanymi mocno przez jej kontrkandydata.

Miała krótką kampanię, krótszą niż powinna, bo dość późno zastąpiła Joe Bidena.
– Chwileczkę: ona go nie zastąpiła, tylko go wypchnęła. Nikt jej nie zmuszał do tego, żeby kandydować! Skoro jednak już się na to zdecydowała, musi ponieść konsekwencje. To nie było tak, że ktoś jej zlecił zadanie do wykonania. Walczyła o prezydenturę na równych prawach. Popełniła przy tym grzech „dziadkobójstwa”, co się na niej zemściło…

„Dziadkobójstwa”? Chodzi o to, że uznała Joe Bidena za niezdolnego do walki dziadka, którego trzeba usunąć?
– Oczywiście. Nie ma co jej żałować.

Zaskoczeniem jest też to, że presja elit, idoli, mediów itd., okazała się tak nieskuteczna. Ataki na Trumpa nic nie dały…
– Trump nie był „swój”. Wywodzi się z innych kręgów. Przeciwnicy polityczni usiłowali go skompromitować, zniszczyć. Prawie wszystkie media – i to jednoznacznie – opowiadały się przeciwko niemu, z wyjątkiem kilku tytułów i jednej stacji telewizyjnej. To był, można powiedzieć, uzgodniony atak. Ale takie działanie wywołuje kontr-atak. Poza tym media, które to nagłaśniały, te drukowane, są czytane głównie przez wspomniane tu elity. Ludzie mają dziś swobodę wyboru źródeł informacji, mają dostęp do internetu. W wolny sposób w demokracji wybrali prezydenta.

---

Prof. Zbigniew Lewicki
Politolog, amerykanista; doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego; w latach 1990–1995 dyrektor Departamentu Ameryki w Ministerstwie Spraw Zagranicznych

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki