Southport jest angielskim miastem położonym na wybrzeżu Morza Irlandzkiego. To peryferie dwóch metropolii, Liverpoolu i Manchesteru, ale – jak dotąd – nie dochodził tu gwar wielkiego miasta. Ludzie żyli spokojnie, interesując się głównie występami miejscowych drużyn futbolu. I jeszcze jedno: Southport, podobnie jak całe otaczające je hrabstwo Merseyside, w całości zamieszkują biali Anglicy. Nie widać tu Azjatów ani mieszkańców Afryki, nie mówiąc już o podmiejskich gettach, zamieszkałych przez ludność nieeuropejską, w tym imigrantów, jakich nie brak w przylegającej od południa i wschodu aglomeracji.
Makabra przed szkołą tańca
Tego młodego mężczyznę jednak dostrzegło wielu. 29 lipca wysiadł on z taksówki i wdał się w kłótnię z taksówkarzem, bo nie chciał zapłacić za kurs. Rozwścieczony wyjął nóż i ruszył na oślep przed siebie. Traf chciał, że z pobliskiej szkółki tańca wychodziła grupa kilkuletnich uczennic. Chłopak rzucił się na tę gromadkę, wymachując na prawo i lewo nożem. Trzy dziewczynki zabił, kilkanaście poranił. Przerażeni rodzice, krzycząc i szlochając, ratowali swoje dzieci.
Zabójcą jest czarnoskóry Brytyjczyk, jeden z tych niewielu, którzy mieszkają w hrabstwie Merseyside. Rodzice Axela Rudakubany przyjechali tu z Rwandy. To spokojni ludzie, chłopak też za takiego uchodził i dotąd bynajmniej nie zachowywał się jak osoba niezrównoważona. Sześć lat temu, jako jedenastolatek, wystąpił nawet w edukacyjnym filmiku BBC, w którym promował społeczną opiekę nad zaniedbanymi dziećmi. Na razie nikt, może poza śledczymi, nie ma pojęcia, co też mu strzeliło do głowy.
Szybko na miejscu tragedii zgromadził się tłum mieszkańców Southport. Jednych przygnał tam szok, innych gniew. Wśród tych drugich rozpoznano sympatyków Angielskiej Ligi Obrony, skrajnej organizacji znanej z szerzenia wrogości do imigrantów. Skierowali oni wściekłość tłumu przeciw policji, która z trudem opanowała zamieszki.
Jednak już następnego dnia zamęt przeniósł się do Manchesteru, stamtąd zaś do innych wielkomiejskich centrów środkowej Anglii. A im dłużej, tym gorzej. Po tygodniu wrzało już pół obszaru całego kraju, włącznie z Irlandią Północną. W niedzielę 4 sierpnia w Rotherham (hrabstwo Południowy York) setki młodych mężczyzn napadło na hotel dla imigrantów, policja z trudem zapobiegła tragedii. Zaatakowano też kilka meczetów. Na kolorowych mieszkańców brytyjskich miast padł strach, wielu przestało wychodzić z domów. Takich rzeczy w Anglii nie notowano od wieków. Konkretnie – od pogromów Żydów w XII w.
Co widać gołym okiem
Co się stało z tym krajem? – pytają nagłówki czołowych agencji informacyjnych świata. Na owo pytanie nie sposób odpowiedzieć logicznie, dysponując tylko zestawem popularnych medialnie haseł. Powtarza się tu wątek „skrajnej prawicy”, która jakoby zawsze wszystkiemu jest winna, podsycając nienawiść do imigrantów. Taka diagnoza, serwowana masom od wielu lat, jak się wydaje, już tylko podsyca irytację przeciętnych Brytyjczyków, którzy przecież ślepymi nie są i widzą to, co wokół nich się dzieje. Nawet gdy nie zawsze potrafią problem precyzyjnie zdefiniować i wyrazić.
A problem ten krzyczy tym głośniej, im bardziej władza i prorządowe media próbują go wyciszyć. Na imię mu: wysoki wskaźnik przestępczości wśród przybyszów o nieeuropejskim pochodzeniu. Brytyjczycy przestają czuć się bezpiecznie na własnych ulicach, a niebezpieczeństwo owo z reguły przywdziewa czarny lub oliwkowy kolor skóry. Zbiorowy lęk rządzi się własnymi prawami, w rezultacie zatem ludzie nawet najdalsi od posądzenia o rasizm często woleliby, instynktownie, spotkać w ciemnym zaułku białego niż Murzyna.
Jak dotąd rząd i media głównego nurtu próbują zaradzić tym fobiom, stosując metodę gaszenia ognia benzyną, czyli zaprzeczając dramatycznej wymowie statystyki, albo wręcz ją ukrywając. To tylko cyferki, zresztą przestępstwa popełniają wszyscy, także biali Europejczycy…
Co do tego ostatniego, to oczywista prawda. Jednak problem leży nie w cyfrach, lecz w strukturalnym charakterze ulicznej przemocy, która wychodzi z wielkomiejskich dzielnic nieeuropejskiej biedoty. Czasem też generują ją ludzie niekoniecznie biedni, lecz niedostosowani – jak być może Axel Rudakubana.
To właśnie jest rzeczywistość, której nie sposób gołym okiem zaprzeczyć, choć przeczy jej uparcie oficjalna propaganda. Ludziom uparcie wtłacza się do głów slogan „nic takiego się nie dzieje”, by uchronić ich przed stoczeniem się w rasizm. A rezultat tej wychowawczej polityki jest taki, jakim go widzimy – tysiące zagniewanych Brytyjczyków na ulicach. A przecież tylko niektórzy z nich są agresywni, tak jak zapewne niektórzy tylko są rasistami lub zwolennikami skrajnej prawicy.
Rosnąca siła gniewu
Konkrety? Zamiast wyliczania tysięcy przypadków wystarczy przypomnieć ten najgłośniejszy. W 2013 r. w Rotherham (tam gdzie teraz nastąpił atak na hotel dla azylantów) wybuchła bomba: w ciągu minionych szesnastu lat gang stręczycieli wykorzystał do celów seksualnych ponad 1400 dziewczynek, z reguły białych Angielek. Doniesienia o krzywdach były zresztą wcześniejsze, pierwsze pojawiły się już w końcu lat 80. Ale policja i sądy przez 30 lat niewiele lub zgoła nic w tej sprawie nie robiły. Powód? Członkami gangu byli brytyjscy Pakistańczycy.
Podobna bomba wybuchła w dwa lata później w nieodległym od Rotherham Rochdale, na obrzeżach Wielkiego Manchesteru. Tutaj również stręczycielami okazali się Pakistańczycy. „Okazało się” to jedynie dla opinii publicznej, władza bowiem wiedziała o procederze od dawna, jednak w 2008 r. umorzono śledztwo.
Dodatkowym faktem wywołującym społeczny gniew jest stan moralny tych, których powołano do ochrony obywateli – brytyjskiej policji. Od kilku już lat prasa alarmuje Anglików przerażającymi danymi: jeśli tylko w 2016 r. ponad 300 bobbies skazano za przestępstwa wobec kobiet, w ciągu drugiego półrocza ubiegłego roku liczba ta wzrosła do ponad 1,5 tys. wyroków. Duża część z nich ma podłoże seksualne, dochodzi nawet do gwałtów i zabójstw, także na dzieciach. Dodajmy do tego skandal z 2014 r., kiedy to opinia publiczna dowiedziała się o „zaginięciu” 114 teczek informujących o pedofilskich wybrykach deputowanych do parlamentu, a nawet dwóch ministrów. Wiadomo tyle, że w sprawie maczał palce brytyjski kontrwywiad.
Wiedząc to wszystko, trudno się dziwić, że zbywanie problemu gadaniem o „skrajnej prawicy” czy też „osobach podatnych na teorie spiskowe” prowadzi donikąd, a raczej – do jeszcze większego gniewu. Ludzie mają już dosyć polityki przemilczeń i moralnego szantażu. Mają też dość „marszów milczenia”, bo te tylko pogłębiają ich poczucie bezsilności. A że niektórzy ze swojego gniewu robią głupi użytek – to już inna sprawa.
Rosja przeciw cywilizacji
Jak dotąd policja zatrzymała ponad 400 najbardziej agresywnych protestujących, 150 z nich wytoczono już sprawy karne, a kilku nawet w błyskawicznym trybie zdążono skazać – maksymalną karą jest tu dwa i pół roku więzienia.
Ciekawe, czy wyroków doczekają się także twórcy kanału „Channel3 Now”, który od ponad dziesięciu lat swobodnie działa w serwisie YouTube. To właśnie on podżegał do awantur, podając fałszywą wiadomość, jakoby zabójca z Southport był arabskim muzułmaninem, który przypłynął na Wyspy Brytyjskie imigrancką łodzią. „Channel3 Now”, mimo angielskiej nazwy, jest kanałem czysto rosyjskim, założonym na terenie Rosji, zapewne nie bez inspiracji ze strony rosyjskich służb specjalnych.
W tym samym czasie Siergiej Szojgu, pierwszy głównodowodzący atakiem na Ukrainę, obecnie zaś sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, pojechał do Teheranu, aby tam ze swoim kolegą po fachu, Mohammadem Bagherim, omawiać kwestię militarnej pomocy Iranowi w jego ewentualnym ataku na Izrael.
Światowa patelnia, rozpalana od spodu, wyraźnie już skwierczy, a za każdym, lub prawie każdym takim odgłosem, stoi jakiś rosyjski pionek, albo nawet figura. Jeśli naprawdę istnieje jeszcze zjawisko, które nazywamy „cywilizacją judeochrześcijańską”, to Rosja z całą pewnością wypowiedziała mu wojnę. W Europie na razie wojnę hybrydową, lecz na innych frontach może niebawem stać się ona wojną gorącą.