W tej sprawie już od lat zapalam żółte światła, pora włączyć czerwone. Aresztowano księdza. Czyżby dopuszczał się przemocy? Nie, kierował fundacją powołaną do opieki nad jej ofiarami. Aha, rozumiemy, znaczy się – kradł? Nie, zamiast dawać tym ofiarom do ręki pieniądze – uzyskane z rządowego Funduszu Sprawiedliwości – wolał budować dla nich dom opieki. Tymczasem fakt zatrzymania przychylne rządowi media otoczyły nimbem czołowego skandalu, wręcz symbolu kary za niesprawiedliwości popełniane przez rząd poprzedni, a już szczególnie przez ministra Zbigniewa Ziobrę. Zaś o samym zatrzymanym mówi się jak o szalonym egzorcyście, który wypędzał diabła salcesonem.
News o salcesonie jest zbyt prostacki, aby z nim polemizować. Zresztą przecież nie za salceson księdza aresztowano. Sankcję prokuratorską dostał wraz z łatką wroga publicznego, a prowadzący śledztwo starannie przeglądają dokumentację budowy ośrodka na Wilanowie, poszukując nieprawidłowości. I zapewne takowe wynajdą. Konia z rzędem temu, kto wskaże w Polsce większą inwestycję, gdzie nie ma żadnych, ale to absolutnie żadnych nieprawidłowości w papierach. To zarzut nadający się na grzywnę, ale już na pewno nie na prewencyjny w istocie areszt oraz oczernienie w mediach. Bo to ksiądz – a więc czarny charakter.
Jakiś czas temu na popularnym portalu przeczytać mogliśmy tytuł, który klei się do pamięci jak natrętny szlagier: „Przepadły miliony unijnych środków. Księża w centrum afery”. Osoba, która go wymyśliła (waham się ją nazwać dziennikarką lub dziennikarzem), powinna była dostać od swego wydawcy nagrodę miesiąca. I być może ją dostała. O co chodzi? Otóż „prawicowy senator z Podkarpacia” (brzmi to tak samo złowrogo, jak na przykład „lewicowy senator z Wielkopolski”, nieprawdaż?) namawiał proboszczów na instalowanie fotowoltaiki. I pieniądze na to przeputał – on, nie proboszczowie. Ich oszukano czy oni oszukali – nieważne, liczy się, że są „w centrum afery”.
Ogólnopolskie portale informacyjne codziennie – tak, codziennie – zapełniają sensacyjne doniesienia. A to o proboszczu z parafii X, który powiedział coś głupiego na kazaniu lub na pogrzebie. A to o zakonnicy, która gdzieś tam poleciła swoim podopiecznym myć posadzkę w kościele. I to, o zgrozo, na kolanach! To zarzuty rodem z magla, jednak nie wstydzą się ich stawiać media uchodzące za poważne. Ale jest w tym coś więcej. Jeżeli ktoś kogoś okradnie albo pobije, media nigdy nie napiszą, że zrobił to czarnoskóry, Cygan albo muzułmanin. Bo to byłaby stygmatyzacja. Jeśli zaś chodzi o księży, sezon ochronny nie obowiązuje, można sobie używać ile dusza zapragnie.
Ta stara śpiewka lewicowo-liberalnych środowisk dzisiaj, gdy powiały nowe wiatry, przybiera postać groźną. Bo tu już nie tylko plotkarskie języki są w robocie, tutaj zaczyna się realnie stawiać księżom zarzuty karalne. Nie pedofilom w sutannach, nie o nich mówię. Zwykłym księżom, którzy z pewnością w swej pracy popełniają błędy, ale na pewno nie zasługują na zbiorowe i odgórnie sterowane publiczne potępienie.
Ongiś lewica wymyśliła słowo „szczujnia” dla określenia klimatu agresywnej konfrontacji, jaki panował za rządów PiS-u. Było w tym określeniu sporo racji. Jednak dzisiaj nowa władza, za pośrednictwem mediów, w identyczny sposób szczuje społeczeństwo przeciw katolickim księżom.