W czwartek 30 marca obchodziliśmy w Warszawie 77. rocznicę czyichś urodzin. Ani to okrągła data, ani też wydarzenie samo w sobie na tyle ważne, aby poświęcać mu osobny artykuł. Jednak pisać o tym trzeba, i to właśnie teraz.
Postać Arsenija Roginskiego, zmarłego sześć lat temu współtwórcy „Memoriału”, to ważny moment w najnowszej historii nie tylko Rosji, ale też i naszego kraju. Podobnie ważnym momentem jest sam „Memoriał”, który po delegalizacji przed półtora rokiem przez Władimira Putina mozolnie odbudowuje swoje struktury w Polsce.
Zakątki prawdziwej wiedzy
Kim był Roginski? Inteligentem w Związku Sowieckim, i to właściwie już wszystko wyjaśnia. Bo podtrzymanie etosu inteligenta wymagało tam siły charakteru: odwagi w momentach próby, a nade wszystko wytrzymałości. Urodził się w 1946 r. w Wielsku, mieścinie o długiej historii, jednak zagubionej gdzieś pod kołem polarnym w okolicach Archangielska. Jeśli już pochodzi stamtąd ktoś wybitny, na pewno jest potomkiem zesłańców. Tak też było z Roginskim. Jego ojciec, inżynier z Leningradu, został tam osiedlony jako „wraży element”: nie dość, że wykształcony w burżuazyjnym stylu, to jeszcze Żyd. Bo sowiecki styl walki z antysemityzmem był modelem przeznaczonym na pokaz, dla naiwnych obcokrajowców. Wewnątrz sowieckiego systemu żydowskość nie była bynajmniej żadnym pozytywnym wyróżnieniem, przeciwnie, mogła sprowadzić kłopoty. I często sprowadzała. Gdy Arsenij miał kilka lat, jego ojca aresztowano; inżynier Borys nie wyszedł już żywy z więzienia.
Na szczęście podobnych mu „liszeńców” (słowo nieprzetłumaczalne na polski) było w sowieckiej Rosji całkiem sporo, mogli się więc w tej biedzie wspierać, przynajmniej moralnie. W 1968 r. Arsenij ukończył studia z dyplomem historyka uniwersytetu w estońskim Tartu, które starzy Polacy znali jako Dorpat. Jego mistrzem był inny Żyd z Leningradu, Jurij Łotman, światowej renomy kulturoznawca. Dotykamy tu fenomenu Rosji, tej dawnej, ale też dzisiejszej. To wielki kraj i pomimo całej socjalistycznej siermiężności, cenzury oraz upolitycznienia nauki, dzięki potencjałowi indywidualnych talentów mogły się tam jakoś uchować zakątki prawdziwej wiedzy. Seminaria u Łotmana były dla młodego Roginskiego chyba najlepszą z możliwych szkołą profesjonalnego warsztatu, jak również ogłady na miarę człowieka renesansu.
Edukować!
Po studiach poświęcił się temu, co uznał za najbardziej godne poświęcenia: przywracaniu zbiorowej pamięci. Tak też („Pamjat”) nazwał nielegalne zeszyty, które od 1975 r. ukazywały się jego staraniem. W owym czasie jego kraj leczył rany po burzliwych przejściach minionych dekad. Głośno mówiono tam tylko o ofiarach hitleryzmu i „wojny ojczyźnianej”, chociaż w praktyce nawet w tym przypadku nikt nie dbał o groby zwyczajnych poległych – tych, o których pamięci nie dało się wykorzystać propagandowo. Cóż dopiero mówić o ofiarach Stalina! Tak zwany „okres miniony” został oficjalnie potępiony za „błędy”, i to miało już społeczeństwu wystarczyć. Tymczasem w licznych miastach i miasteczkach fundamenty nowych bloków, budowanych w kolejnych pięciolatkach, stawiano dosłownie na kościach osób niewinnie zamordowanych w latach 30., 40. i wczesnych 50.
Roginski z trudem przywracał pamięci ich nazwiska, układając w swoich zeszytach listy represjonowanych. Dostęp do archiwów był limitowany, szczególnie dla osób takich jak on, więc trzeba było czasem podrabiać kwity pozwoleń z akademii. To właśnie stało się pretekstem do uderzenia: w latach 1981–1985 Roginski odsiedział cały wyrok za „fałszerstwa”.
Więzienie go nie złamało. Niedługo po uwolnieniu związał się z grupą podobnie myślących osób. Teraz nie chodziło już tylko o kompilowanie list pomordowanych. Bo kto w Rosji czyta specjalistyczne almanachy, w dodatku obciążone etykietką nieprawomyślnych? Trzeba nam edukować, edukować i raz jeszcze edukować! Dla utrwalenia pamięci o stalinowskich zbrodniach niezbędne jest powołanie archiwum, biblioteki oraz muzeum.
Takim impulsem wiedzione, w początkach 1988 r. środowisko to powołało do życia stowarzyszenie „Memoriał”, które w krótkim czasie dorobiło się kilkudziesięciu filii na terenie Rosji oraz – już po rozpadzie ZSRR – państw posowieckich. Z „Memoriałem” związali się wybitni Rosjanie, tacy jak fizyk Andriej Sacharow (Nobel 1975) czy poeci Jewgienij Jewtuszenko i Andriej Wozniesienski. Od 1992 r. „Memoriał” współpracuje też z polskim ośrodkiem „Karta”. To głównie dzięki tej współpracy znamy dzisiaj nazwiska dziesiątek tysięcy Polaków represjonowanych w Sowietach, począwszy od „operacji polskiej” NKWD, zainicjowanej w 1937 r.
W 1998 r. Arsenij Roginski stanął na czele „Memoriału” i pełnił obowiązki przewodniczącego niemal do śmierci, która nastąpiła w 2017 r.
To nie koniec
Nic dziwnego, że w Rosji rządzonej przez byłego kagiebistę Putina, który z latami sprawowania władzy coraz wyraźniej wchodził w buty Józefa Stalina, stowarzyszenie nie miało przyszłości. Nielubiana przez reżim organizacja stopniowo ograniczana była w swoich prawach. W 2016 r. wpisano ją na listę „zagranicznych agentur”, co uniemożliwiło jej finansowe wsparcie z zagranicy, a także mentalnie postawiło „Memoriał” w szeregu „wrogów narodu”. Odtąd nie tylko władza centralna, ale i wiele innych organizacji samorządowych czy też społecznych (również ograniczanych w prawach) po prostu bało się z „Memoriałem” współpracować.
W obliczu nadchodzącej wojny, 28 grudnia 2021 r. stowarzyszenie zostało postawione w stan likwidacji. Ten akt sądowego bezprawia poprzedziło najście na lokal „Memoriału” ugrupowania szowinistycznej młodzieży, która urządziła burdę podczas prezentacji filmu Agnieszki Holland Obywatel Jones, mówiącego o zbrodni ludobójstwa, dokonanego w latach 1933–1934 na Ukraińcach.
W kwietniu ubiegłego roku „Memoriał” został oficjalnie w Rosji zlikwidowany. Owa decyzja była już tylko przypieczętowaniem tego, co działo się od kilku miesięcy. Zamknięto centralną siedzibę stowarzyszenia oraz jego rozsiane po całej Rosji filie, archiwa opieczętowano i wywieziono, przeciw działaczom wytoczono spreparowane oskarżenia (sprawa Dmitrijewa), wielu innych musiało opuścić kraj. W ten sposób grupa aktywistów „Memoriału” odnalazła się także w Polsce. Staraniem tych osób 30–31 marca w warszawskiej siedzibie Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin” odbyło się trzecie – a pierwsze na wygnaniu – seminarium poświęcone pamięci Arsenija Roginskiego.
– Przegraliśmy – powiedziała podczas panelowej dyskusji Irina Szczerbakowa, powtarzając opinię samego prezesa z 2014 r., wyrażoną po rosyjskiej agresji na Krym i Donbas. Tytaniczna praca edukacyjna okazała się niewystarczająca, zaś Rosjanie w większości poparli działania rządu niepokojąco podobne do tych z lat 30. XX wieku, o których pamięć, jako ostrzeżenie, przez lata starał się odbudować „Memoriał”. Jednak czy ta przegrana oznacza bezsens działania, podejmowanego w przyszłości, a także obecnie? Żadną miarą, dopóki działają Rosjanie, którzy w kraju czy też na wygnaniu, samym swoim istnieniem ratują honor własnego narodu.
Jesienią 2022 r. stowarzyszenie „Memoriał” otrzymało Pokojową Nagrodę Nobla.