Logo Przewdonik Katolicki

Nie jesteśmy aniołami

Ks. Wojciech Nowicki
fot. Piotr Łysakowski

Ciało może być naszym sprzymierzeńcem na drodze duchowego poszukiwania. Ale ciało może być też naszym utrapieniem

N iedziela przed tygodniem przykryła wspomnienie św. Teresy od Jezusa. Jedynie zakony karmelitańskie świętowały uroczystość „Matki naszej”. Trochę szkoda, że odnowiony ryt rzymski nie przewiduje komemoracji, czyli łączenia wspomnień przypadających danego dnia, z zachowaniem naturalnie ich rangi. Ale nie o tym chciałem pisać. Korzystając mimo wszystko z tego wspomnienia, wróciłem myślami do miejsc związanych z hiszpańską karmelitanką, które miałem okazję odwiedzić: Avila, Alba de Tormes, Malagon… Mam nieodparte wrażenie, że potrzebujemy dzisiaj kogoś takiego jak Teresa, albo jak Teresa i Jan. Potrzebujemy ludzi odważnych, z wizją, dla których najważniejsze jest nie tyle przeciąganie liny na swoją stronę, ile odnowa Kościoła w duchu Ewangelii, idąc w głąb, nieraz radykalnie, nadając w ten sposób wierze świeżego smaku. Potrzebujemy ludzi, którzy będą ze sobą współpracować, niezależnie od wieku, płci, pozycji społecznej. Ludzi, którzy wyjdą ze swojej strefy komfortu, by pójść w nieznane, na przekór wszystkiemu, godząc się na krytykę i trudności. Wszystko po to, by w centrum Kościoła był Chrystus i Jego Ewangelia. Więcej Jego, mniej nas samych.
Przypomniało mi się zdanie, jakie Teresa zapisała w jednym ze swoich dzieł: „Wiedzmy, że nie jesteśmy aniołami, mamy ciało. Chcieć zrobić z siebie anioła, póki się jest na tej ziemi – zwłaszcza kto tak głęboko ugrzązł jak ja – jest to szaleństwo”.
Czytam to zdanie w pierwszej kolejności jako urealnienie chrześcijańskiej duchowości. Duchowość to nie tylko duch, ale cały człowiek. A człowiek potrzebuje czegoś dotykalnego, zmysłowego, materialnego. Dlatego Wcielenie. Bóg stał się człowiekiem. Stał się „namacalny”. Pozostał z nami obecny w Eucharystii – w znaku chleba. Dotykalnie, materialnie. Smakujemy Go – a więc poznajemy także zmysłami! Nasze słabe, zawodne, nieraz ciągnące nas w dół ciało zyskało tak wielkie dowartościowanie. Ono nie jest dla nas przeszkodą, nie jest więzieniem duszy, nie jest czymś gorszym – jest integralną częścią nas. Dlatego w rozwoju duchowym potrzebujemy umiejętnie korzystać również i z ciała.
Teresa wiele miejsca poświęciła rozważaniu właśnie Człowieczeństwa Jezusa. W tym widziała szczególną bliskość. Bliskość, której każdy człowiek potrzebuje. Bliskość, która ma nie tylko wymiar fizyczny, ale również duchowy. Doświadczamy tego czasem, wiedząc, że ktoś dla nas ważny jest z nami w domu, nawet jeśli jest w drugim pokoju, albo na zewnątrz. Świadomość jednak, że jest, że jest niejako na wyciągnięcie ręki, że jest blisko – daje nam wewnętrzny pokój. Daje nam poczucie bezpieczeństwa, jakbyśmy byli w czułych ramionach tej osoby. Ciało może być naszym sprzymierzeńcem na drodze duchowego poszukiwania.
Ale ciało może być też naszym utrapieniem. Choć właściwie nie samo ciało, ile nasza nieumiejętność, by właściwie go używać. Wystawienie się na zmysłowość powoduje, że zaczynamy pragnąć, nieraz pożądać, i to pragnienie czy pożądanie zaczyna w nas dominować, idziemy za nimi bardziej niż za rozumnym osądem naszego sumienia. Stąd wszelkiego rodzaju wynaturzenia: wyścig szczurów, pogarda wobec drugiego człowieka, wszelkiego rodzaju nadużycia psychiczne, emocjonalne, seksualne. Nie jest łatwo zharmonizować w sobie to, do czego dąży ciało, i to, do czego dąży duch. Już św. Paweł pisze o swoim dylemacie między dobrem, którego pragnie, a złem, które czyni. Tego napięcia tu, na ziemi, się nie pozbędziemy. Bo, jak pisała Teresa, nie jesteśmy aniołami.
Nie jesteśmy jednak skazani na porażkę. Nie musimy wcale wybierać grzechu. Nie musimy czynić zła. Nie jesteśmy zdeterminowani. To właśnie uczynił w sobie Jezus, mając dwie natury: boską i ludzką. On jest dla nas punktem odniesienia. Od Niego możemy się uczyć, jak przeżywać własne człowieczeństwo – bycie człowiekiem, który ma duszę i ciało. Zrozumiała to dobrze hiszpańska karmelitanka, gdy pisała „Patrz na Jego życie, bo to jest wzór najlepszy. (…) Szczęśliwy, kto prawdziwie Go miłuje i zawsze Go ma przy sobie!”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki