Tegoroczne rekolekcje wielkopostne dla młodzieży ze szkół średnich w Toruniu miały być sukcesem. Ktoś w Wydziale Katechetycznym kurii wpadł na pomysł, żeby przeprowadzić je w jednym miejscu dla wszystkich szkół. Jak szybko się okazało, w kraju mało jest grup ewangelizacyjnych, które byłyby w stanie się tego podjąć. Zorganizował je niezbyt znany do tej pory Ewangelizacyjny Licheński Ośrodek (ELO), który miał może dobre intencje, lecz w program rekolekcji „Wake up, czyli obudź się” dla nieletnich wkomponował scenę przemocy, którą obrazowo odegrał w kościele. Uczniowie ją nagrali, filmiki trafiły do sieci.
Kiedy 27 marca pojawiły się te nagrania, temat podchwyciły wszystkie polskie media. 28 marca został opublikowany Komunikat Wydziału Katechetycznego Kurii Diecezjalnej Toruńskiej. Komunikat szybko zniknął ze strony kurii w Toruniu, co wynika zapewne z faktu, że istotną część zawartych w nim wyjaśnień… zakwestionował ks. Piotr Kieniewicz MIC, rzecznik Zgromadzenia Księży Marianów Niepokalanego Poczęcia NMP. Sprawa jest skomplikowana, a fałszywych informacji jest w mediach na tyle dużo, że warto je przy okazji „wyprostować”.
Pytania i wątpliwości
Jak ustaliłam, w październiku 2022 r. ksiądz o imieniu Andrzej, jeden z organizatorów z Torunia, zadzwonił do Mateusza Wardy, przewodniczącego Katolickiego Stowarzyszenia w Służbie Nowej Ewangelizacji – Wspólnoty św. Tymoteusza z propozycją poprowadzenia rekolekcji dla uczniów szkół średnich. Ten, co wiem od niego, wstępnie się zgodził – z zastrzeżeniem, że sprawdzi, czy członkowie wspólnoty mają czas w podanym terminie. Okazało się, że nie, dlatego kilka dni później oddzwonił i odmówił.
Zgodę wyraziła za to grupa ELO. Już tu są dwa problemy. Po pierwsze, nie jest prawdą, jak podała „Gazeta Wyborcza” powołując się na ks. Kieniewicza, że grupa „przyjechała do Torunia w ostatniej chwili, ponieważ Zarząd Katolickiego Stowarzyszenia w Służbie Nowej Ewangelizacji – Wspólnota św. Tymoteusza z Pabianic, który pierwotnie miał prowadzić rekolekcje, odmówił udziału”. Odmowa była wyrażona w październiku, rekolekcje odbyły się 27–28 marca. Po drugie, nie jest prawdą, jak podano w tym samym artykule (w oparciu o to samo źródło), że grupa ELO nie istnieje od roku. Rozmawiałam z ks. Rafałem Krauze MIC, który był duszpasterzem grupy z ramienia zakonu marianów. Grupa przestała istnieć w sierpniu, co potwierdził mi sam ks. Kieniewicz.
Napisał m.in.: „Ośrodek ELO de facto nie działa od sierpnia, kiedy Licheń opuścił ostatni wolontariusz ośrodka. Przez jakiś czas wisiała jeszcze strona ELO – już nieaktualizowana – i funkcjonował profil na Facebooku, na którym rzadko umieszczane były posty, służące podtrzymaniu kontaktu pomiędzy członkami grupy, żyjącymi w różnych miejscach w Polsce. Dzięki utrzymaniu tego kontaktu było możliwe swoiste reaktywowanie grupy młodzieży, która odpowiedziała na prośbę diecezji toruńskiej, by wspomóc w poprowadzeniu rekolekcji dla całej młodzieży szkół ponadpodstawowych z Torunia. (…) Młodzi ludzie – wraz z dorosłymi opiekunami związanymi ze wspólnotami charyzmatycznymi z różnych miast – zaangażowali się, poświęcając swój czas i energię, by przygotować program w języku i formie zrozumiałym dla swoich o ledwie kilka lat młodszych kolegów i koleżanek z Torunia. Wykorzystali funkcjonujący wśród różnych duszpasterstw młodzieży scenariusz «Klatka», modyfikując go do warunków w Toruniu, przy czym rekolekcje planowane były pierwotnie na salę sportową. Z różnych powodów – obiektywnych i subiektywnych – organizatorzy przenieśli je do kościoła. (…) Ks. Krauze jest proboszczem parafii i musiał pozostać w parafii. Młodzież jednak nie pojechała sama. Jak zaznaczyłem wyżej, zarówno w przygotowaniach, jak i samych rekolekcjach towarzyszyli jej dorośli animatorzy, członkowie wspólnot charyzmatycznych”.
Kto z opiekunów duchowych był z młodzieżą na miejscu? Tego nie udało się ustalić. Z całą pewnością nie był to jednak program autorstwa młodych ludzi bez nadzoru dorosłych. To stawia pod znakiem zapytania nie tylko zdanie z oświadczenia kurii: „Zapraszając zespół świeckich ewangelizatorów, mających doświadczenie w prowadzeniu rekolekcji, nie spodziewaliśmy się tego typu inscenizacji”. Świeccy, ale czy bez księdza? Grupa w swoim oświadczeniu też napisała: „Jesteśmy niewiele starsi niż uczniowie, dla których przygotowaliśmy rekolekcje”. Nikt nie powierzyłby chyba rekolekcji młodzieży dla uczniów szkół średnich z miasta liczącego około 200 tys. mieszkańców bez żadnej opieki duszpasterskiej. Z racji funkcji za rekolekcje odpowiada duszpasterz grupy. Grupa była nieformalna, ale miała, jak się wydaje, opiekuna. Nieformalnego, ale jednak.
Kolejna sporna kwestia: rekolekcje przeprowadzone według scenariusza przeznaczonego do sali świeckiej przeprowadzono w kościele. Za to odpowiadają zarówno kuria toruńska, jak i grupa. Kuria podała w oświadczeniu nieprawdziwą informację, że nie znała wcześniej scenariusza. Potem przyznała, że znała, ale odegrana scena nie była w pełni zgodna ze scenariuszem. Ks. Kieniewicz konsekwentnie nazywa scenę pantomimą, choć nią nie była. Obraźliwe słowa i krzyki potwierdzają uczestnicy i słychać je na nagraniach. Co więc było w scenariuszu? Wystarczyłoby go opublikować, by to wyjaśnić. Tego jednak nie zrobiono.
„Nie jesteś człowiekiem, jesteś kundlem!”
Największy sprzeciw wobec tak przeprowadzonych rekolekcji budzą dwie rzeczy: przemoc wobec młodej dziewczyny, której sprawca nie zostaje ukarany (przeciwnie, to ofiara, skrzywdzona dziewczyna, odgrywa tu rolę złego człowieka, grzesznika – obsadzono ją w roli kobiety cudzołożnej, ocalonej przez Jezusa przed karą śmierci przez ukamienowanie; jest ona niesłusznie utożsamiana w tradycji z Marią Magdaleną), a także fakt, że została odegrana podczas rekolekcji ewangelizacyjnych dla nieletniej młodzieży (brali w nich udział młodzi ludzie w wieku 16–19 lat) w kościele św. Maksymiliana Kolbego, w przestrzeni sakralnej. Nie zmienia tego wyniesienie z tabernakulum Najświętszego Sakramentu. Rekolekcje prowadzono w prezbiterium, przed nim i w przejściu między ławkami.
Scena przemocy wyglądała tak: młoda kobieta jest upokarzana, obrażana, kopana, bita, molestowana i napastowana przez chłopaka. Ten siłą ściąga jej spodnie, potem „gania” w majtkach i bluzce po kościele, wyzywając od szmat, kundli itd. Jest to skrajne uprzedmiatawianie. Kobieta zostaje pozbawiona cech ludzkich. Padają słowa: „Ty nie jesteś człowiekiem, jesteś kundlem!”. Chłopak zakłada jej na szyję obrożę, ciągnie na smyczy. Następnie zostaje zamknięta w klatce. Nawet jeśli najbardziej popularne nagranie (jest więcej niż jedno) trwa 30 sekund i zostało wyrwane z kontekstu (co podkreśla ks. Kieniewicz), to jest to nieludzkie. Odruch buntu i odrazy jest niestety naturalny i trudno się dziwić ludziom, że tak reagują.
Kuria przeprosiła: „Zdajemy sobie sprawę, że sceny, do jakich doszło w trakcie wydarzenia, nigdy nie powinny mieć miejsca. Młodzi ludzie spotkali się z obrazami, które na wydarzeniu religijnym z ich udziałem są nie do zaakceptowania. Inscenizacja połączona z licznymi wyzwiskami i wulgaryzmami sprowokowała słuszne pytania o to, czego w ten sposób uczymy młodzież i dzieci”. Natychmiast odsunęła też grupę od prowadzenia rekolekcji – drugi dzień polegał na modlitwie i adoracji.
Grupa przeprosiła, chociaż jej wyjaśnienia wskazują na traktowanie sceny jako ewangelizacyjnej normy. Winę zrzuca na kurię, która kazała grać w kościele i media, które wyjęły scenę z kontekstu. Fragmenty oświadczenia: „(…) inscenizacja była częścią większego projektu zwanego «Klatka», która od wielu lat funkcjonuje jako popularny koncept ewangelizacyjny. Przedstawia uwspółcześnioną postać Marii Magdaleny, którą uwalnia Jezus, wchodząc do klatki za nią, by na końcu wygrać z grzechem, czyli zmartwychwstać. (…) Pragniemy zapewnić, że wydźwięk całej inscenizacji był zgoła inny niż przedstawia ten wycięty, niespełna 30-sekundowy fragment trzygodzinnego spotkania”.
Czy to ma być uwspółcześnienie znanej z Ewangelii św. Marii Magdaleny? Ks. Kieniewicz tak opisał kontekst w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”: „Scena, która brutalnie pokazuje, czym jest grzech, ale towarzyszy jej lektura z Ewangelii, są wyjaśnienia, jest katechezą. Projekt «Klatka», w którym jest kontrowersyjna scena, pokazuje, że seksualizacja życia i przemoc są poważnym problemem. Młodzież się z nimi styka na co dzień. Na rekolekcjach pokazano je jednak w konfrontacji z dobrem, z Ewangelią, z Bożym zbawieniem, m.in. poprzez osobiste świadectwo młodzieży z ELO”.
Więcej szczegółów znajduje się w artykule ks. Andrzeja Draguły Nowy brutalizm a nowa ewangelizacja. O nieudanych rekolekcjach toruńskich, opublikowanym na wiez.pl: „Bohaterką historii jest dziewczyna, która – rozgoryczona domową kłótnią z rodzicami – zawiera znajomość z grupą pijanych chłopaków. Jeden z nich daje jej alkohol, następnie upija i zabiera do domu, gdzie zaczyna zdejmować z niej ubranie, bije, poniża i próbuje przemocą zmusić do współżycia. Dziewczyna leży półnaga – w samych majtkach i podkoszulku – na podłodze. Próbuje się bronić, woła o ratunek. Jej krzyk rozlega się po kościele. (…) Dziewczyna zostaje siłą pokonana, zakuta w obrożę, zamknięta w klatce, w której pozostaje około pół godziny. W tym czasie trwa nauczanie, głoszone są świadectwa. (…) Jak wynika z dostępnych filmów, prowadząca narrację inna dziewczyna (…) dała interpretację tej historii: «Jak byście nazwali tę dziewczynę, co? Sprzedała się! Rozebrała się przed jakimś chłopakiem. Po prostu mu się oddała. Jeszcze się spiła. Zwykła szmata i dziwka. Tak byście powiedzieli? Tak byście powiedzieli o tej dziewczynie? A co, jeśli teraz ja wam powiem, że każdy z nas jest tą dziewczyną? Każdy z nas jest dziwką? Codziennie się rozbieramy. I to nie tylko z ciuchów! Z naszej godności, z wolności, z talentu, z mądrości. Ze wszystkiego, co jest w nas najlepsze. I mało tego – my żyjemy w takiej klatce. Żyjemy dokładnie w takiej klatce, w takiej samej obroży, każdy z nas, każda jedna osoba»”.
Czy kontekst sprawia, że jest to do przyjęcia? Według mnie nie. Gorzej – tu dopiero widać, że niezależnie od tego, gdzie byłoby to zagrane, pomysł jest nieewangeliczny. Jak można obwiniać o przemoc ofiarę? To ona siedzi tu publicznie w klatce w grzechu, ona jest zniewolona, a nie sprawca! To ją Jezus wyzwala. Grzech przemocy nie jest ukarany. Stereotyp kobiety, która na przemoc seksualną i poniżanie sama zasłużyła, objawia się tu w całej okrutnej okazałości. Kto i w imię czego postanowił tak ewangelizować?
Nie tędy droga
Zapytałam o projekt „Klatka” Mateusza Wardę z Katolickiego Stowarzyszenia w Służbie Nowej Ewangelizacji – Wspólnoty św. Tymoteusza, która organizuje Przystanek Jezus. Jakoś nigdy się z nim nie spotkał. Podkreśla natomiast, że jego „ekipa” ewangelizacyjna zawsze modyfikuje projekt pod kątem danego odbiorcy. Inaczej wygląda spotkanie dla dorosłych, dla młodych, dla dzieci, dla kobiet, dla ludzi z danej miejscowości czy parafii. Nawet jeśli jest stały scenariusz, sceny modyfikuje się odpowiednio i do miejsca i do sytuacji. To odpowiedzialność grupy i jej duszpasterza.
Bp Artur Ważny, przewodniczący Zespołu KEP ds. Nowej Ewangelizacji, też nie zna projektu „Klatka”. Według niego autorzy rekolekcji zbyt dosłownie przedstawili zagadnienie grzechu. Powinni też skoncentrować się na Dobrej Nowinie, pozytywnym przekazie. To, co się stało w czasie rekolekcji w Toruniu, jednoznacznie negatywnie oceniają bp Ważny, bp Marek Mendyk, który przez 10 lat pełnił funkcję przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego (ogromnie gorszy go to, że takie sceny działy się w świątyni) i obecny szef Komisji, bp Wojciech Osial. Ten ostatni napisał mi w mailu: „Po pierwsze, nie powinna mieć miejsca scena ukazująca przemoc fizyczną, duchową, seksualną wobec kobiety, niezależnie od tego, czy kobieta jest winna, czy nie; nawet gdy jest czegoś winna, to zasługuje na szacunek, przebaczenie i pomoc. Po drugie, taka scena nie powinna mieć miejsca ani w kościele, ani w innym środowisku. Po trzecie, ewangelizacyjne grupy rekolekcyjne powinny mieć opiekę ze strony kapłanów, którzy będą czuwać nad poprawnością przekazywanych treści”. Wszyscy trzej wymienieni biskupi są w tym absolutnie zgodni.
Agnieszka Chrostowska to liderka zespołu Siewcy Lednicy, która przez 20 lat była współorganizatorką Spotkań Lednickich – największego wydarzenia ewangelizacyjnego dla młodzieży w Polsce. Jej komentarz jest w pełni zgodny z wiedzą z obszaru psychologii uczenia i opiniami psychologów, dlatego niech pozostanie puentą: – Jestem przeciwna używaniu jakiejkolwiek przemocy w inscenizacjach w ewangelizacji. Obrazowaniu przemocy. Jak uczył nas o. Jan Góra OP, my, ludzie, mamy pamięć. Wszystko to, co widzimy, zapamiętujemy. Karmienie się jakąkolwiek przemocą czy agresją, nawet odegraną, w nas zostaje. Uważam że Pismo Święte dostarcza nam tylu pięknych obrazów, które są do wykorzystania w ewangelizacji, że posiłkowanie się agresją, nawet odgrywanie upokarzania człowieka, jest nie tyle niepotrzebne, co szkodliwe – uważa Agnieszka Chrostowska. – Jeżeli ktokolwiek jest w stanie mnie usłyszeć: katecheta, duszpasterz, wychowawca czy ktoś, kto pracuje z młodzieżą, to apeluję, żeby nigdy tego nie robić! Nawet dla pozoru. Na Lednicy nigdy nie posłużyliśmy się sceną przemocy, choćby nawet była wyimaginowana. Staramy się karmić młodzież pozytywnym przesłaniem. Miłością. Tym, że trzeba być dla drugiego człowieka. I być dla niego wsparciem. Wykluczamy wszelkie formy obrazowania agresji, przemocy, złości, nienawiści i tego typu okrutnych postaw człowieka wobec człowieka.
Oby to, co się wydarzyło w Toruniu, było błędem, na którym wszyscy się uczymy.