Przyjaźń nie jest owocem kalkulacji ani przymusu – rodzi się spontanicznie, kiedy rozpoznajemy w drugim coś z nas samych. I jeśli przyjaźń jest prawdziwa, to jest tak silna, że nie zawodzi nawet w obliczu zdrady. „Przyjaciel kocha w każdym czasie” – stwierdza także Księga Przysłów – jak nam pokazuje Jezus, kiedy do Judasza, który zdradza Go pocałunkiem, mówi: „Przyjacielu, czy po to przyszedłeś?”. Prawdziwy przyjaciel cię nie opuszcza, nawet kiedy popełniasz błędy – napomina cię, być może czyni wyrzuty, ale ci przebacza i nie opuszcza cię.
I dziś Jezus mówi nam w Ewangelii, że dla Niego tym właśnie jesteśmy, przyjaciółmi: osobami drogimi – niezależnie od wszelkich zasług i wszelkich oczekiwań – do których wyciąga rękę i ofiarowuje swoją miłość, swoją łaskę, swoje słowo; z którymi dzieli się – z nami, przyjaciółmi – tym, co jest dla Niego najcenniejsze, tym wszystkim, co usłyszał od Ojca. Do tego stopnia, że staje się dla nas słaby, oddaje się w nasze ręce bezbronny i bez roszczeń, ponieważ nas kocha. Pan nas kocha, jak przyjaciel pragnie naszego dobra i chce, żebyśmy mieli udział w Jego dobru.
Regina Caeli w niedzielę 5 maja
Nigdy nie staniemy się misyjnym Kościołem synodalnym, jeśli wspólnoty parafialne nie uczynią uczestnictwa wszystkich ochrzczonych w jednej misji głoszenia Ewangelii znakiem rozpoznawczym swojego życia. Jeśli parafie nie będą synodalne i misyjne, nie będzie też Kościoła. (…) Konieczne jest zatem, aby wspólnoty parafialne stawały się coraz bardziej miejscami, z których ochrzczeni wychodzą jako uczniowie-misjonarze, i do których powracają pełni radości, aby dzielić się cudami zdziałanymi przez Pana poprzez ich świadectwo.
List do proboszczów całego świata opublikowany 2 maja
Wiara jest cnotą kształtującą chrześcijanina. Bycie chrześcijaninem nie oznacza bowiem przede wszystkim akceptacji kultury z towarzyszącymi jej wartościami, ale bycie chrześcijaninem to przyjęcie i pielęgnowanie więzi z Bogiem: ja i Bóg; moja osoba i umiłowane oblicze Jezusa. Właśnie ta więź czyni nas chrześcijanami.
Mówiąc o wierze, przychodzi mi na myśl pewne wydarzenie z Ewangelii. Uczniowie Jezusa przeprawiają się przez jezioro i zostają zaskoczeni przez burzę. Myślą, że poradzą sobie dzięki sile swoich ramion, dzięki doświadczeniu, ale łódź zaczyna napełniać się wodą, a oni wpadają w panikę. Nie zdają sobie sprawy, że mają rozwiązanie przed oczami: Jezus jest z nimi w łodzi, w środku burzy, Jezus śpi – mówi Ewangelia. Kiedy w końcu budzą Go, przerażeni, a nawet rozzłoszczeni, bo pozwolił im umrzeć, Jezus gani ich: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”.
Oto zatem wielki wróg wiary: nie inteligencja, nie rozum, jak niestety niektórzy obsesyjnie powtarzają, lecz wielkim wrogiem wiary jest jedynie lęk. Dlatego właśnie wiara jest pierwszym darem, jaki trzeba przyjąć w życiu chrześcijańskim: darem, który trzeba przyjąć, i o który trzeba prosić każdego dnia, aby mógł się w nas odnawiać. Pozornie jest on niewielki, a jednak jest najważniejszy.
Audiencja ogólna w środę 1 maja
Chrześcijanin nigdy nie jest sam. Czyni dobro nie z powodu tytanicznego wysiłku osobistego zaangażowania, lecz czyni dobro dlatego, że jako pokorny uczeń idzie za Nauczycielem Jezusem, który postępuje drogą przed nami. Chrześcijanin posiada cnoty teologalne, są one wielkim antidotum na samowystarczalność. Jakże często niektórym moralnie nienagannym mężczyznom i kobietom grozi, że staną się w oczach tych, którzy ich znają zarozumiali i aroganccy! Jest to zagrożenie, przed którym dobrze przestrzega nas Ewangelia, gdzie Jezus zaleca uczniom: „Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: «Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać»”. Pycha jest potężną trucizną: wystarczy jej kropla, aby zepsuć całe życie nacechowane dobrem. Osoba może dokonać góry dobrych uczynków, może zebrać pochwały i wyróżnienia, ale jeśli zrobiła to wszystko jedynie dla siebie, aby się wywyższyć, czy nadal może nazywać się osobą pełną zalet? – Nie!
Dobro jest nie tylko celem, ale także stylem. Dobro wymaga wiele dyskrecji, wiele uprzejmości. Dobro potrzebuje przede wszystkim ogołocenia się z tej czasami zbyt uciążliwej obecności, jaką jest nasze „ja”. Kiedy „ja” jest w centrum wszystkiego, to wszystko ulega zniszczeniu. Jeśli każde działanie, jakie podejmujemy w życiu, dokonujemy jedynie dla siebie, to czy naprawdę ta motywacja jest tak ważna? Biedne „ja” opanowuje wszystko i tak rodzi się pycha.
Audiencja ogólna w środę 24 kwietnia