W świątyni rozumianej jako targowisko, żeby być w porządku wobec Boga, wystarczyło kupić baranka, zapłacić za niego i strawić go na żarze ołtarza. Kupić, zapłacić, strawić, a potem każdy idzie do domu. W świątyni, rozumianej natomiast jako dom, dzieje się odwrotnie: idziemy na spotkanie z Panem, aby trwać w zjednoczeniu z Nim i trwać w zjednoczeniu z braćmi, aby dzielić radości i smutki. Ponadto: na targowisku gra toczy się wokół ceny, w domu się nie kalkuluje; na targowisku szuka się swoich korzyści, w domu daje się bezinteresownie. Jezus jest dzisiaj surowy, ponieważ nie godzi się, aby świątynia-targowisko zastępowała świątynię-dom, nie godzi się, aby relacja z Bogiem była chłodna i komercyjna zamiast bliskiej i ufnej, nie godzi się, aby stoły bankierów zajmowały miejsce rodzinnego stołu, aby ceny zajmowały miejsce uścisków, a monety zajmowały miejsce wyrazów czułości. A dlaczego Jezus się na to nie godzi? W ten sposób tworzy się bowiem barierę między Bogiem a człowiekiem i między bratem a bratem, podczas gdy Chrystus przyszedł, aby przynieść komunię, aby przynieść miłosierdzie, to znaczy przebaczenie, aby przynieść bliskość.
Zaproszeniem zatem dzisiaj, także na naszą drogę wielkopostną, jest czynienie w nas i wokół nas więcej domu, a mniej targowiska. Przede wszystkim wobec Boga: dużo się modląc, jak dzieci, które niestrudzenie pukają ufnie do drzwi Ojca, a nie jak skąpi i nieufni kupcy. Zatem po pierwsze – modląc się. A następnie poprzez szerzenie braterstwa. Bardzo potrzeba wielkiego braterstwa. Pomyślmy o krępującej, izolującej, czasem wręcz wrogiej ciszy, którą napotykamy w wielu miejscach.
Anioł Pański, niedziela 3 marca
Dzisiaj przyjrzymy się dwóm wadom głównym, które znajdujemy na wielkich wykazach pozostawionych nam przez tradycję duchową: zazdrości i próżnej chwale.
(…) Zazdrość jest złem, które było przedmiotem dociekań nie tylko w kręgach chrześcijańskich: przyciągnęło uwagę filozofów i uczonych każdej kultury. U jej podstaw leży relacja nienawiści i miłości: pragniemy zła drugiego, ale potajemnie pragniemy być takimi jak on. Drugi ujawnia to, czym chcielibyśmy być, a czym w rzeczywistości nie jesteśmy. Jego powodzenie wydaje nam się niesprawiedliwością: myślimy, że z pewnością o wiele bardziej zasłużyliśmy na jego sukcesy lub powodzenie!
U podstaw tej wady leży fałszywa idea Boga: nie akceptujemy tego, że Bóg ma swoją własną „matematykę”, odmienną od naszej. (…) Chcielibyśmy narzucić Bogu naszą logikę egoistyczną, lecz logiką Boga jest miłość. Dobra, które On nam daje, są przeznaczone do dzielenia się z innymi. (…)
A teraz przejdźmy do drugiej wady, której się dziś przypatrujemy: próżnej chwały. Idzie ona w parze z demonem zazdrości i obydwie te wady razem są charakterystyczne dla osoby, która dąży do bycia centrum świata, swobodnie wykorzystując wszystko i wszystkich, będąc obiektem wszelkiego wychwalania i miłości. Próżna chwała to zawyżona i bezpodstawna samoocena. Człowiek próżny posiada wielkie „ja”: nie ma empatii i nie zdaje sobie sprawy, że na świecie oprócz niego samego są też inni ludzie. Jego relacje są zawsze instrumentalne, naznaczone poniżaniem innych. Jego osoba, jego osiągnięcia, jego sukcesy muszą być pokazywane wszystkim: nieustannie domaga się zwrócenia na siebie uwagi. A jeśli czasami jego cechy nie zostaną docenione, wpada w furię. Inni są niesprawiedliwi, nie rozumieją, nie potrafią.
Audiencja ogólna, środa 28 lutego (papieską katechezę, z uwagi na przeziębienie Franciszka, odczytał ks. Filippo Ciampanelli)
W tym miesiącu chcę opowiedzieć wam historię, która oddaje obraz dzisiejszego Kościoła. To historia mało znanego świadectwa wiary. Odwiedzając obóz dla uchodźców na Lesbos, usłyszałem od pewnego mężczyzny: ,,Ojcze, jestem muzułmaninem. Moja żona była chrześcijanką. Kiedy napadli nas terroryści, spojrzeli na nas i zapytali jakiej jesteśmy religii. Widząc, że moja żona ma krzyżyk, kazali jej rzucić go na ziemię. Nie zrobiła tego, a oni na moich oczach poderżnęli jej gardło”. To właśnie się stało. Wiem, że nie żywił urazy. Był skupiony na przykładzie miłości swojej żony, miłości do Chrystusa, która doprowadziła ją do zgody i wierności aż do śmierci. Zawsze będą pośród nas męczennicy. To znak, że jesteśmy na właściwej drodze. Pewna mądra osoba powiedziała mi, że jest dzisiaj więcej męczenników niż w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Odwaga męczenników, świadectwo męczenników, jest błogosławieństwem dla wszystkich. Módlmy się, aby ci, którzy w różnych częściach świata ryzykują życie dla Ewangelii, zapalili cały Kościół swoją odwagą i misyjną gorliwością. I aby byli otwarci na łaskę męczeństwa.
Papieska intencja modlitewna na marzec