Jeden może i nie, ale wszyscy – to co innego. Encyklika Laudato si’ papieża Franciszka wzywa do życia w umiarze, do rozeznania realnych potrzeb i przeciwstawienia się sztucznemu rozdymaniu naszych pragnień. Jesteśmy przecież stworzeni do „relacji z Bogiem, z innymi ludźmi i z ziemią”. To jest sens naszego życia. Jeśli chcemy coś zmienić, nauczmy się żyć w duchu Laudato si’.
Rynek kształtuje człowieka
Przełom XX i XXI wieku to czasy globalnego kryzysu przyrodniczego i społecznego: zmienia się klimat, pogłębiają się podziały społeczne. Mimo nadzwyczajnych osiągnięć naszej cywilizacji coraz więcej ludzi żyje w głębokim ubóstwie, a wzrost temperatur w tropikach czyni je coraz bardziej niedostępnymi dla życia, skłaniając żyjących tam ludzi do migracji na północ. Żyjemy na kredyt u przyszłych pokoleń – aktualnie roczna konsumpcja ludzkości przekracza produktywność Ziemi już w sierpniu.
Większość dotychczasowych działań podejmowanych przez czołowe gospodarki świata wciąż nie zmienia znacząco przyczyny tego stanu rzeczy. Żyjemy w kompulsywnym nadmiarze „śmieciowych” produktów, szybko wytwarzanych i jeszcze szybciej się zużywających. Otacza nas masa nadmiarowych i zbytecznych produktów, które są projektowane tak, aby zostać jak najszybciej wyrzucone i zastąpione kolejnymi. To niekończąca się pętla produkcji i konsumpcji, wspieranej działaniami stymulującymi nasze pragnienia przez 24 godziny na dobę. Dziś handluje się już nie produktami zaspokajającymi czyjeś potrzeby, ale – jak napisał Piotr Kaszczyszyn z Klubu Jagiellońskiego – „określonym stylem życia, który dany produkt ma sobą reprezentować; sprzedaje się poczucie wartości, konkretną tożsamość – wolny rynek zaczyna pełnić rolę współtwórcy ludzkiej osobowości”.
Ten właśnie model konsumpcji i produkcji jest wskazywany jako na źródło kryzysu. Już papież Paweł VI mówił, że „najbardziej niezwykłe postępy naukowe, najbardziej niesamowite osiągnięcia techniczne, najcudowniejszy rozwój gospodarczy, jeśli nie łączą się z autentycznym postępem społecznym i moralnym, w ostatecznym rachunku zwracają się przeciw człowiekowi” (przemówienie do FAO z okazji 25. rocznicy powstania organizacji w 1970 r.). Natomiast Jan Paweł II doprecyzował, że wszelka troska i dążenie do polepszenia świata wymaga „zmiany stylów życia, modeli produkcji i konsumpcji, utrwalonych struktur władzy, na których opierają się dziś społeczeństwa” (encyklika Centesimus annus z 1991 r.). Także Benedykt XVI zachęcał do „usuwania strukturalnych przyczyn złego funkcjonowania gospodarki światowej i skorygowania modeli rozwoju, które wydają się niezdolne do zapewnienia poszanowania środowiska naturalnego” (przemówienie do korpusu dyplomatycznego w 2007 r.).
Ale jak to zrobić? Jak przeciwstawić się kompulsywnej nadprodukcji i nadkonsumpcji, skoro stała się częścią naszej kultury?
Jak żyć?
Receptę przedstawia encyklika Laudato si’ papieża Franciszka, która sumując dotychczasowe nauczanie Kościoła w dziedzinie ekologii, wzywa do umiaru, do rozeznania naszych realnych potrzeb i przeciwstawienia się próbom kształtowania naszych wyborów przez agresywne rozdymanie naszych sztucznych pragnień. W encyklice czytamy: „Jeśli zbliżamy się do przyrody i środowiska bez tego otwarcia na zadziwienie i podziw, jeśli nie mówimy już językiem braterstwa i piękna w naszej relacji ze światem, to nasze postawy będą postawami władcy, konsumenta (…) niezdolnego do postawienia ograniczeń swoim doraźnym interesom. Jednakże, jeśli czujemy się ściśle związani ze wszystkim, co istnieje [stworzone ręką Boga], to umiar i troska pojawiają się spontanicznie”.
Żyć w duchu Laudato si’, czyli jak? Zacznijmy od naszych szaf. Pewnie są tam rzeczy, których nie używamy, ale leżą tam, bo „kiedyś mogą się przydać”. Naprawdę? Tylu jest ludzi, którym by się one naprawdę przydały. Poszukajmy ich albo znajdźmy organizację, która się nimi opiekuje (np. Caritas). A jeśli są już zbyt stare i wytarte, poszukajmy pracowni zajmującej się patchworkiem lub produkcją dywanów z takich ubrań. Może to pracownia w pobliskim domu kultury, a może przy parafii. I nie traktujmy tych ludzi i organizacji jak wysypisko śmieci. Wejdźmy z nimi w relacje. Poznajmy potrzeby. Zobaczmy, co jeszcze możemy dla nich zrobić. Ofiarujmy im nasz czas, uważność i miłość. Opisy stworzenia w Księdze Rodzaju zawierają głęboką naukę na temat ludzkiego istnienia. „Sugerują one, że ludzka egzystencja opiera się na (…) relacji z Bogiem, z innymi ludźmi i z ziemią” – czytamy w Laudato si’. To jest jego najgłębsza istota.
Tak, wiem. Nie ma na to czasu, bo dzieci, praca i mnóstwo innych zobowiązań… Owszem, nasze dzieci potrzebują naszego czasu, uważności i miłości. Są pierwsze w kolejce do relacji z nami. Ale potrzebują też naszego wzoru. Bo jeśli sami nie umiemy „oddawać naszych dobrych czynów” innym, to jak nauczymy tego nasze dzieci? Praca też jest ważna, to przecież podstawa naszej egzystencji, ale czy nie stała się przytłaczającą częścią pętli produkcji i konsumpcji? Czy nie zabiera nam całego czasu?
Mniej znaczy mniej
Ale wróćmy do niekończącej się pętli produkcji i konsumpcji. To także o nas. O każdej i każdym i z nas. Bez naszego kompulsywnego kupowania nie byłoby nadmiaru rzeczy w ofercie. To my zgadzamy się na „śmieciowe” produkty – tanie, ale szybko się zużywające. Produkty, których nie opłaca się naprawiać. Są przecież zaprojektowane tak, aby zostać jak najszybciej wyrzucone i zastąpione kolejnymi. Nie zgadzajmy się na to. Czy nie lepiej kupić dobrej jakości buty na kilka lat, zamiast trzech par tanich „jednorazówek”? Może jednak koszula z dobrej bawełny zamiast taniej z plastiku? Tu, poza względami ekonomicznymi, ważne jest także to, że plastik, z którego powstała tania koszula, to gotowe źródło mikroplastiku, który potem trafia do środowiska. Niedawno podano wyniki badań, z których wynika, że na trzy kobiety rodzące dzieci w Polsce dwie miały mikroplastik w wodach płodowych. Tak więc mniej kupujmy, mniej zużywajmy i mniej marnujmy. Jeśli umiecie, spróbujcie zastosować minimalistyczną zasadę „posiadaj nie więcej niż 100 rzeczy”.
Niech nasze „mniej” w ostatecznym rachunku prowadzi nasze człowieczeństwo do „bardziej”. Wysyćmy je relacjami z Bogiem i z ludźmi. I nie zapominajmy o sobie. O jakości naszego życia nie decyduje zgromadzony majątek, lecz zgromadzone relacje. I miejmy czas dla siebie. Według Davida Kolba czas na refleksję nad własnym doświadczeniem jest niezbędnym warunkiem rozwoju.