Nie mogę tutaj żyć ani pracować – deklaracja Aleksandra Sokurowa brzmi jak jego ostatnie słowa przed emigracją. Wybitny rosyjski reżyser filmowy (przez wielu uważany za najwybitniejszego z żyjących) nie przesadza: władze nie pozwalają mu kręcić filmów, a te, które już zdążył nakręcić, nie są dopuszczane do projekcji. Jakby tego było mało, szlaban na twórczość dostali także jego uczniowie, młodzi reżyserzy. Mimo to Sokurow na wygnanie się nie wybiera. – Dlaczego ja mam wyjechać, a nie oni? – pyta retorycznie.
Czarę goryczy przelało niedopuszczenie do kin jego ostatniego dzieła. Bajka jest filmem szczególnym – podobnie jak nasz Twój Vincent został on narysowany. Jednak w odróżnieniu od opowieści o śmierci van Gogha film rosyjskiego twórcy pozbawiony jest kolorów, wręcz epatuje szarością. To chyba zrozumiałe, gdy mówimy o rzeczywistości apokaliptycznej.
Akcja filmu Sokurowa toczy się bowiem w otchłani, a mówiąc precyzyjnie – w czyśćcu.
Czterej bohaterowie, jak Czterech Jeźdźców Apokalipsy, to Adolf Hitler, Benito Mussolini, Józef Stalin i Winston Churchill. Aktorzy i rozkazodawcy najstraszliwszej wojny w historii ludzkości. Sokurow niczego tu nie zmyśla, materiałem do jego animacji stały się autentyczne nagrania każdego z polityków, zaś reżyser jedynie udatnie operuje kadrami, wprawiając swoje postaci w ruch zgodnie z rytmem narracji. Robi to wrażenie na widzu, bo przecież znamy te postacie z kronik filmowych – a tutaj „jak żywe” występują one po śmierci. Również ich dialogi to montaż autentycznych wypowiedzi, tym razem nie nagranych, lecz zanotowanych na piśmie. Odtwarzający je lektorzy mówią w językach rodzimych swoich alter ego: Hitler mówi tu po niemiecku, Mussolini po włosku, Churchill po angielsku, Stalin po gruzińsku. Po rosyjsku są tylko podpisy dialogowe.
To, co mają do powiedzenia, jest przerażające, choć bynajmniej nie drastyczne. Filmowa czwórka zdaje sobie sprawę, że jest „po tamtej stronie”, jednak żaden z panów nie wyciąga z tego faktu właściwego wniosku. Nadal bredzą swoje sny o potędze, zresztą niby jak mają nie bredzić, skoro Sokurow wykorzystał ich własne słowa, wypowiadane za życia? Snują się po planie ni to żywi, ni umarli, jak zombie. Czasami któryś podchodzi do bramy Wieczności, która na moment tylko się uchyla. Niewidoczny dla nas Klucznik taksuje adepta spojrzeniem przez szparę, zanim z powrotem zatrzaśnie wrota. Nie ma nadziei, że cokolwiek się zmieni, cokolwiek dojrzeje.
Jest też piąta postać: Jezus narysowany został z wyobraźni, wiadomo, filmowe materiały z Jego życia nie zachowały się. Zbawiciel Sokurowa nadal leży na kamiennej płycie pieczary Makpela. Nie zmartwychwstał i nie wiadomo kiedy zmartwychwstanie. Ten epizod Bajki wywołuje najwięcej pytań. Co robi Syn Boży w towarzystwie osób skazanych na przebywanie w otchłani? – On nie jest nikomu potrzebny w Raju, ale właśnie tam – odpowiada reżyser. Póki żyją ludzie i dopóki trwa grzech.
Na zamkniętym pokazie z udziałem reżysera (tylko takie prezentacje filmów Sokurowa mogą odbywać się w Rosji) najodważniejszym krytykiem okazał się Dmitrij Muratow, redaktor również prześladowany za przekonania, laureat Pokojowej Nagrody Nobla. – Przesłaniem filmu jest zasada: nie napadaj na inny kraj, jeśli on nie napadł na ciebie – powiedział. Nikt z obecnych nie skomentował tych słów. Ani słowa o Putinie, ani o wojnie na Ukrainie. I chyba nawet nie były potrzebne. Wszyscy widzą, co się dokoła nich dzieje, nie ma sensu mnożyć kolejnych męczenników reżimu.
Atmosfera tego zamkniętego pokazu chyba mówi więcej o dzisiejszej Rosji niż opasła analiza. Żyjemy w zamkniętym domu, rządzonym przez szaleńca, gdzie niebezpiecznie jest nie tylko go krytykować, ale nawet wspominać o jego istnieniu. Jak długo taki kraj może funkcjonować?