Logo Przewdonik Katolicki

Rozmazane pojęcie uchodźcy

Jacek Borkowicz
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Tak właśnie działa prawo przysłowiowej „wajchy”, przesuniętej o 180 stopni. Jeszcze niedawno refugees welcome i „żaden człowiek nie jest nielegalny”, teraz – nie wpuszczamy nikogo

Współpracę z „Przewodnikiem” zacząłem w 2015 roku, kiedy Angela Merkel wypowiedziała słynne „Damy radę!”, zachęcając miliony migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki do przekraczania granic Unii Europejskiej. Od tego momentu, wbrew „duchowi czasów”, konsekwentnie przekonywałem, że była to niedobra decyzja. Po dziewięciu latach przyznają to ci sami ludzie, którzy pani kanclerz wtedy przyklaskiwali. Cóż, nie daliśmy rady – co było do przewidzenia. Ale ja nie o tym.
Oszustwo całej operacji polegało na językowym sztafażu. Uchodźcami nazwano wszystkich, którzy wówczas nielegalnie przekraczali kolejne granice państw europejskich. Tymczasem nie są nimi młodzi mężczyźni, którym nic w ich kraju nie groziło, szukający na naszym kontynencie łatwego życia. A tacy stanowili sporą część migranckiej fali. Nie są nimi nawet ludzie, których z ojczyzny wygnała bieda i którzy, nierzadko całymi rodzinami, również mocno zasilili ten strumień. Oni mają prawo do szukania miejsca do godnego życia. Ale my nie mamy obowiązku ich przyjmować.
Tu leży istota problemu. Ideologiczny sztafaż zdewaluował bowiem kompletnie samo pojęcie uchodźstwa. Uchodźcami, w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, są osoby prześladowane politycznie we własnym kraju. Nasza europejska cywilizacja, dawno temu, przyjęła chlubną zasadę, że takim ludziom należy się u nas azyl – jeżeli o to poproszą. Niezależnie od tego, w jaki sposób przekroczyli granicę. Jest ich zawsze relatywnie niewielu, zatem nie sprawiają kłopotu jako masa demograficzna. Za to najczęściej dobrze służą państwom, które udzieliły im gościny.
Teraz to się zemściło. Donald Tusk zapowiada, że będzie się starał o zawieszenie prawa do azylu, i to w skali całej Europy. Tak właśnie działa prawo przysłowiowej „wajchy”, przesuniętej o 180 stopni. Jeszcze niedawno refugees welcome i „żaden człowiek nie jest nielegalny”, teraz – nie wpuszczamy nikogo. To konsekwencja rozmazania statusu uchodźcy i rozszerzenia prawa do ubiegania się o azyl na wszystkich przybyszów. Także tych, którzy szturmują polską granicę pod czujnym okiem białoruskich służb policyjnych.
Premier tłumaczy, że to konsekwencja przestarzałego i nieadekwatnego prawa. Tymczasem zmieniać należy nie tyle prawo (włącznie z podstawowym prawem człowieka do życia w wolności, którego rzecznikami są prawdziwi uchodźcy), ile ideologiczną histerię – na zdrowy rozsądek. Propozycja premiera nie zmierza, niestety, w tym kierunku. Wyobraźmy sobie, co się stanie jeśli rządowy pomysł na blokadę białoruskiej granicy wejdzie w życie. Łukaszenko, który, jak zwykle, wybiega myślą o dwa kroki przed naszych włodarzy, nie będzie już musiał sprowadzać z odległych krajów granicznego mięsa armatniego. Teraz po prostu wygoni swoich przeciwników. Ci, pod pałami OMON, zagonieni na skraj białoruskich lasów, staną bezradni przed polskimi drutami. Sorry, właśnie zawiesiliśmy prawo do azylu. Poczekajcie tu troszkę, aż zmienimy unijne procedury.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki