W czasie spotkania dyrektorów wydziałów duszpasterskich, które odbyło się pod koniec września w Gdańsku, wygłosiłeś gościnny wykład na temat formacji dorosłych. Jakie dostrzegasz tu problemy?
– W większości parafii formacja dorosłych jest zredukowana do niedzielnej Mszy św. To za mało. W ten sposób można podtrzymywać życie wiary, natomiast niekoniecznie dać jej systemowe pogłębienie. Choćby z tego powodu, że tematy homilii są często dobierane ad hoc do czytań biblijnych.
I często nie mają z nimi nic wspólnego.
– To już kwestia jakości kazań, co na razie odkładam na bok. Chodzi mi o to, że mówiąc o formacji, mamy na myśli zorganizowane działanie, które ma cel. Celem jest pogłębianie wiary tak, aby członkowie byli coraz bardziej dojrzałymi, świadomymi chrześcijanami. I tu kluczowa jest diagnoza braków i potrzeb odbiorców.
Jeśli jest jakaś luka w wiedzy, trzeba ją uzupełnić; jeśli jest słabo z motywacją do włączania się, trzeba nad tym popracować itp. Nie da się zrealizować celu bez zdiagnozowania, w którym miejscu dana grupa dziś się znajduje i co – na kolejnych etapach – będzie jej potrzebne, aby mogła wzrastać. Najlepiej to chyba widać na przykładzie problemu, jakim stało się załamanie dziedziczenia wiary w przekazie pokoleniowym. Wiara wyniesiona tylko z wychowania, tzw. wiara kulturowa, nie trafia już do najmłodszych pokoleń.
To właśnie pokazał najnowszy raport z badań „Kościół w Polsce 2023”.
– Tak, problem jest ewidentny. Dotychczas rodzice przekazywali w domu pewne praktyki religijne. Ten styl musi się zmienić. Jednak by mógł się zmienić, trzeba przeformatować podejście wychowawców, czyli zwłaszcza rodziców, ale także dziadków. Dorośli nie tyle mają pilnować praktyk, czyli wysyłać na Mszę i nabożeństwa do kościoła, ile powinni dzieciom opowiedzieć o swoim doświadczeniu wiary, podzielić się nim. Diagnoza sytuacji wskazuje cel działania. Potem trzeba jeszcze dobrać do niego środki, metody pracy.
Młodzi żyją w świecie pluralizmu i mają wybór. Z tych samych badań wynika, że większość z nich ma refleksyjny stosunek do religii: stawiają pytania, chcą wiedzieć, dlaczego trzeba chodzić do kościoła, a nie choćby zboru innej denominacji? Lub czemu wierzyć w Chrystusa, skoro osobisty rozwój podobno zapewnia buddyzm? Mieszkają w „globalnej wiosce”. Duża różnorodność ofert wręcz wymusza świadomy wybór drogi. Nie wystarczy im zapewnienie na zasadzie autorytetu: „Tak zawsze było i jest dobrze” czy „Nie, bo nie!”.
– Właśnie tak. Dlatego dla przekazu wiary w rodzinach najważniejsze jest dziś to, żeby dorośli opowiedzieli młodym o jej wartości poprzez swoje osobiste doświadczenie. Dali świadectwo, a nie tylko inicjowali dzieci do praktyk. Jednak jak to zrobić? Nikt ich tego nie uczył, przez pokolenia wiarę się zawsze dziedziczyło. Taka była norma. Ludzi, którzy dziś zainicjują zmiany, ktoś musi aktywnie wspierać. Uformować ich świadomość i pewne odruchy, reakcje, żeby to zaczęło działać.
Trudno jest dać coś, czego się nie dostało…
– Niekoniecznie nie dostali. Dawniej przez praktykowanie część dochodziła powoli do żywej wiary. Dziś, nim to się stanie, praktyki będą porzucone, więc na przykład babcia, która krzyczy na wnuki, że mają chodzić do kościoła, a czasem wręcz szantażuje („Jak nie pójdziesz, nie dostaniesz…”), musi się przestawić i spróbować opowiedzieć o tym, co dla niej jest w wierze wartością. To gigantyczna zmiana. By się udała, po pierwsze, ludzie muszą być przekonani, że taka zmiana jest konieczna. Po drugie, zacząć się zastanawiać nad tym, co tak naprawdę przeżywam, co wiara mi daje. Po trzecie, nauczyć się języka, którym się takie doświadczenie wyraża. Trzeba sobie przyswoić cały zespół wiedzy i umiejętności, a im człowiek jest starszy, tym z reguły jest to dla niego trudniejsze. A to tylko jedno z dzisiejszych wyzwań formacyjnych.
Wszyscy musimy zmienić perspektywę. Przywykliśmy do narzekania na młodzież, a problem leży w nas. Kształcenie ustawiczne, praca nad sobą, jest od dawna oczywistym wymogiem poza Kościołem. Pora się z tym pogodzić.
– Na szczęście rzeczywiście wśród wielu ludzi rośnie świadomość potrzeby pogłębienia – nie tylko intelektualnego. I ten głód jest coraz częściej komunikowany pasterzom.
---
Ks. Grzegorz Strzelczyk
Doktor teologii, dogmatyk, chrystolog;
pracuje na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego; odpowiada za formację kapłanów w archidiecezji katowickiej