Ksiądz Biskup wziął udział w spotkaniu liderów chrześcijańskich „JUŻ CZAS. Napiszmy historię razem” w Łodzi. Było to wyjątkowe wydarzenie ekumeniczne, bo uczestniczyło w nim sporo przedstawicieli wolnych Kościołów. Jaka jest różnica w prowadzeniu dialogu z tzw. Kościołami historycznymi i Kościołami wolnymi?
– Na spotkanie warto spojrzeć w kontekście tego, że dialog jest zakorzeniony w historii zbawienia. Biblia jest wielką „Księgą dialogu”: Bóg mówi do człowieka, człowiek odpowiada Bogu. Dlatego dialog musi być prowadzony także przez Kościół – zarówno ze światem zewnętrznym, jak i wewnątrz wspólnoty. Święty papież Paweł VI w encyklice Ecclesiam suam (to swoisty „podręcznik” prowadzenia dialogu) napisał: „Kościół powinien dziś być gotów do nawiązywania rozmowy z wszystkimi ludźmi dobrej woli, niezależnie od tego, czy znajdują się oni w jego obrębie, czy poza nim”. Podał konkretne zasady, na jakich dialog ma się opierać: powinien cechować się „jasnością, łagodnością, zaufaniem i roztropnością”. Dialogowanie jest zatem obowiązkiem katolika.
Kościół posiada „receptę” na prowadzenie konstruktywnego dialogu z innymi – dotyczy to również Kościołów historycznych i Kościołów wolnych. Dialog ekumeniczny pokazuje natomiast, iż chrześcijanie różnych wyznań potrzebują siebie nawzajem! Dzięki niemu uczą się akceptacji, szacunku wobec siebie itd. On poszerza horyzonty, otwiera na wartości duchowe innych wspólnot, a zarazem pomaga nam przeżywać własną tożsamość. Bezpośrednio tego doświadczyłem podczas spotkania liderów chrześcijańskich w Łodzi.
Jednym z poruszających momentów były przeprosiny – wzajemne. Padły ważne słowa, wykonano znaczące gesty… Za co przeprosili katolicy? Dla wielu osób nasz Kościół jest dysponentem Prawdy – przez „P”! Jak ktoś ma rację, nigdy w pokorze nie przeprasza.
– Doświadczany od wieków brak jedności wśród chrześcijan jest zgorszeniem – i grzechem. Jawnie sprzeciwia się woli Zbawiciela, który przed męką zanosił modlitwy do Ojca: „Aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w nas jedno”. Miłość Boga rozlana w sercach chrześcijan pobudza ich do przezwyciężania nieporozumień i różnic; do szukania pełnej jedności. Dobrą drogą szukania porozumienia, budowania jedności na nowo, jest wzajemne przeproszenie w imię Jezusa.
W piątkowy wieczór reprezentowałem w Łodzi Kościół rzymskokatolicki. Klęcząc pod krzyżem, w imieniu swoim oraz sióstr i braci, przepraszałem za rany zadane przez katolików innym wspólnotom chrześcijańskim. Modliłem się do Ducha Świętego, aby to uczynić ze skruszonym sercem, prawdziwie. Aby nie wyglądało to tylko na formalne, „złożone na zamówienie” wyznanie grzechów… Grzech rodzi się z pychy i próżności, więc na pierwszym planie było przeproszenie za wynoszenie się ponad innych, takie jak: podkreślanie przewagi swojej inteligencji, władzy, zamożności, zasług, przy jednoczesnym zapominaniu, że wszystko zawdzięczamy Bogu i ludziom. Mury w relacjach między ludźmi i wspólnotami buduje patrzenie na innych z pogardą, upokarzające wyrażanie się o nich, poniżanie. Separowanie się w poczuciu wyższości, podkreślanie wszędzie swojego „ja/my”, lekceważenie. Ostatecznie jednak to miłość Boga pobudza nas do wysiłku przezwyciężania nieporozumień i różnic. Dlatego zanurzałem modlitewnie te przyczyny rozłamu w najdroższej Krwi Chrystusa.
Czy to doświadczenie zmieni coś w miłości Księdza Biskupa do ludzi?
– Spotkanie twarzą w twarz z siostrami i braćmi z innych wyznań daje możliwość sprawdzenia, jak działa Ewangelia Miłości. Stoję na jednym placu z innymi i mam szansę sprawdzić na żywo – czy prowadzony przeze mnie dialog służy przede wszystkim wyrażaniu prawdy w miłości? Czy wyrażam w nim wzajemne uznanie i afirmację? Czy jest on poszukiwaniem tego, co łączy; co dialogujący mają wspólnego? Żadna ze stron nie może postawić partnera na pozycji wroga, widzieć go tylko jako oponenta czy przeciwnika. W dialogu musi afirmować jego odrębność, autonomiczność, inność, suwerenność. Zakłada jego dobrą wolę. Z taką lekcją miłości wyjechałem z Łodzi.