Logo Przewdonik Katolicki

Między obojętnością a miłością

ks. Artur Stopka
Historyczne spotkanie papieża z wielkim ajatollahem szyickim Alim al-Sistanim podczas pielgrzymki papieża Franciszka do Iraku, 6.3.2021 r. | fot. AFP/East News

Tolerancja jest jednym z wymogów współczesnego świata. Nie jest sprzeczna z chrześcijaństwem, ale ma ono do zaproponowania coś znacznie więcej.

Gdyby nie jej tytuł, można by pomyśleć, że słynna piosenka Stanisława Soyki z roku 1991 jest o czymś innym. Z czym kojarzą się słowa „aby żyć, siebie samego trzeba dać”? Piosenka powstała z okazji zorganizowanego wówczas w Warszawie koncertu na rzecz chorych na AIDS. Soyka był jednym z inicjatorów przedsięwzięcia, w którym udział wzięli też. m.in. Czesław Niemen, Marek Grechuta i Kora. Utwór nosi taki sam tytuł, jak zatytułowano wtedy cały koncert – „Tolerancja”. Ale w tekście piosenki to słowo nie pada ani razu. Wygląda na to, że nie od dziś są problemy z rozumieniem tego słowa. Jedni uważają tolerancję za wielką wartość (nie tylko współczesną). Inni widzą w niej poważne zagrożenie.
Łacińskie słowo tolerantia słownik tłumaczy jako „znoszenie”. Warto w tym kontekście przytoczyć inne słowa: tolerabilis, czyli zarówno znośny, jak i cierpliwy, albo tolerandus – możliwy do zniesienia. Co ciekawe, czasownik tolero według słownika oznacza: znosić, cierpieć, wytrzymać, ale również… wyżywić, utrzymywać.

Harmonia w zróżnicowaniu
16 listopada 1995 r. państwa członkowskie Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) ogłosiły „Deklarację Zasad Tolerancji”. Uzasadnieniem dla takiego kroku było przekonanie, że tolerancja jest nie tylko cenną zasadą, ale także koniecznością dla pokoju oraz dla gospodarczego i społecznego postępu wszystkich ludzi.
Sygnatariusze „Deklaracji” podjęli się wyjaśnienia, co rozumieją pod pojęciem tolerancji. Stwierdzili, że jest to „szacunek, akceptacja i docenienie różnorodności naszych światowych kultur, naszych form wyrazu i sposobów bycia człowiekiem. Sprzyja jej wiedza, otwartość, komunikowanie oraz wolność myślenia, sumienia i przekonań”. Wyjaśnili też, że w ich rozumieniu tolerancja to „harmonia w zróżnicowaniu”. Według państw, które ogłosiły dwadzieścia osiem lat temu dokument mówiący o tolerancji, jest ona nie tylko moralną powinnością, ale także politycznym i prawnym wymogiem. „Tolerancja – cnota, która umożliwia pokój – przyczynia się do zastępowania kultury wojny kulturą pokoju” – zapewniali.

Pogodzenie się z faktem
Dalszy ciąg „Deklaracji” wskazuje, że jej autorzy mieli świadomość niewystarczalności zacytowanych ogólnych stwierdzeń i odczuwali potrzebę doprecyzowania oraz zastrzeżeń. Zastrzegli na przykład, że tolerancja nie jest „ustępstwem, protekcjonalnością ani pobłażaniem”. Zapewnili, że w żadnych okolicznościach nie może ona być wykorzystywana do usprawiedliwiania naruszania tak fundamentalnych wartości, jak powszechne prawa człowieka i fundamentalne swobody innych. Zastrzegli też, że praktyka tolerancji nie oznacza tolerowania społecznej niesprawiedliwości czy porzucenia lub osłabienia czyichś przekonań. „Oznacza ona, że ktoś może trzymać się własnych przekonań oraz godzić się, że inni trzymają się swoich” – wyjaśnia dokument UNESCO.
Jego sygnatariusze napisali wprost, że tolerancja oznacza pogodzenie się z faktem, iż „istoty ludzkie, różne z natury co do wyglądu, sytuacji życiowej, mowy, zachowania i wyznawanych wartości, mają prawo żyć w pokoju i być takie, jakie są”. To nie wszystko. Zgodnie z „Deklaracją” nie powinno się narzucać innym swoich poglądów.

Łatwo się zgodzić
Przytoczone wyżej podejście do tolerancji zawiera szereg stwierdzeń i sformułowań, z którymi łatwo się zgodzić. W ich świetle tolerancja jawi się jako ogólnoludzka wartość, niezbędna do funkcjonowania małych i dużych społeczności, z całą ludzkością włącznie. Co więcej, w tym ujęciu pokazywana jest jako bardzo ważny element kształtujący pokój między ludźmi. Tymczasem w Kościele katolickim raz po raz można natrafić na głosy traktujące tolerancję nieprzychylnie, z nieufnością, a nawet z podejrzliwością, jako niosącą poważne zagrożenie.
Zmarły dziewięć miesięcy przed ogłoszeniem przez UNESCO „Deklaracji Zasad Tolerancji” dominikanin, logik i filozof Józef Marcia Bocheński, który był m.in. rektorem Uniwersytetu we Fryburgu, zaliczył tolerancję do „100 zabobonów”. Jednak w książce pod takim tytułem nie przekreślił całkowicie jej wartości. Napisał, że tolerancja jest wypróbowanym sposobem współżycia w łonie tego samego społeczeństwa różnych grup ludzi. Wyjaśnił, że chodzi o ludzi różniących się pod względem światopoglądu lub zasadniczych tez politycznych. „W tej dziedzinie tolerancja jest pożyteczną dyrektywą ustrojową” – ocenił.

Nie uprawnia nikogo
Ojciec Bocheński zwrócił natomiast uwagę, że związanych jest z nią kilka zabobonów. Pierwszy polega na pojmowaniu tolerancji jako reguły bezwzględnej, od której nie ma wyjątków. W rezultacie, w imię tolerancji należy znosić także kogoś, kto obraża innych, ich uczucia. Niektórzy pojmują tolerancję tak szeroko, iż „żądają znoszenia nawet tych, którzy chcą siłą obalić tolerancyjny ustrój”. Autor 100 zabobonów nie ma wątpliwości, że żadna tolerancja nie uprawnia nikogo do obrażania innych, a „tolerancja, która toleruje swoich własnych wrogów, nie może się ostać”.
Zabobonem, i to groźniejszym od wcześniej wskazanych, jest też „przenoszenie tolerancji z dziedziny światopoglądu do nauki”. Bocheński przyznał wprawdzie, że również w nauce pewna tolerancja „jest w zasadzie pożyteczna”, ponieważ pozwala na rozwijanie nowych myśli, „ale ta tolerancja ma granice” – stwierdził stanowczo. Jako sposób ich wyznaczania wskazał… pieniądze. Sposobem stawiania granic tolerancji w nauce nie ma być zabranianie ludziom bronienia poglądów zdecydowanie fałszywych albo sprzecznych ze stanem nauki, ale odmawianie im subwencji itp.

To nie obojętność
Ostrzegawcze głosy w Kościele (i nie tylko), dotyczące zagrożeń związanych z tolerancją, dotyczą najczęściej dwóch kwestii. Z jednej strony alarmują, że tolerancja rozumiana bywa jako akceptacja zła. Z drugiej wskazują, że istnieją tendencje do utożsamiania jej z miłością.
W pierwszym przypadku w imię rzekomej tolerancji dochodzi do zgody na czynienie przez kogoś zła, ma miejsce rezygnacja z przeciwstawiania się złu. Czasami jako uzasadnienie tak rozumianej tolerancji błędnie przywoływane jest spotkanie Jezusa z kobietą pochwyconą na cudzołóstwie. Jezus jej nie potępił, ale to nie znaczy, że zaakceptował i nie zareagował na jej grzechy. W tej biblijnej scenie Chrystus zareagował nie tylko na zło popełnione przez przyprowadzoną do Niego kobietę, ale także na zło, którego dopuszczali się uczeni w Piśmie i faryzeusze. Nie tolerował ich złych zamiarów, nie dopuścił do zła ukrywającego się pod pozorem dobra i sprawiedliwości. A do kobiety powiedział jednoznacznie: „Idź, a od tej chwili już nie grzesz!”.
Znany teolog o. Jacek Salij OP w książce Pytania nieobojętne napisał, że „prawdziwa tolerancja przeniknięta jest miłością”. Zwrócił też uwagę, że w polskim społeczeństwie przez tolerancję bardzo często rozumie się obojętność na drugiego człowieka i na to, co on robi. Podkreślił, że zasada tolerancji nie może niszczyć dwóch niezbędnych ludziom przestrzeni: przestrzeni prawa oraz przestrzeni miłości.

To za mało
Tolerancja w Kościele katolickim kojarzona jest z jeszcze jedną kwestią – ekumenizmem i relacjami międzyreligijnymi. Tymczasem Jan Paweł II w czasie swego pontyfikatu co prawda nie negował potrzeby tolerancji między różnymi wspólnotami wyznaniowymi, ale kilka razy zaakcentował, że tolerancja to za mało. „Nie wystarczy tolerancja i wzajemna akceptacja. Jezus Chrystus, Ten, który jest i który przychodzi, oczekuje od nas czytelnego znaku jedności, oczekuje wspólnego świadectwa” – wyjaśniał.
Natomiast – jak zauważyli niektórzy komentatorzy – papież Franciszek w swych działaniach i wystąpieniach dotyczących kwestii międzyreligijnych kładzie nacisk nie tyle na tolerancję, ile na wzajemny szacunek i pokojowe współistnienie. Być może dlatego np. po wizycie Franciszka w Iraku w marcu 2021 r. postanowiono tam wprowadzić obowiązujący w całym kraju Narodowy Dzień Tolerancji i Współistnienia. Jako datę jego obchodów wybrano 6 marca, dla upamiętnienia „historycznego spotkania” papieża z wielkim ajatollahem szyickim Alim al-Sistanim. UNESCO w cytowanej wyżej „Deklaracji” ustanowiło, obchodzony co roku 16 listopada, Międzynarodowy Dzień Tolerancji.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki